Leżę na kanapie w domu mojego czerwonowłosego przyjaciela. Próbuję
zasnąć, ale nie mogę. Przeszkadzają mi w tym moje myśli. Dlaczego on to zrobił?
To jedno pytanie krążyło w mojej głowie. Obrazek, który przedstawiał
fioletowłosą i Lysa nie chciał opuścić mojej głowy. Płakałam w poduszkę.
Przypomniała mi się piosenka Ewy Farny „Bez łez”. Uśmiechnęłam się do swoich
myśli. Po chwili nuciłam ją pod nosem płacząc „Bez łez trzeba przeżyć tą noc…”.
Tak łatwo powiedzieć. „… bez łez. Jak to jak to jak to jak? To tak. Jest
ryzyko, że skończy się źle…” o tak. Ta misja zakończyła się niepowodzeniem. Poczułam,
że płaczę jeszcze bardziej. Usłyszałam kroki na schodach.
- Mała? –
usłyszałam zaspany głos Kastiela. Czyli, że nie łkałam tak cicho jak mi się
wydawało? – Maleńka? Płaczesz? – przysiadł na kanapie obok mnie – Co się stało?
– głaskał mnie po plecach. Nie wiedziałam, że może być taki opiekuńczy.
Usiadłam i spojrzałam na niego.
- Powiedz,
dlaczego to tak boli? – załkałam. Posadził mnie na swoich kolanach.
- Wiesz, że nie
za bardzo lubię Nataniela? – pokiwałam twierdząco głową i wtuliłam się w niego
płacząc – Kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ja, Nataniel i Lysander –
„Lysander” powtarzałam to słowo w myślach jak w amoku. Rozpłakałam się jeszcze
bardziej – Poznałem dziewczynę, w której zakochałem się dosłownie od pierwszego
wejrzenia i to z wzajemnością. Razem chcieliśmy zostać sławni. Prawie to
osiągnęliśmy. Kiedyś, gdy przechodziłem obok pokoju gospodarzy – poczułam jak
napina mięśnie, ale wciąż głaskał mnie po plecach – usłyszałem jęki rozkoszy.
Każdy wie, że jestem wścibski. Zajrzałem do środka. Zobaczyłem jak mój
najlepszy kumpel – Nataniel całuję moją dziewczynę. Po tym wydarzeniu zerwałem
z nią, a Nataniela znienawidziłem. Ta dziewczyna osiągnęła to, do czego
dążyliśmy. Została sławna, a mnie porzuciła jak śmiecia. Z resztą tak jak
Nataniela – zaśmiał się – Była małą intrygantką. Skłóciła mnie i blondasa.
Właśnie do tego dążyła. Nie wybaczyłem mu i nie wybaczę. Mógł ją odepchnąć
zrobić cokolwiek, ale nie zrobił tego tylko perfidnie ją całował. Nie chcę wiedzieć,
co by zrobili gdybym im wtedy nie przerwał – zacisną palce na moich plecach,
ale po chwili powrócił do poprzedniej pieszczoty – Uwierz mi wiem jak to boli,
ale dlaczego nie mam pojęcia… - nie wiedziałam, co powiedzieć, więc przytuliłam
go, a on pocałował mnie w czubek głowy – Po tym wydarzeniu zmieniłem się i to
jak widać na gorsze… - trwaliśmy w tej pozycji kilka minut, kiedy odezwał się
brązowooki – No dość tych smętów mała – zepchał mnie ze swoich kolan tak, że
wylądowałam tyłkiem na podłodze – Wstawaj idziemy zjeść lody – pomógł mi się
podnieść i klepną mnie w tyłek. Czułam się trochę niezręcznie, bo byłam w
czarnym sięgającym mi połowy ud tiszercie Kasiela i majtkach. Czułam, że robię
się lekko czerwona. Dobrze, że było ciemno. Poszliśmy do kuchni i czerwonowłosy
zapalił światło. Z zamrażali wyją kilka pudełek lodów. Truskawkowe,
czekoladowe, toffi, o smaku gumy balonowej, bananowe i śmietankowe.
- No, które
wybierasz mała? – patrzyłam na pudełka świecącymi się oczami.
- Czekoladowe –
odparłam wycierając ślinkę, która prawie ściekła kącikiem moich ust. Kastiel
podał mi je śmiejąc się – Dzięki duży – po chwili dostałam też łyżkę.
