Jak na
razie w szkole to jest normalnie. Szłam właśnie korytarzem, kiedy zza rogu
wyskoczył Kentin. Przytulił mnie tak mocno, że myślałam, że mnie zgniecie. Lys
znacząco odkasnął pokazując tym, że mu się to nie podoba.
- Kentin gnieciesz moje narządy wewnętrzne – powiedziałam
stłumionym głosem.
- O przepraszam – okręcił mną kilka razy i puścił ze swojego
stalowego uścisku.
- Miło cię widzieć – uśmiechnęłam się.
- Jak cię dawno nie widziałem – też się uśmiechnął – Nic ci
nie jest – popatrzył na mnie z troską.
- Nic mi nie jest – zapewniłam go.
- A dobrze się czujesz? – ile razy dziś odpowiadałam na to
pytanie?
- Tak – spojrzałam na Lysa. Był zamyślony. Nie no mnie się
nie ignoruje. Przytuliłam się do niego. Spojrzał na mnie, ale po chwili
przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Musimy już iść – spojrzał na Kentina złowrogim wzrokiem.
- Cześć Ola. Do zobaczenia później – on także mierzył Lysa
wzrokiem, który mógłby zabić.
- Nie sądzę, że zobaczycie się później – powiedział
białowłosy lodowatym tonem. Spojrzałam na niego dziwnie. Złość malowała się na
jego twarzy.
- Nie masz prawa decydować za Olivię – odparł brązowowłosy.
Lysander mocniej zacisnął palce na moich plecach i zamknął oczy. Jakby próbował
się uspokoić.
- Owszem mam – beszczel! Przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Olivia pozwolisz sobie na takie traktowanie? – spytał
zielonooki.
- Nie… - szepnęłam.
- Więc co powinnaś zrobić? – uśmiechnął się.
- Zamknij się – warknął ostrzegawczo różnooki. Wyrwałam się
z jego niedźwiedziego uścisku.
- Daj dojść do słowa Oli – stwierdził – Co powinnaś zrobić?
- Wydrzeć się na niego tak, że aż w pięty mu pójdzie? –
spytałam niepewnie.
- Właśnie – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Nie
powiem nie za bardzo mi się to spodobało, bo jego ręka leżała na moim biuście.
Posłałam Lysowi spojrzenie „Spójrz na jego rękę i ratuj!”. Dobrze, że
białowłosy jest kompetentny, bo zaraz zareagował. Uderzył Kentina w twarz. Uuu
będzie śliwa. Szybko pobiegłam schować się za jego plecy.
- Nie masz prawa jej dotykać – powiedział jeszcze i odwrócił
się w moją stronę – Nic ci nie jest? – spytał. Wtedy ktoś, a raczej Kentin
złapał go za ramię. Lys odwrócił się i dostał tak, że miał rozciętą wargę.
Oddał brązowowłosemu najwidoczniej dwa razy mocniej, bo aż go odrzuciło. Wokół
nas zgromadziła się grupka gapiów. Ktoś musiał pójść po Nataniela, bo się tu
zjawił.
- Co tu się dzieje?! – rozdzielił chłopaków. Żaden nic nie
powiedział – Do dyrektorki! Obydwaj! I to w podskokach! A wy na co tu
czekacie?! Na zbawienie?! Rozejść się już! – wszyscy poszli w swoje strony.
Pobiegłam na dziedziniec. Idiotka!
Trzeba było odejść z Lysem, a nie stać jak debilka. Zaczęłam płakać. Dzwonek na
lekcje, a mam gdzieś lekcje. Wypłakałam się i zrobiło mi się lepiej. Włączyłam
grę na telefonie. Trzeba w niej przesuwać diamenty i jak jest trzy w pionie lub
poziomie to rozbijają się. Taka to gra na odmóżdżenie. Doszłam, aż do poziomu
7! Aaaa! Nigdy do tego poziomu nie doszłam. I co teraz?! Czas mi się kończy, a
nie widzę żadnych par, a raczej trójek!
- Przesuń różowe serduszko z żółtym kółkiem – ktoś
powiedział.
