piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 19 – Księżniczka ocaliła swojego księcia na białym rumaku przed złym, wstrętnym, brzydkim ogrem…

                Jak na razie w szkole to jest normalnie. Szłam właśnie korytarzem, kiedy zza rogu wyskoczył Kentin. Przytulił mnie tak mocno, że myślałam, że mnie zgniecie. Lys znacząco odkasnął pokazując tym, że mu się to nie podoba.
- Kentin gnieciesz moje narządy wewnętrzne – powiedziałam stłumionym głosem.
- O przepraszam – okręcił mną kilka razy i puścił ze swojego stalowego uścisku.
- Miło cię widzieć – uśmiechnęłam się.
- Jak cię dawno nie widziałem – też się uśmiechnął – Nic ci nie jest – popatrzył na mnie z troską.
- Nic mi nie jest – zapewniłam go.
- A dobrze się czujesz? – ile razy dziś odpowiadałam na to pytanie?
- Tak – spojrzałam na Lysa. Był zamyślony. Nie no mnie się nie ignoruje. Przytuliłam się do niego. Spojrzał na mnie, ale po chwili przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Musimy już iść – spojrzał na Kentina złowrogim wzrokiem.
- Cześć Ola. Do zobaczenia później – on także mierzył Lysa wzrokiem, który mógłby zabić.
- Nie sądzę, że zobaczycie się później – powiedział białowłosy lodowatym tonem. Spojrzałam na niego dziwnie. Złość malowała się na jego twarzy.
- Nie masz prawa decydować za Olivię – odparł brązowowłosy. Lysander mocniej zacisnął palce na moich plecach i zamknął oczy. Jakby próbował się uspokoić.
- Owszem mam – beszczel! Przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Olivia pozwolisz sobie na takie traktowanie? – spytał zielonooki.
- Nie… - szepnęłam.
- Więc co powinnaś zrobić? – uśmiechnął się.
- Zamknij się – warknął ostrzegawczo różnooki. Wyrwałam się z jego niedźwiedziego uścisku.
- Daj dojść do słowa Oli – stwierdził – Co powinnaś zrobić?
- Wydrzeć się na niego tak, że aż w pięty mu pójdzie? – spytałam niepewnie.
- Właśnie – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Nie powiem nie za bardzo mi się to spodobało, bo jego ręka leżała na moim biuście. Posłałam Lysowi spojrzenie „Spójrz na jego rękę i ratuj!”. Dobrze, że białowłosy jest kompetentny, bo zaraz zareagował. Uderzył Kentina w twarz. Uuu będzie śliwa. Szybko pobiegłam schować się za jego plecy.
- Nie masz prawa jej dotykać – powiedział jeszcze i odwrócił się w moją stronę – Nic ci nie jest? – spytał. Wtedy ktoś, a raczej Kentin złapał go za ramię. Lys odwrócił się i dostał tak, że miał rozciętą wargę. Oddał brązowowłosemu najwidoczniej dwa razy mocniej, bo aż go odrzuciło. Wokół nas zgromadziła się grupka gapiów. Ktoś musiał pójść po Nataniela, bo się tu zjawił.
- Co tu się dzieje?! – rozdzielił chłopaków. Żaden nic nie powiedział – Do dyrektorki! Obydwaj! I to w podskokach! A wy na co tu czekacie?! Na zbawienie?! Rozejść się już! – wszyscy poszli w swoje strony. Pobiegłam na dziedziniec.  Idiotka! Trzeba było odejść z Lysem, a nie stać jak debilka. Zaczęłam płakać. Dzwonek na lekcje, a mam gdzieś lekcje. Wypłakałam się i zrobiło mi się lepiej. Włączyłam grę na telefonie. Trzeba w niej przesuwać diamenty i jak jest trzy w pionie lub poziomie to rozbijają się. Taka to gra na odmóżdżenie. Doszłam, aż do poziomu 7! Aaaa! Nigdy do tego poziomu nie doszłam. I co teraz?! Czas mi się kończy, a nie widzę żadnych par, a raczej trójek!
- Przesuń różowe serduszko z żółtym kółkiem – ktoś powiedział.