Brązowooki zabrał resztę lodów i poszliśmy do salonu. Włączył horror. Jedliśmy
lody ze wszystkich pudełek. Kilka razy prawie zwymiotowałam przez te okropne
sceny w filmie, ale jakoś dałam radę. Gdy film skończył się ja prawie posrałam
się ze strachu, gdy usłyszałam jakiś hałas. Okazał się być to Demon, który szwendał
się po mieszkaniu.
- Boisz się? –
spytał czerwonowłosy.
- I to nawet
nie wiesz jak… - przyznałam się bez bicia.
- To może
będziesz spała ze mną? – zapytał z szelmowskim uśmiechem.
- Ty zrobiłeś
to specjalnie – posłałam mu złowieszcze spojrzenie – Echhhh… skoro nalegasz,
ale biorę go ze sobą – wskazałam na różowy kocyk. Zaśmiał się. Wzięłam kocyk i
powędrowaliśmy na górę. Wskoczyłam do łóżka. Po chwili Kastiel leżał obok mnie.
Delikatnie mnie objął i zaczął głaskać moje udo. Trochę się zdziwiłam, ale było
mi tak dobrze. Potem głaskał mnie od ramienia, aż do uda. Wydałam z siebie
pomruk zadowolenia. Usłyszałam jeszcze cichy śmiech brązowookiego. Przytuliłam
się do niego i kocyka bardziej. Po kilku minutach zasnęłam.
Rano obudził mnie miły dotyk.
Ktoś dotykał mojej twarzy. Głaskał mnie po ramieniu, udach, brzuchu i nawet
tyłku. Długo jeszcze mogłabym tak leżeć i być pieszczona, ale zmusiłam się do
otworzenia oczu. To, co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Obok
mnie leżał Lysander. Głaskał mnie badając każdy zakamarek mojego ciała w
skupieniu. Chyba nawet nie zauważył, że się obudziłam, bo nie przestawał mnie
pieścić.
- Co ty tu
robisz?! – warknęłam i zepchałam jego dłoń z ramienia.
- Boże Olivia!
Nawet nie wiesz jak się martwiłem – chciał mnie przytulić, ale gwałtownie
wstałam z łóżka. Przyjrzałam się białowłosemu. Wyglądał… strasznie. Ogromnie
cienie pod oczami jakby nie spał całą noc.
- Co ty tu
robisz?! – powtórzyłam swoje pytanie.
- Chcecie
śniada… - do pokoju wparował Kastiel. Lys zerwał się z łóżka i przytulił mnie
do siebie tym samym zakrywając moje ciało. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że
tiszert zawiną się tak, że widać mi majtki. Szybko go poprawiłam i odepchnęłam
różnookiego.
- Ale siara –
powiedziałam czerwieniąc się.
- Jak dla mnie
to był nawet miły widok – stwierdził Kastiel i zaczął się śmiać. Lysander
posłał mu lodowate spojrzenie i przestał – Myślę, że chcecie porozmawiać, więc
ja… - opuścił to pomieszczenie.
- Olivia,
posłuchaj. To nie… - zaczął Lys, ale ja mu przerwałam.
- To nie tak
jak myślisz – udałam jego głos, który tak kochałam – A jak?! Jak do chuja jak?!
Chcesz mi powiedzieć, że to nie tak jak myślę i nie całowałeś się z tą
wywłoką?! Ty zapewne ratowałeś jej życie, bo jadowity wąż ugryzł ją w wargę i
musiałeś wyssać jad, tak?!
- Olivia!
Posłuchaj i nie przerywaj mi! – ryknął i złapał mnie za ramiona. Zaczęłam
płakać. Ja go kocham! Tak bardzo chciałabym się rzucić na niego i wycałować go
za wszystkie czasy – Popełniłem błąd. I to może niewybaczalny. Ale chcę cię
prosić byś spróbowała mi wybaczyć. Daj mi tą jedyną, ostatnią szansę. Wiedz, że
nie ośmielę się jej nigdy zmarnować. A wiesz, dlaczego? – pokręciłam przecząco
głową – Bo cię kocham śpiochu – uśmiechnął się i pocałował mnie tak zachłannie.
Nie delikatnie jak miał to w zwyczaju, ale z pożądaniem, od którego, aż drżał.