- Dzięki! Tak! Tak! Tak! Poziom ósmy! Kto jest mistrzem?! Ja
jestem mistrzem! – usłyszałam śmiech.
Śmiech, który znam i kocham. Lysander. Spojrzałam na niego. Uśmiechał
się.
- Mogę teraz ja? – spytał. Podałam mu telefon i patrzyłam
jak jego długie, smukłe palce zgrabnie przesuwają się po dotykowym ekranie –
Przeszedłem ci do poziomu dziewiątego – podał mi telefon.
- Dzięki. Nie jesteś na mnie zły? – zapytałam cicho.
- Czemu miałbym być zły? Za to, że jakiś zboczeniec cię
obmacuje? – zaśmiał się. Wyjął papierosy i zapalił jednego.
- Ty palisz? – zdziwiłam się.
- Czasem jak się zdenerwuje – odparł i się zaciągnął.
- Aha… - odparłam cicho. Potem już nic nie mówił, a ja nie
chciałam go denerwować. Włączyłam program do rysowania na telefonie. Zaczęłam
bazgrać serduszko. Tak trochu nudno – Masz jakąś karę? – spytałam cicho.
- Nie – wyrzucił niedopałek – Pokrzyczała i kazała podać mi
rękę temu… temu – szukał odpowiedniego słowa – temu zboczeńcowi – wyjął
kolejnego papierosa. Chyba wkurzyłam go na maxa.
- Przepraszam – przytuliłam się do niego.
- Też powinienem cię przeprosić – pocałował mnie w policzek.
Już chciałam go pocałować, ale zobaczyłam, że ma rozciętą wargę. Patrzył na
mnie wyczekująco – Długo mam jeszcze czekać?
- Nici z całowania – oświadczyłam.
- Czemu? – zmarszczył brwi.
- Masz rozciętą wargę – oznajmiłam i spojrzałam na swoje
buty. Złapał za moją brodę i podniósł moją głowę tak, żebym patrzyła w jego
oczy.
- A ciul z tym – pocałował mnie. Smakował papierosami. Nie
był to mój ulubiony smak, ale samo uczucie było niesamowite – Cholera – syknął,
gdy przypalił sobie rękę papierosem. Wyrzucił go. Delikatnie uniosłam jego dłoń i podmuchałam
poparzone miejsce.
- Do wesela się zagoi – pocieszyłam go. Usłyszałam dźwięk
oznajmujący, że dostałam sms’a. spojrzałam na telefon. Przemek:
„Mogłabyś dziś
nocować u jakiejś koleżanki?
Lub Lysa? ^^”
Nagle
usłyszałam, że Lysander dostał wiadomość. Zaśmiał się.
- Z czego się śmiejesz? – spytałam.
- Twój brat napisał mi – zaczął czytać – Mógłbyś zaprosić
Olivię na noc? Możecie robić, co tylko będziecie chcieli. Ps. Tylko kup
prezerwatywy, bo jak Ola będzie w ciąży to będę wymagał dużych alimentów – znów
zaczął się śmiać.
- Przemek ty debilu - szepnęłam i walnęłam się otwartą ręką
w czoło.
- No to, co? Skorzystamy z jego pozwolenia? – komicznie
poruszył brwiami. Zaśmiałam się.
- A czemu by nie? – odparłam – Tylko wcześniej muszę wpaść
po piżamę i ubrania na jutro…
- Pożyczymy samochód Leo i pojedziemy – powiedział.
- Okej. Chodźmy na resztę lekcji – pociągnęłam go za rękę.
Zaraz
po lekcjach udaliśmy się do domu białowłosego. Przez całą drogę trzymaliśmy się
za ręce. Szliśmy parkiem. Rozmawialiśmy na mało ważne tematy. Było całkiem
przyjemnie. Minęliśmy właśnie aptekę, kiedy Lys spytał:
- No to idziemy po te prezerwatywy? – zaśmiał się.