- Dzięki! Tak! Tak! Tak! Poziom ósmy! Kto jest mistrzem?! Ja jestem mistrzem! – usłyszałam śmiech.  Śmiech, który znam i kocham. Lysander. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się.
- Mogę teraz ja? – spytał. Podałam mu telefon i patrzyłam jak jego długie, smukłe palce zgrabnie przesuwają się po dotykowym ekranie – Przeszedłem ci do poziomu dziewiątego – podał mi telefon.
- Dzięki. Nie jesteś na mnie zły? – zapytałam cicho.
- Czemu miałbym być zły? Za to, że jakiś zboczeniec cię obmacuje? – zaśmiał się. Wyjął papierosy i zapalił jednego.
- Ty palisz? – zdziwiłam się.
- Czasem jak się zdenerwuje – odparł i się zaciągnął.
- Aha… - odparłam cicho. Potem już nic nie mówił, a ja nie chciałam go denerwować. Włączyłam program do rysowania na telefonie. Zaczęłam bazgrać serduszko. Tak trochu nudno – Masz jakąś karę? – spytałam cicho.
- Nie – wyrzucił niedopałek – Pokrzyczała i kazała podać mi rękę temu… temu – szukał odpowiedniego słowa – temu zboczeńcowi – wyjął kolejnego papierosa. Chyba wkurzyłam go na maxa.
- Przepraszam – przytuliłam się do niego.
- Też powinienem cię przeprosić – pocałował mnie w policzek. Już chciałam go pocałować, ale zobaczyłam, że ma rozciętą wargę. Patrzył na mnie wyczekująco – Długo mam jeszcze czekać?
- Nici z całowania – oświadczyłam.
- Czemu? – zmarszczył brwi.
- Masz rozciętą wargę – oznajmiłam i spojrzałam na swoje buty. Złapał za moją brodę i podniósł moją głowę tak, żebym patrzyła w jego oczy.
- A ciul z tym – pocałował mnie. Smakował papierosami. Nie był to mój ulubiony smak, ale samo uczucie było niesamowite – Cholera – syknął, gdy przypalił sobie rękę papierosem. Wyrzucił go.  Delikatnie uniosłam jego dłoń i podmuchałam poparzone miejsce.
- Do wesela się zagoi – pocieszyłam go. Usłyszałam dźwięk oznajmujący, że dostałam sms’a. spojrzałam na telefon. Przemek:
„Mogłabyś dziś nocować u jakiejś koleżanki?
Lub Lysa? ^^”
                Nagle usłyszałam, że Lysander dostał wiadomość. Zaśmiał się.
- Z czego się śmiejesz? – spytałam.
- Twój brat napisał mi – zaczął czytać – Mógłbyś zaprosić Olivię na noc? Możecie robić, co tylko będziecie chcieli. Ps. Tylko kup prezerwatywy, bo jak Ola będzie w ciąży to będę wymagał dużych alimentów – znów zaczął się śmiać.
- Przemek ty debilu - szepnęłam i walnęłam się otwartą ręką w czoło.
- No to, co? Skorzystamy z jego pozwolenia? – komicznie poruszył brwiami. Zaśmiałam się.
- A czemu by nie? – odparłam – Tylko wcześniej muszę wpaść po piżamę i ubrania na jutro…
- Pożyczymy samochód Leo i pojedziemy – powiedział.
- Okej. Chodźmy na resztę lekcji – pociągnęłam go za rękę.
                Zaraz po lekcjach udaliśmy się do domu białowłosego. Przez całą drogę trzymaliśmy się za ręce. Szliśmy parkiem. Rozmawialiśmy na mało ważne tematy. Było całkiem przyjemnie. Minęliśmy właśnie aptekę, kiedy Lys spytał:
- No to idziemy po te prezerwatywy? – zaśmiał się.
                Po chwili byliśmy w domu różnookiego. Zdjęliśmy buty, kurtki i siedzieliśmy w salonie. Byłam cholernie zmęczona. Ułożyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej i tak jak wczoraj wsłuchiwałam się w bicie jego serca. „Puk, puk, puk, puk” najpiękniejsza muzyka pod słońcem. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Wdychałam jego zapach. Prawie zasypiałam.
- Śpisz? – usłyszałam szept Lysa.