Leniwie oddałam ten pocałunek i pozostawiłam mu wolną rękę. Wepchał swój język
w moją buzię tak władczo. Nasze języki walczył o dominację. Bezczelnie
penetrował wnętrze mojej buzi, a mi to się podobało. Bardziej ścisnął moje
ramiona, że aż wydałam jęk bólu. To chyba dało mu do myślenia, bo go poluźnił,
ale za to przyciągnął bardziej do siebie. Stykaliśmy się ciałami. Zaczął
pieścić moje piersi. Westchnęłam z zadowolenia. Potem całował moją szyję, a ja
nie protestowałam. Po chwili ja przejęłam pałeczkę i zostawiałam mokre ślady na
jego szyi. Wydał z siebie jęk rozkoszy.
Straciliśmy panowanie nad sobą. Zerwałam z niego koszulę i popchnęłam na
łóżko. Położyłam się na niego i zaczęłam zostawiać mokrą ścieżkę z pocałunków.
Nie wiem jak to zrobił, ale teraz to on leżał na mnie. Całował moje ramię, z
którego zsunęła się bluzka. Potem przyszła kolej na szyję. Nagle moja bluzka
powędrowała na podłogę. Teraz byłam w samej bieliźnie. Leniwie zaczął obcałowywać
moje piersi jakby chciał się nimi nacieszyć. Przygniatał mnie swoim ciężarem
ciała. Był ciężki i to bardzo. Czułam, że zaraz połamie mi jakąś kość, ale nie
chciałam przerwać tej chwili rozkoszy. W końcu nie wytrzymałam.
- Lys –
jęknęłam płaczliwie – Jesteś ciężki… - chyba zrozumiał, bo zszedł ze mnie i
delikatnie mnie podnosząc posadził na swoich kolanach i przytulił mocno do
siebie.
- Przepraszam –
wyszeptał w moje włosy i pocałował mnie za uchem. Rozpłakałam się. Ja go
kocham, ale czy będę mogła mu to wybaczyć? – Dlaczego płaczesz? – przycisnął
mnie do swojej piersi jeszcze bardziej. Delikatnie głaskał moje plecy.
- Bo ja cię
kocham… - załkałam.
- Olcia ja też
cię kocham i to nie jest powód do płaczu, rozumiesz? Spójrz mi w oczy –
powiedział władczym tonem – Nie wymagam od ciebie, że mmi wybaczysz.
- Wybaczam –
poczułam jak to, co wczoraj zjadłam podchodzi mi do gardła. Wyrwałam się z jego
silnych ramion, które nie chciały mnie wcale puścić i pognałam do łazienki.
Kurczowo złapałam się deski klozetowej i opróżniłam swój żołądek. Gdy było już
po wszystkim powiedziałam do swojego odbicia w lustrze:
- Nigdy więcej
lodów o pierwszej w nocy…
Wzięłam płyn do płukania ust i
jakiś plastikowy kubeczek, który stał na jednej z półek. Kastiel chyba się nie pogniewa,
gdy go użyję, co nie? Nie myśląc nad tym więcej nalałam do niego płynu i
dokładnie wypłukałam usta. Jeszcze będzie ode mnie śmierdziało…
- Kochanie, co
się dzieje? – zapytał pukając do drzwi Lys – Mogę wejść? – spytał łagodnie.
- Tak –
odparłam i zobaczyłam, że ma w ręku mój tiszert. No w zasadzie to Kastiela.
- Proszę –
podał mi ubranie – Załóż coś na siebie, bo Kastiel padnie na zawał – uśmiechnął
się. Grzecznie nałożyłam ubranie – Co się stało? – przytulał mnie.
- Zatrułam się
czymś – wyszeptałam tuląc się do niego.
- Może zawieść
cię do lekarza? – martwił się.
- Nie trzeba –
odparłam.
- O matko i
córko jedyna! – wydarł się Kastiel. Pobiegliśmy do miejsca hałasu, którym
okazał się jego pokój obawiając się najgorszego – Co wyście tutaj zrobili?! –
wydarł się w naszą stronę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie wyglądało tak
źle. Poduszki, kołdra i prześcieradło leżały na ziemi. Krzesło było
przewrócone, a jakiś wazonik, który prawdopodobnie stał na biurku był rozbity.
- My? – Lys
udał zdziwienie – Nic.
- Sprzątacie to
– odparł – Mała, wczoraj uprałem ci ubrania, bo były w błocie. Leżą na pralce w
łazience.
- Nie trzeba
było… - niedane było mi dokończyć.