Po
chwili byliśmy w domu różnookiego. Zdjęliśmy buty, kurtki i siedzieliśmy w
salonie. Byłam cholernie zmęczona. Ułożyłam swoją głowę na jego klatce
piersiowej i tak jak wczoraj wsłuchiwałam się w bicie jego serca. „Puk, puk,
puk, puk” najpiękniejsza muzyka pod słońcem. Wtuliłam się w niego jeszcze
bardziej. Wdychałam jego zapach. Prawie zasypiałam.
- Śpisz? – usłyszałam szept Lysa.
- Nie – odparłam i podniosłam głowę, żeby spojrzeć na niego.
Oczy same mi się zamykały. Ziewnęłam – Ale chętnie bym zasnęła – dodałam i
ułożyłam głowę z powrotem na klatkę
piersiową Lysa.
- Dobranoc – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
- Branoc – wyszeptałam i odpłynęłam do krainy morfeusza.
Otworzyłam
oczy i zobaczyłam, że jestem w pokoju Lysa. Spojrzałam w stronę okna. Na dworze
robiło się szaro. Ziewnęłam i przeciągnęłam się. Zamruczałam jak kot. Znów
zamknęłam oczy. Usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę.
Lysander…
- Obudziłem cię? – spytał i usiadł na brzegu łóżka.
- Nie – wdrapałam się na jego kolana. Zamknęłam oczy i
przytuliłam się do niego. Położył mnie na łóżku i po chwili leżał obok mnie.
- Kocham cię – powiedział i zaczął mnie całować. Leniwie
oddawałam pocałunki. Właściwie to jeszcze spałam. Gdy się rozbudziłam zaczęłam całować jego
szyję. W nagrodę dostałam pomruk zadowolenia. Teraz on całował mój dekolt. Wpił
się w moje usta. Nasze języki walczyły o dominację. Szczerze miałam gdzieś, kto
wygra. Z wielkim trudem oderwałam się od niego, bo musiałam do łazienki.
Skradłam mu ostatniego całusa i chwiejnym krokiem powędrowałam do łazienki. Gdy
wracałam zobaczyłam czerwone włosy w salonie.
- Kastiel? – spytałam.
- A kto by inny? – zadrwił.
- No nie wiem… - odparłam – Skąd się tu wziąłeś? – spytałam.
- Wszedłem drzwiami – coś jest nie tak. Przedtem nie był dla
mnie taki oschły.
- Lysander wie, że tu jesteś? – zobaczyłam, że w ręce trzyma
piwo.
- Nie – krótka odpowiedź.
- Lysander! – ryknęłam ile sił w płucach. Kastiel odkręcił
głowę w moją stronę. Miał podbite oko. Białowłosy dosłownie przybiegł do
salonu.
- Olcia? Co się stało? – spojrzał na mnie – Kas, co ty tu
robisz?
- Ona wróciła… - powiedział złowrogim głosem. Białowłosy
zamarł w bezruchu.
- To ona podbiła ci oko? – spytał. Kastiel pokiwał
twierdząco głową, a ja zastanawiałam się kto to „ona”.
- Kto wrócił? – spytałam.
- Ja już pójdę – stwierdził brązowooki – Lys, stary
zostawiam ci piwo – wskazał na stół, na którym stało cztery piwa. Czerwonowłosy
wyszedł, a Lys mnie przytulił.
- Kto wrócił? – spytałam drugi raz.
- Nikt ważny – odparł głaszcząc mnie po plecach.
- Widziałam, że się zdenerwowałeś jak Kastiel to powiedział
– chciałam wiedzieć, o co chodzi.
- Słonko, to naprawdę nie ważne. Przecież powiedziałbym ci –
przytulił mnie mocniej. Westchnęłam.
- Skoro nie chcesz to mi nie mów – oderwałam się od jego.
- To nie tak, że nie chcę ci powiedzieć… - zaczął, ale mu
przerwałam.
- Nie było tematu, ok? – spytałam.
- Ok – odparł – Twój brat przywiózł ci rzeczy – powiedział.
- Ooooo miło z jego strony – coś musi być nie tak – Gdzie
one są.