- Nie – odparłam i podniosłam głowę, żeby spojrzeć na niego. Oczy same mi się zamykały. Ziewnęłam – Ale chętnie bym zasnęła – dodałam i ułożyłam głowę  z powrotem na klatkę piersiową Lysa.
- Dobranoc – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
- Branoc – wyszeptałam i odpłynęłam do krainy morfeusza.
                Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w pokoju Lysa. Spojrzałam w stronę okna. Na dworze robiło się szaro. Ziewnęłam i przeciągnęłam się. Zamruczałam jak kot. Znów zamknęłam oczy. Usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę. Lysander…
- Obudziłem cię? – spytał i usiadł na brzegu łóżka.
- Nie – wdrapałam się na jego kolana. Zamknęłam oczy i przytuliłam się do niego. Położył mnie na łóżku i po chwili leżał obok mnie.
- Kocham cię – powiedział i zaczął mnie całować. Leniwie oddawałam pocałunki. Właściwie to jeszcze spałam.  Gdy się rozbudziłam zaczęłam całować jego szyję. W nagrodę dostałam pomruk zadowolenia. Teraz on całował mój dekolt. Wpił się w moje usta. Nasze języki walczyły o dominację. Szczerze miałam gdzieś, kto wygra. Z wielkim trudem oderwałam się od niego, bo musiałam do łazienki. Skradłam mu ostatniego całusa i chwiejnym krokiem powędrowałam do łazienki. Gdy wracałam zobaczyłam czerwone włosy w salonie.
- Kastiel? – spytałam.
- A kto by inny? – zadrwił.
- No nie wiem… - odparłam – Skąd się tu wziąłeś? – spytałam.
- Wszedłem drzwiami – coś jest nie tak. Przedtem nie był dla mnie taki oschły.
- Lysander wie, że tu jesteś? – zobaczyłam, że w ręce trzyma piwo.
- Nie – krótka odpowiedź.
- Lysander! – ryknęłam ile sił w płucach. Kastiel odkręcił głowę w moją stronę. Miał podbite oko. Białowłosy dosłownie przybiegł do salonu.
- Olcia? Co się stało? – spojrzał na mnie – Kas, co ty tu robisz?
- Ona wróciła… - powiedział złowrogim głosem. Białowłosy zamarł w bezruchu.
- To ona podbiła ci oko? – spytał. Kastiel pokiwał twierdząco głową, a ja zastanawiałam się kto to „ona”.
- Kto wrócił? – spytałam.
- Ja już pójdę – stwierdził brązowooki – Lys, stary zostawiam ci piwo – wskazał na stół, na którym stało cztery piwa. Czerwonowłosy wyszedł, a Lys mnie przytulił.
- Kto wrócił? – spytałam drugi raz.
- Nikt ważny – odparł głaszcząc mnie po plecach.
- Widziałam, że się zdenerwowałeś jak Kastiel to powiedział – chciałam wiedzieć, o co chodzi.
- Słonko, to naprawdę nie ważne. Przecież powiedziałbym ci – przytulił mnie mocniej.  Westchnęłam.
- Skoro nie chcesz to mi nie mów – oderwałam się od jego.
- To nie tak, że nie chcę ci powiedzieć… - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie było tematu, ok? – spytałam.
- Ok – odparł – Twój brat przywiózł ci rzeczy – powiedział.
- Ooooo miło z jego strony – coś musi być nie tak – Gdzie one są.
- W moim pokoju. Chodź pokażę ci – poszliśmy do sypialni. W kącie rzeczywiście stała torba. Położyłam ją na łóżku i zaczęłam wyjmować rzeczy. Jakieś dżinsy, bluza w kwiatki, szara koszulka, czysta bielizna, szczotka do włosów, szczoteczka do zębów. Hmmmm… nie ma nic podejrzanego, a jednak myliłam się. Na spodzie torby były prezerwatywy i żółta karteczka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam:
„Nie wzięłaś kasy, więc ja ci je kupiłem.
Miłego wieczoru  ;)”
Boże, co mu odwala?! Spojrzałam w sufit. Do pokoju wszedł Lysnder z talerzem pełnym kanapek.
- Pomyślałem, że zjemy kolację w łóżku – uśmiechnął się.