- Nie wmawiaj
mi, że nie trzeb było dobra? – oburzył się i opuścił pokój tym samym
zostawiając mnie i Lysa z tym bałaganem.
***
Ała moja głowa… Gdzie ja jestem?
Kim ja jestem? Białe ściany, biała podłoga, białe łóżko. Czy ja jestem w
niebie? Czy umarłam? Nie! Jakbym umarła to nie czułabym tego bólu. Boli mnie
głowa, plecy, ręka, twarz i brzuch. Ale chce mi się pić. Zauważyłam stolik, na
którym stała szklanka z wodą. Jednym łykiem wypiłam jej zawartość. Odstawiłam
naczynie i obaczyłam kopertę. Olivia Evans. Zaraz to ja! To List do mnie!
Otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.
„Tak. Spaceruje ciemnymi ulicami miasta, w którym wszystko się zaczęło. Sam dokładnie
nie wiem, co pamiętam o
sobie sprzed poznania ciebie. Chyba tylko tyle w mojej głowie zostało, że przed poznaniem ciebie nie wiedziałem, co to miłość.
Teraz przechodzę przez
piekło i nienawidzę siebie za to, co uczyniłem sobie tobie i innym, którzy też są dla mnie ważni.
Nie potrafię znieść myśli, że tak
to się potoczyło. Jestem głupcem. Może nawet i osłem i baranem. Zrobiłem tyle złego. Nie ty, lecz ja. Przecież to było tak dobre. Wszystko pasowało do siebie gdzie puzzle przy tym
nie są idealne. My byliśmy idealni.
A teraz, co noc modlę się o to by nasze drogi znowu się skrzyżowały, abym mógł cię znów zobaczyć i powiedzieć wszystko, co czuje, bo w końcu to, co mieliśmy będąc
razem nie zostało
stracone na zawsze. Prawda? Sam już nie
wiem, co myślę, ale wiem, że w myślach i życiu będziesz na zawsze nawet, jeśli ja nie będę już w
twoim. Będziesz nawet wtedy, gdy ktoś będzie cię pragnął, potrzebował, śnił o
tobie każdej samotnej nocy, a najgorsze w
tym wszystkim jest to, że tym
kimś nie będę ja. Z jednego najważniejszego
powodu, ponieważ sam
to spieprzyłem i
najprawdopodobniej mnie teraz nienawidzisz.
Na
zawsze Twój Lysander”
Ale to piękne. Tylko, kto to
Lysander? Wspomnienia nagle uderzyły we mnie.
„ Szłam
ulicą i zobaczyłam
całującą
się parę.
Podeszłam bliżej,
bo chłopak wydawał
mi się być
znajomy. To Lys i ta jego fioletowłosa.
Powiedział, że
mnie kocha! Dlaczego on wciąż kłamie?!
Nienawidzę cię,
nienawidzę! Pobiegłam
do pobliskiego klubu. Uchlałam się
w trupa i nie pamiętam nic więcej.
Obudziłam
się jestem w jakimś
łóżku.
Co to za pokój? Brązowe ściany,
czarny dywan, łóżko
nawet wygodne. Okna są zasłonięte
czarną zasłoną.
Co do chuja? Gdzie ja jestem? Nagle ktoś
wszedł do pokoju. Przecież
to Dake.
- Oooo moja księżniczka
się obudziła
– powiedział. Zaczęłam
się rozglądać
po pokoju, ale nikogo innego nie widziałam.
Czyli, że to do mnie było?!
– Czy ty jesteś idiotką?!
– ryknął i uderzył
mnie w twarz. Łzy pociekły
po moich policzkach – Mówiłem do ciebie
kretynko! Jakbyś jeszcze nie zauważyła
to porwałem cię!
Tak dobrze słyszałaś
porwałem cię!
– podszedł do mnie, a ja się
wystraszyłam i uciekłam
w kąt – To nic nie da – wpił
się w moje usta, wepchał
jęzor, a mi zachciało
się wymiotować.
I zrobiłam to, gdy tylko odsunął
się ode mnie – Nawet nie wiesz jak
brakowało mi twoich ust – wyszeptał
do mojego ucha”
Nagle wszystko mi się
przypomniało. Wtedy, gdy poszłam do klubu ktoś musiał mi coś dosypać do drinka.
Potem Dake mnie porwał i przetrzymywał w domku w lesie. Było tam jeszcze dwóch
facetów. Mieli najwyżej 30 lat. Bili mnie i całowali, a gdy chcieli czegoś
więcej…
„ Leżałam
na łóżku
cała zbolała.