- W moim pokoju. Chodź pokażę ci – poszliśmy do sypialni. W
kącie rzeczywiście stała torba. Położyłam ją na łóżku i zaczęłam wyjmować
rzeczy. Jakieś dżinsy, bluza w kwiatki, szara koszulka, czysta bielizna,
szczotka do włosów, szczoteczka do zębów. Hmmmm… nie ma nic podejrzanego, a
jednak myliłam się. Na spodzie torby były prezerwatywy i żółta karteczka.
Wzięłam ją do ręki i przeczytałam:
„Nie wzięłaś kasy,
więc ja ci je kupiłem.
Miłego wieczoru ;)”
Boże, co mu odwala?! Spojrzałam w
sufit. Do pokoju wszedł Lysnder z talerzem pełnym kanapek.
- Pomyślałem, że zjemy kolację w łóżku – uśmiechnął się.
- Słyszałam, że je się śniadania w łóżku, ale żeby kolację?
Warto spróbować - szybko włożyłam swoje
rzeczy do torby. Położyliśmy się na łóżku i zaczęliśmy jeść. Zjadłam kilka
kanapek i przypomniałam sobie, że Przemek nie spakował mi piżamy.
- Co się stało? – spytał białowłosy, kiedy usłyszał moje
westchnięcie.
- Przemek nie spakował mi piżamy – odparłam.
- Możesz przecież spać bez – uśmiechnął się. Spojrzałam na
niego zabójczym wzrokiem – Żartowałem przecież – mina mu zrzedła. Podszedł do
szafy i wyjął z niej tiszert koloru brzoskwiniowego – W tym możesz spać – podał
mi bluzkę.
- Dziękuję – pocałowałam go w policzek. Poszłam do łazienki. Zrobiłam, co miałam
zrobić i wyszłam z niej. Trochę głupio się czułam w tej koszulce, bo dosłownie
topiłam się. Weszłam do pokoju. Lysander leżał na łóżku. Powiedziałam mu, że
może iść do łazienki. Ociągając się wstał i wyszedł. Wskoczyłam pod
kołdrę. Po kilku minutach Lys był obok
mnie. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Wtuliłam się w niego. Znów zaczęłam się zastanawiać,
kto to „ona”. Na pewno jest to ktoś ważny dla Lysa, bo cały się spiął, gdy
Kastiel mówił o niej. Podbiła mu oko. Suka musi być dobra. Lysander przecież
powiedział, że jest nikim ważnym. Przeszłam do drugiego nurtującego mnie tematu.
A mianowicie Kentina. Co mu odwaliło? Czy będziemy się przyjaźnić? Czy znów
zacznie mnie obmacywać? Czy zrobi coś wbrew mojej woli? To ostatnie pytanie
było najgorsze. A co jeśli spróbuje zrobić to, co Dake? Zadrżałam. Lysander
przytulił mnie do siebie mocniej. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Nic
mi nie grozi, gdy jest przy mnie… Z taką myślą zasnęłam.
- Aaaaaaaaa! – obudziłam się z krzykiem i cała zalana potem
i łzami.
- Ciiii – poczułam czyjeś ręce na moim ciele – Spokojnie.
Nic ci nie grozi – mówił spokojnym głosem. Wtuliłam się w niego. Cicho
płakałam, ale zaraz zasnęłam.
Ranek.
Taki piękny, cudowny ranek. Kto go do kurwy nędzy wymyślił, co?! Przyznać się
bez bicia! Bo jak zacznę bić to będzie źle, oj źle.
- Wstawaj – usłyszałam głos Lysandra przy moim uchu.
Wymruczałam coś pod nosem. A idź w pieruny i daj mi spać – Nie każ mi iść po
wiadro z wodą – ostrzegł.
- Nie odważysz się – wymruczałam.
- A założymy się? – mrukną tuż przy moich ustach. Jego
oddech owinął moją twarz.
- Pocałuj mnie – szepnęłam.