- Słyszałam, że je się śniadania w łóżku, ale żeby kolację? Warto spróbować  - szybko włożyłam swoje rzeczy do torby. Położyliśmy się na łóżku i zaczęliśmy jeść. Zjadłam kilka kanapek i przypomniałam sobie, że Przemek nie spakował mi piżamy.
- Co się stało? – spytał białowłosy, kiedy usłyszał moje westchnięcie.
- Przemek nie spakował mi piżamy – odparłam.
- Możesz przecież spać bez – uśmiechnął się. Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem – Żartowałem przecież – mina mu zrzedła. Podszedł do szafy i wyjął z niej tiszert koloru brzoskwiniowego – W tym możesz spać – podał mi bluzkę.
- Dziękuję – pocałowałam go w policzek.  Poszłam do łazienki. Zrobiłam, co miałam zrobić i wyszłam z niej. Trochę głupio się czułam w tej koszulce, bo dosłownie topiłam się. Weszłam do pokoju. Lysander leżał na łóżku. Powiedziałam mu, że może iść do łazienki. Ociągając się wstał i wyszedł. Wskoczyłam pod kołdrę.  Po kilku minutach Lys był obok mnie. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Wtuliłam się w niego. Znów zaczęłam się zastanawiać, kto to „ona”. Na pewno jest to ktoś ważny dla Lysa, bo cały się spiął, gdy Kastiel mówił o niej. Podbiła mu oko. Suka musi być dobra. Lysander przecież powiedział, że jest nikim ważnym. Przeszłam do drugiego nurtującego mnie tematu. A mianowicie Kentina. Co mu odwaliło? Czy będziemy się przyjaźnić? Czy znów zacznie mnie obmacywać? Czy zrobi coś wbrew mojej woli? To ostatnie pytanie było najgorsze. A co jeśli spróbuje zrobić to, co Dake? Zadrżałam. Lysander przytulił mnie do siebie mocniej. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Nic mi nie grozi, gdy jest przy mnie… Z taką myślą zasnęłam.
- Aaaaaaaaa! – obudziłam się z krzykiem i cała zalana potem i łzami.
- Ciiii – poczułam czyjeś ręce na moim ciele – Spokojnie. Nic ci nie grozi – mówił spokojnym głosem. Wtuliłam się w niego. Cicho płakałam, ale zaraz zasnęłam.
                Ranek. Taki piękny, cudowny ranek. Kto go do kurwy nędzy wymyślił, co?! Przyznać się bez bicia! Bo jak zacznę bić to będzie źle, oj źle.
- Wstawaj – usłyszałam głos Lysandra przy moim uchu. Wymruczałam coś pod nosem. A idź w pieruny i daj mi spać – Nie każ mi iść po wiadro z wodą – ostrzegł.
- Nie odważysz się – wymruczałam.
- A założymy się? – mrukną tuż przy moich ustach. Jego oddech owinął moją twarz.
- Pocałuj mnie – szepnęłam.
- Mogłabyś powtórzyć, bo nie słysz… - nie dałam mu skończyć zdania. Droczył się ze mną. Pociągnęłam go za te kudły i pocałowałam.  O tak czuję się spełniona – Gdzie tak agresywnie? Wyrwałaś mi włosy – poskarżył się. Ale zaraz zaczął się śmiać.
- Trzeba było nie udawać głuchego – uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy – Idę do łazienki – oznajmiłam i wyjęłam z torby ubrania. Weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i uczesałam.  Wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni. Lys smażył jajecznicę. Mmmmm… pysznie pachnie.
- Mogłabyś dokończyć smażyć? Pójdę się ubrać – dopiero teraz zobaczyłam, że jest tylko w bokserkach.
- Jasne – odebrałam od niego drewniane coś. Nigdy nie zastanawiałam się jak to się nazywa. Poszedł do łazienki. Po kilku minutach znów stał obok mnie.
- Nie zrobiłaś sobie krzywdy? – zadrwił ze mnie. Uśmiechnęłam się.