Jestem tu chyba z miesiąc. Nie dają
mi prawie jedzenia. Z resztą i tak, gdy mi coś
przyniosą nie jem tego.
Jestem chuda jak anorektyczka. Weszli do tego pokoju we trzech. Zaczęła
się ich zabawa. Całowali
mnie i tłuki na zmianę. W końcu
jeden szepną do reszty. Cała
trójka zaczęła podchodzić
do mnie ze złowieszczymi uśmiechami.
Płakałam
ile tylko mogłam. Modliłam
się, żeby
ktoś mnie w końcu
odnalazł. Jeden z nich zaczął
ściągać
ze mnie bluzkę, załkałam
głośno,
za co dostałam w twarz. Zaczęli
ściągać
ze mnie spodnie. Próbowałam się
wyrwać, przez co porozcinałam
plecy o gwoździe wystające
ze ściany. Bolało…
i to bardzo. Potem nie czułam już
nic tylko jeszcze rozrywający ból w
przedramieniu. Jakieś krzyki i to, że
zostawili mnie w spokoju. Umarłam?”
Popłakałam się. Spojrzałam na
swoją dłoń. Była taka chuda. Przez miesiąc tam mnie trzymali. Chcieli zgwałcić,
a to przez miłość Dakea do mnie. Gdybym nie poszłam do tego klubu. Nagle
pomyślałam, że to wina Lysandra. Gdyby nie on nie poszłabym w to miejsce, nie porwaliby
mnie, nie było by mnie tutaj, nie bolałoby mnie tak cholernie. Odłożyłam list?
Tak można to nazwać listem. Więc odłożyłam list na coś, co przypominało szafkę
nocną tyle, że z metalu i pomalowaną na biało. Do sali ktoś wbiegł.
- Olivia
kochanie! Tak się o ciebie martwiłem! Przepraszam to moja wina. Jestem złym
bratem – Przemek zasypał mnie potokiem słów.
Potem przytulił mnie, aż zabolało.
- Nie prawda –
zaczęłam mówić ochrypniętym głosem – Lepszego brata nie mogłam sobie wyobrazić
– przytuliłam go – Co się stało. Pamiętam tylko, że oni chcieli… chcieli mnie
zgwałcić i co było potem? – słowo „zgwałcić” nie chciało mi przejść przez
gardło, ale w końcu udało mi się je powiedzieć.
- Wtedy do tego
domku weszła policja. Zamknęli ich, a ty trafiłaś do szpitala. Byłaś w śpiączce
tydzień, a przetrzymywali cię tam trzy tygodnie – mówił to z bólem, złością i
nienawiścią jednocześnie. Do tego pomieszczenia wszedł lekarz.
- Dzień dobry –
przywitał się z mną lekarz.
- Dzień dobry –
odpowiedziałam.
- Przyszedłem
powiedzieć, że wynik badań są dobre i zostanie pani na obserwacji dwa dni.
Jeżeli nic się nie będzie działo będzie pani mogła wrócić do domu – miał banana
na ustach.
- Panie
doktorze czy mogą tu wejść jej przyjaciele? – spytał mój brat.
- Tak –
wyszedł, a do Sali wpadła gromada nastolatków. Była Roza, Iris, Violetta, Leo,
Nataniel, Armin, Alex, Kastiel, a nawet trzech muszkieterów*. Nigdzie nie
widziałam Lysa. On mnie nie kocha. Bawił się mną. Ale, po co zostawił ten list?
Każdy się o mnie martwił, no może poza Amber i jej ochroną. Podobno Nataniel je
zmusił, żeby tutaj przyszły. Najgorsze było to, że znalazły list od Lysandra.
Przeczytały go na głos. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Dostały niezły ochrzan od Nataniela. Po ich wizycie byłam strasznie zmęczona,
więc postanowiłam się przespać. Brat właśnie wychodził do pracy.
Poczułam, że ktoś trzyma mnie za
rękę. Leniwie otworzyłam oczy i zobaczyłam Lysa. Co on tu robi?! Nie kocha
mnie! Po co tu przyszedł?!
- Zostaw mnie!