- Mogłabyś powtórzyć, bo nie słysz… - nie dałam mu skończyć
zdania. Droczył się ze mną. Pociągnęłam go za te kudły i pocałowałam. O tak czuję się spełniona – Gdzie tak
agresywnie? Wyrwałaś mi włosy – poskarżył się. Ale zaraz zaczął się śmiać.
- Trzeba było nie udawać głuchego – uśmiechnęłam się i
otworzyłam oczy – Idę do łazienki – oznajmiłam i wyjęłam z torby ubrania.
Weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i uczesałam. Wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni. Lys
smażył jajecznicę. Mmmmm… pysznie pachnie.
- Mogłabyś dokończyć smażyć? Pójdę się ubrać – dopiero teraz
zobaczyłam, że jest tylko w bokserkach.
- Jasne – odebrałam od niego drewniane coś. Nigdy nie
zastanawiałam się jak to się nazywa. Poszedł do łazienki. Po kilku minutach
znów stał obok mnie.
- Nie zrobiłaś sobie krzywdy? – zadrwił ze mnie.
Uśmiechnęłam się.
- Jakimś cudem – także się uśmiechnął. Prawdę mówiąc
potrafię świetnie gotować. W końcu mam brata, który ma swoją knajpę. Wyłączył
gaz i pocałował mnie. Oddałam pocałunek. Po chwili całowaliśmy się jak opętani.
Nasze języki walczyły o dominację. Zaczęłam pieścić jego szyję. Zamruczał
niczym kot co bardzo mnie bardzo zadowoliło. Przygryzłam jego gładką skórę
szyi. Jęknął z podniecenia. Delikatnie popchnął mnie na stół i zaczął
obcałowywać bez opamiętania. Wpiłam się w jego usta bezkarnie wpychając język
do jego ust. Jęknęłam z zadowolenia, kiedy przygryzł go lekko. Leżałam na
stole, z ten wariat całował moją szyję. Gładził mnie po udach, brzuchu,
ramionach. Po raz kolejny zatraciliśmy się w namiętnym pocałunku.
- O Boże! A ja jem na tym stole! – usłyszeliśmy krzyk Leo.
Lysander mówił, że spędzi tą noc u Rozy. Pewnie teraz od niej wrócił.
- Kurwa… - jęknął cicho białowłosy odrywając się od moich
ust. Pomógł mi zejść ze stołu – Jak uprawiałeś dziki sex z Rozą na tym stole to
ci tego nie wypominałem, a przy każdym posiłku przypominałem sobie tą waszą
pozę – warknął.
- Właśnie mi wypomniałeś – stwierdził czarnowłosy – To nie
moja wina, że się obudziłeś.
- Czyżby? O Roza, Roza, Rrrrrrozalia – udał głos swojego
brata – Jęczałeś tak kilka minut, a ja nie mogłem przez was spać – zwijałam się
ze śmiechu – Czekaj najlepsze to było to: O kuuuuuurwa! Tak mi róóóóób.
- Nie żyjesz gnojku – powiedział złowieszczym głosem i
zaczął do niego podchodzić. Lysandrowi mina zrzedła. Chyba zdał sobie sprawę,
że przegiął.
- Jakoś żyję – stwierdził.
- Jeszcze – odparł jego brat.
- A mogę się pożegnać z moją ukochaną? – spytał.
- Możesz, masz pięć minut – Leo spojrzał na zegarek.
- Kocham cię skarbie – powiedział tłumiąc śmiech i pocałował
mnie – Na moim grobie wygraweruj napis „wczoraj stał na skraju otchłani, lecz
dziś zrobił wielki krok naprzód” dobrze? – pokiwałam głową przygryzając wargę,
żeby nie wybuchnąć śmiechem – I nie rób tak, bo zaraz nie wytrzymam i będę się
kochać z tobą na tym stole i na oczach mojego rodzonego brata – powiedział pokazując
na moją wargę.
- Dobrze – wyszeptałam całując go – Tam będzie ci lepiej –
prawie sikałam ze śmiechu, chodź wciąż się powstrzymywałam, żeby nie wybuchnąć.
- Twoje pięć minut minęło – oznajmił Leo.