- Jakimś cudem – także się uśmiechnął. Prawdę mówiąc potrafię świetnie gotować. W końcu mam brata, który ma swoją knajpę. Wyłączył gaz i pocałował mnie. Oddałam pocałunek. Po chwili całowaliśmy się jak opętani. Nasze języki walczyły o dominację. Zaczęłam pieścić jego szyję. Zamruczał niczym kot co bardzo mnie bardzo zadowoliło. Przygryzłam jego gładką skórę szyi. Jęknął z podniecenia. Delikatnie popchnął mnie na stół i zaczął obcałowywać bez opamiętania. Wpiłam się w jego usta bezkarnie wpychając język do jego ust. Jęknęłam z zadowolenia, kiedy przygryzł go lekko. Leżałam na stole, z ten wariat całował moją szyję. Gładził mnie po udach, brzuchu, ramionach. Po raz kolejny zatraciliśmy się w namiętnym pocałunku.
- O Boże! A ja jem na tym stole! – usłyszeliśmy krzyk Leo. Lysander mówił, że spędzi tą noc u Rozy. Pewnie teraz od niej wrócił.
- Kurwa… - jęknął cicho białowłosy odrywając się od moich ust. Pomógł mi zejść ze stołu – Jak uprawiałeś dziki sex z Rozą na tym stole to ci tego nie wypominałem, a przy każdym posiłku przypominałem sobie tą waszą pozę – warknął.
- Właśnie mi wypomniałeś – stwierdził czarnowłosy – To nie moja wina, że się obudziłeś.
- Czyżby? O Roza, Roza, Rrrrrrozalia – udał głos swojego brata – Jęczałeś tak kilka minut, a ja nie mogłem przez was spać – zwijałam się ze śmiechu – Czekaj najlepsze to było to: O kuuuuuurwa! Tak mi róóóóób.
- Nie żyjesz gnojku – powiedział złowieszczym głosem i zaczął do niego podchodzić. Lysandrowi mina zrzedła. Chyba zdał sobie sprawę, że przegiął.
- Jakoś żyję – stwierdził.
- Jeszcze – odparł jego brat.
- A mogę się pożegnać z moją ukochaną? – spytał.
- Możesz, masz pięć minut – Leo spojrzał na zegarek.
- Kocham cię skarbie – powiedział tłumiąc śmiech i pocałował mnie – Na moim grobie wygraweruj napis „wczoraj stał na skraju otchłani, lecz dziś zrobił wielki krok naprzód” dobrze? – pokiwałam głową przygryzając wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem – I nie rób tak, bo zaraz nie wytrzymam i będę się kochać z tobą na tym stole i na oczach mojego rodzonego brata – powiedział pokazując na moją wargę.
- Dobrze – wyszeptałam całując go – Tam będzie ci lepiej – prawie sikałam ze śmiechu, chodź wciąż się powstrzymywałam, żeby nie wybuchnąć.
- Twoje pięć minut minęło – oznajmił Leo.
Różnooki zaczął uciekać. Już nie wtrzymałam i śmiałam się nieopanowanie. Tylko żeby sąsiedzi nie przyszli ze skargami. Bracia byli w salonie i krzyczeli. Zaciekawiona, co się tam dzieje poszłam do nich. Lysander leżał przygwożdżony na podłodze, a jego brat wykręcał mu rękę.
- Dajesz Lys! – krzyknęłam – To, że jest większy i starszy nie znaczy, że jest silniejszy.
- To nie ty leżysz pod nim – warknął.
- No patrz jak go położę na łopatki! – krzyknęłam i rzuciłam się na Leo. Ten runą spadając z Lysa na podłogę. Dumna z siebie wstałam z gleby i pomogłam wstać białowłosemu
– Księżniczka ocaliła swojego księcia na białym rumaku przed złym, wstrętnym, brzydkim ogrem – powiedział różnooki.
- Ja tu jestem – jękną czarnowłosy – I cierpię – dodał.
- Nie trzeba było igrać z moją księżniczką – oświadczył mu Lys – Idziemy zjeść te śniadanie? – spytał po chwili, a ja czułam, że jestem czerwona.
- Koło ratunkowe telefon do przyjaciela! – krzykną czarnooki, gdy wchodziliśmy do kuchni.
                Zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy do szkoły. Znów zaczęłam się zastanawiać, kim jest „ona”. Na rozmyślaniu o tym kimś minął mi cały dzień.