Różnooki zaczął uciekać. Już nie
wtrzymałam i śmiałam się nieopanowanie. Tylko żeby sąsiedzi nie przyszli ze
skargami. Bracia byli w salonie i krzyczeli. Zaciekawiona, co się tam dzieje
poszłam do nich. Lysander leżał przygwożdżony na podłodze, a jego brat wykręcał
mu rękę.
- Dajesz Lys! – krzyknęłam – To, że jest większy i starszy
nie znaczy, że jest silniejszy.
- To nie ty leżysz pod nim – warknął.
- No patrz jak go położę na łopatki! – krzyknęłam i rzuciłam
się na Leo. Ten runą spadając z Lysa na podłogę. Dumna z siebie wstałam z gleby
i pomogłam wstać białowłosemu
– Księżniczka ocaliła swojego księcia na białym rumaku przed
złym, wstrętnym, brzydkim ogrem – powiedział różnooki.
- Ja tu jestem – jękną czarnowłosy – I cierpię – dodał.
- Nie trzeba było igrać z moją księżniczką – oświadczył mu
Lys – Idziemy zjeść te śniadanie? – spytał po chwili, a ja czułam, że jestem
czerwona.
- Koło ratunkowe telefon do przyjaciela! – krzykną czarnooki,
gdy wchodziliśmy do kuchni.
Zjedliśmy
śniadanie i wyszliśmy do szkoły. Znów zaczęłam się zastanawiać, kim jest „ona”.
Na rozmyślaniu o tym kimś minął mi cały dzień.
Dodałam rozdział trochę, bardzo po czasie (miał być o 20) ale mam nadzieję, że ktoś cierpi na bezsenność tak jak ja i przeczyta, a może nawet zostawi komentarz! Moje standardowe pytanie:
Podobało się?! XD
Dopiero dzisiaj czytam, bo jak już wspominałam u siebie... mama kazała mi schodzić :c
OdpowiedzUsuńDobra, teraz moja opinia. Oczywiście, że się podobało! Nawet nie musisz pytać ;D
Kantin... Ty kmiocie! Obmacywać naszą Olivię? A to zboczuch jeden. Dobrze, że był tam Lysiu ♥.♥
O ezu... Teraz to i ja też zastanawiam się, o kim mówili chłopacy. "Ona" - weź mi dawaj nexty, bo ja chcę wiedzieć! Już! xD
Cudaśny i proszę o nexta. Kiedy dasz? xD
next będzie dziś lub jutro ;3 ;3 ;3 ;3
Usuńnext będzie dziś lub jutro ;3 ;3 ;3 ;3
Usuńnext będzie dziś lub jutro ;3 ;3 ;3 ;3
UsuńWow, jaki entuzjazm. Ale zrozumiałabym po jednym komentarzu xD
UsuńAle i tak się cieszę. A, i jaszcze jedni: MA BYĆ DZISIAJ!!! Zrozumiałaś? xD
Nie no trzy razy się dodał sam XD
UsuńDebra?
Usuń- Czyżby? O Roza, Roza, Rrrrrrozalia – udał głos swojego brata – Jęczałeś tak kilka minut, a ja nie mogłem przez was spać – zwijałam się ze śmiechu – Czekaj najlepsze to było to: O kuuuuuurwa! Tak mi róóóóób.
OdpowiedzUsuńO jprdl! Jebłam, leże i nie wstaję xD
To było po prostu zaje!
"Podobało się?" Oczywiście, że tak :) Nawet bardzo :P
A Kentina zboczeńca za jaja i za drzewo. Przy okazji Dicka powieszę xD
Czekam na next :)
wstań z zimnej podłogi!
Usuńcieszę się, że się podobało <3
Cudowny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńJa ty to robisz, że ryje po każdym twoim rozdziale? xD
Kim jest ta ,,ona"? &#
Kentin -.-
nie wiem dlaczego ryjesz po każdym rozdziale XD
Usuńona jest...
dowiecie się w następnym rozdziale kim jest "ona"
Oczywiście, że się podobało!
OdpowiedzUsuń- Kurwa… - jęknął cicho białowłosy odrywając się od moich ust. Pomógł mi zejść ze stołu – Jak uprawiałeś dziki sex z Rozą na tym stole to ci tego nie wypominałem, a przy każdym posiłku przypominałem sobie tą waszą pozę – warknął.
- Właśnie mi wypomniałeś – stwierdził czarnowłosy – To nie moja wina, że się obudziłeś.
- Czyżby? O Roza, Roza, Rrrrrrozalia – udał głos swojego brata – Jęczałeś tak kilka minut, a ja nie mogłem przez was spać – zwijałam się ze śmiechu – Czekaj najlepsze to było to: O kuuuuuurwa! Tak mi róóóóób.
jebłam,i nie wstaję xp
A co do tajemniczej dziewczyny myślę że to
.
.
.
DEBRA,czy jakoś tak.ZGADŁAM?
kurwa! każdy zgaduje to co wymyślę! XD
Usuńczy ja naprawdę jetem taka przewidywalna?! ;/
a chciałam zrobić niespodziewankę, no trudno
tak to Debra szczerze to sama nie wiem jakie jest jej dokładne imię muszę to sprawdzić XD
kurwa! każdy zgaduje to co wymyślę! XD
Usuńczy ja naprawdę jetem taka przewidywalna?! ;/
a chciałam zrobić niespodziewankę, no trudno
tak to Debra szczerze to sama nie wiem jakie jest jej dokładne imię muszę to sprawdzić XD
no i dlaczego te komentarze dodają się po kilka razy?! 0.0
UsuńHaah, jestem jasnowidzem xD
Usuńo ktorej nex?
OdpowiedzUsuńVIVI
nie wiem ;/
Usuńzłapałam lenia i dziś może nie być nexta :c
ale jeślim miałby być to w godzinach 20:00 - 24:00 XD
nie wiem ;/
Usuńzłapałam lenia i dziś może nie być nexta :c
ale jeślim miałby być to w godzinach 20:00 - 24:00 XD
Pięknie pięknie XD dlaczego wcześniej nie znalazłam tego bloga XD
OdpowiedzUsuń- Z czego się śmiejesz? – spytałam.
OdpowiedzUsuń- Twój brat napisał mi – zaczął czytać – Mógłbyś zaprosić Olivię na noc? Możecie robić, co tylko będziecie chcieli. Ps. Tylko kup prezerwatywy, bo jak Ola będzie w ciąży to będę wymagał dużych alimentów – znów zaczął się śmiać.
- Przemek ty debilu - szepnęłam i walnęłam się otwartą ręką w czoło.
Na spodzie torby były prezerwatywy i żółta karteczka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam:
„Nie wzięłaś kasy, więc ja ci je kupiłem.
Miłego wieczoru ;)”
Boże, co mu odwala?! Spojrzałam w sufit. Do pokoju wszedł Lysnder z talerzem pełnym kanapek.
- Kurwa… - jęknął cicho białowłosy odrywając się od moich ust. Pomógł mi zejść ze stołu – Jak uprawiałeś dziki sex z Rozą na tym stole to ci tego nie wypominałem, a przy każdym posiłku przypominałem sobie tą waszą pozę – warknął.
- Właśnie mi wypomniałeś – stwierdził czarnowłosy – To nie moja wina, że się obudziłeś.
- Czyżby? O Roza, Roza, Rrrrrrozalia – udał głos swojego brata – Jęczałeś tak kilka minut, a ja nie mogłem przez was spać – zwijałam się ze śmiechu – Czekaj najlepsze to było to: O kuuuuuurwa! Tak mi róóóóób.
Jebałam za każdym razem poprostu zwijałam się ze śmiechu
To jest zaje**se.
OdpowiedzUsuń"- Branoc – wyszeptałam i odpłynęłam do krainy morfeusza." BRANOC.... JUŻ TRZECI RAZ COŚ BĘDZIE BRAĆ? .-.
OdpowiedzUsuń- Ja tu jestem – jękną czarnowłosy – I cierpię – dodał. XD PADŁAM <3
OdpowiedzUsuń