Dodałam rozdział trochę, bardzo po czasie (miał być o 20) ale mam nadzieję, że ktoś cierpi na bezsenność tak jak ja i przeczyta, a może nawet zostawi komentarz! Moje standardowe pytanie:
Podobało się?! XD 

24 komentarze:

  1. Dopiero dzisiaj czytam, bo jak już wspominałam u siebie... mama kazała mi schodzić :c
    Dobra, teraz moja opinia. Oczywiście, że się podobało! Nawet nie musisz pytać ;D
    Kantin... Ty kmiocie! Obmacywać naszą Olivię? A to zboczuch jeden. Dobrze, że był tam Lysiu ♥.♥
    O ezu... Teraz to i ja też zastanawiam się, o kim mówili chłopacy. "Ona" - weź mi dawaj nexty, bo ja chcę wiedzieć! Już! xD
    Cudaśny i proszę o nexta. Kiedy dasz? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. next będzie dziś lub jutro ;3 ;3 ;3 ;3

      Usuń
    2. next będzie dziś lub jutro ;3 ;3 ;3 ;3

      Usuń
    3. next będzie dziś lub jutro ;3 ;3 ;3 ;3

      Usuń
    4. Wow, jaki entuzjazm. Ale zrozumiałabym po jednym komentarzu xD
      Ale i tak się cieszę. A, i jaszcze jedni: MA BYĆ DZISIAJ!!! Zrozumiałaś? xD

      Usuń
    5. Nie no trzy razy się dodał sam XD

      Usuń
  2. - Czyżby? O Roza, Roza, Rrrrrrozalia – udał głos swojego brata – Jęczałeś tak kilka minut, a ja nie mogłem przez was spać – zwijałam się ze śmiechu – Czekaj najlepsze to było to: O kuuuuuurwa! Tak mi róóóóób.

    O jprdl! Jebłam, leże i nie wstaję xD
    To było po prostu zaje!

    "Podobało się?" Oczywiście, że tak :) Nawet bardzo :P

    A Kentina zboczeńca za jaja i za drzewo. Przy okazji Dicka powieszę xD

    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wstań z zimnej podłogi!
      cieszę się, że się podobało <3

      Usuń
  3. Cudowny rozdział *-*
    Ja ty to robisz, że ryje po każdym twoim rozdziale? xD
    Kim jest ta ,,ona"? &#
    Kentin -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem dlaczego ryjesz po każdym rozdziale XD
      ona jest...
      dowiecie się w następnym rozdziale kim jest "ona"

      Usuń
  4. Oczywiście, że się podobało!

    - Kurwa… - jęknął cicho białowłosy odrywając się od moich ust. Pomógł mi zejść ze stołu – Jak uprawiałeś dziki sex z Rozą na tym stole to ci tego nie wypominałem, a przy każdym posiłku przypominałem sobie tą waszą pozę – warknął.
    - Właśnie mi wypomniałeś – stwierdził czarnowłosy – To nie moja wina, że się obudziłeś.
    - Czyżby? O Roza, Roza, Rrrrrrozalia – udał głos swojego brata – Jęczałeś tak kilka minut, a ja nie mogłem przez was spać – zwijałam się ze śmiechu – Czekaj najlepsze to było to: O kuuuuuurwa! Tak mi róóóóób.

    jebłam,i nie wstaję xp

    A co do tajemniczej dziewczyny myślę że to
    .

    .

    .

    DEBRA,czy jakoś tak.ZGADŁAM?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurwa! każdy zgaduje to co wymyślę! XD
      czy ja naprawdę jetem taka przewidywalna?! ;/
      a chciałam zrobić niespodziewankę, no trudno
      tak to Debra szczerze to sama nie wiem jakie jest jej dokładne imię muszę to sprawdzić XD

      Usuń
    2. kurwa! każdy zgaduje to co wymyślę! XD
      czy ja naprawdę jetem taka przewidywalna?! ;/
      a chciałam zrobić niespodziewankę, no trudno
      tak to Debra szczerze to sama nie wiem jakie jest jej dokładne imię muszę to sprawdzić XD

      Usuń
    3. no i dlaczego te komentarze dodają się po kilka razy?! 0.0

      Usuń
    4. Haah, jestem jasnowidzem xD

      Usuń
  5. o ktorej nex?

    VIVI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem ;/
      złapałam lenia i dziś może nie być nexta :c
      ale jeślim miałby być to w godzinach 20:00 - 24:00 XD

      Usuń
    2. nie wiem ;/
      złapałam lenia i dziś może nie być nexta :c
      ale jeślim miałby być to w godzinach 20:00 - 24:00 XD

      Usuń
  6. Pięknie pięknie XD dlaczego wcześniej nie znalazłam tego bloga XD

    OdpowiedzUsuń
  7. - Z czego się śmiejesz? – spytałam.
    - Twój brat napisał mi – zaczął czytać – Mógłbyś zaprosić Olivię na noc? Możecie robić, co tylko będziecie chcieli. Ps. Tylko kup prezerwatywy, bo jak Ola będzie w ciąży to będę wymagał dużych alimentów – znów zaczął się śmiać.
    - Przemek ty debilu - szepnęłam i walnęłam się otwartą ręką w czoło.

    Na spodzie torby były prezerwatywy i żółta karteczka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam:
    „Nie wzięłaś kasy, więc ja ci je kupiłem.
    Miłego wieczoru ;)”
    Boże, co mu odwala?! Spojrzałam w sufit. Do pokoju wszedł Lysnder z talerzem pełnym kanapek.

    - Kurwa… - jęknął cicho białowłosy odrywając się od moich ust. Pomógł mi zejść ze stołu – Jak uprawiałeś dziki sex z Rozą na tym stole to ci tego nie wypominałem, a przy każdym posiłku przypominałem sobie tą waszą pozę – warknął.
    - Właśnie mi wypomniałeś – stwierdził czarnowłosy – To nie moja wina, że się obudziłeś.
    - Czyżby? O Roza, Roza, Rrrrrrozalia – udał głos swojego brata – Jęczałeś tak kilka minut, a ja nie mogłem przez was spać – zwijałam się ze śmiechu – Czekaj najlepsze to było to: O kuuuuuurwa! Tak mi róóóóób.

    Jebałam za każdym razem poprostu zwijałam się ze śmiechu

    OdpowiedzUsuń
  8. "- Branoc – wyszeptałam i odpłynęłam do krainy morfeusza." BRANOC.... JUŻ TRZECI RAZ COŚ BĘDZIE BRAĆ? .-.

    OdpowiedzUsuń
  9. - Ja tu jestem – jękną czarnowłosy – I cierpię – dodał. XD PADŁAM <3

    OdpowiedzUsuń