– krzyknęłam i zadrżałam ze strachu. Nie wiem, dlaczego, ale bałam się, że on
mnie uderzy, że zrobi coś wbrew mojej woli. Momentalnie puścił moją dłoń. Rozpłakałam
się z bezsilności. Zdziwienie malowało się na jego twarzy. Do Sali wbiegli
lekarze. Wypytywali go, co się stało. Powiedział im, co się stało. Wyprosili go
i zaczęli zadawać mi pytania. Bałam się tak cholernie się bałam. Nic nie
mówiłam. Usnęłam zapłakana.
Znów się obudziłam. Tym razie
siedział przy mnie Przemek.
- Skarbie, co
się stało? – spytał i złapał mnie za rękę. Zaczął kreślić na niej kółka
kciukiem – Nie chcesz, żeby Lys do ciebie przychodził?
- To nie tak –
wyszeptałam – Ja się boję… - powiedziałam jeszcze ciszej.
- Czego się
boisz? – mocniej ścisnął moją dłoń.
- Że on zrobi
coś wbrew mojej woli… - po tym, co przeżyłam, chyba już nigdy nie zaufam
żadnemu facetowi. Teraz ufam tylko i wyłącznie Przemkowi.
- Słońce, to
Lysander. Czy on kiedykolwiek cię skrzywdził? – mówił łagodnym głosem.
- Tak… -
szepnęłam i przekręciłam się na bok.
- Jak? –
zdziwił się.
- Zdradził
mnie.
- Skarbie,
myślę, że musisz z nim porozmawiać – uśmiechnął się. Znów zachciało mi się
spać. Zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy ciemności.
***
Dziś nadszedł dzień wypisu.
Oprócz tego, że miałam kilka szwów na przedramieniu, plecy całe poranione i
obitą buźkę to czułam się dobrze. Spakowałam kilka rzeczy, które przywiózł mi
Przemek. Opuściłam salę i poszliśmy do okienka, w którym pielęgniarka oddaje
wypisy. Usiadłam na jakąś ławkę. Po chwili obok mnie usiadł jakiś facet. Otarł
się o moje ramię. Zadrżałam i szybkim krokiem podeszłam do brata. Objął mnie
ramieniem. Czułam się bezpiecznie. Powiedziałam mu o wszystkim. O tym, że
obawiam się, że ktoś mnie skrzywdzi. Powiedział mi, że nigdy na to nie pozwoli.
Lysandra nie było u mnie w ciągu tych dwóch dni. Nie wiedziałam, co o tym
myśleć. Czy się cieszyć czy też nie… Przemek mówił, że gdy byłam w śpiączce to
on przesiadywał u mnie całymi dniami. Odebraliśmy wypis. W aucie trochę
poczytałam. Co?! Mam chodzić do psychologa dwa razy w tygodniu?! Chyba ich
głowa boli. Dojechaliśmy do domu. Od razu pognałam do swojego pokoju. Nic się
nie zmieniło. Ten sam bałagan. Rzuciłam się na łóżko. Zauważyłam, że mam inną
pościel. Pewnie Przemek ją zmienił, żebym miała świeżą, gdy wrócę.
- Pomyślałem,
że jesteś głodna i zrobiłem ci zapiekankę – do mojego pokoju wszedł Przemek.
Postawił jedzenie na szafce nocnej – Smacznego – uśmiechnął się.
- Dziękuję, ale
nie jestem głodna – też się uśmiechnęłam.
- Masz to zjeść
– zażądał – Jesteś strasznie chuda – spojrzał na mnie z troską.
- Dobra –
niechętnie wzięłam kęs. No nie powiem. Nawet dobre.
- Smakuje? –
pokiwałam twierdząco głową. Usłyszałam dzwonek do drzwi – Och ciekawe, kogo
niesie? Pójdę otworzyć – wyszedł. Jadłam i zastanawiałam się, kto mógł przyjść
– Skarbie, ktoś do ciebie – powiedział czarnowłosy. Do mojego pokoju wszedł
Kastiel.
- Cześć mała –
przywitał się.
- Cześć duży –
posłałam mu uśmiech.
- No to ja będę
w salonie – Przemek wyszedł z pokoju. Nie chciałam, żeby sobie szedł. Zadrżałam
z przerażenia. To Kastiel tylko Kastiel.
- C-coś
ch-chciałeś? – przez moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia.
- Przyszedłem
porozmawiać – przysiadł obok mnie. Kolejna fala dreszczy – Nie mów, że się mnie
boisz – pogłaskał moje ramię.
- N-nie boję
s-się – a tak naprawdę to sram po gaciach, ale przecież to tylko Kastiel.
- Nie musisz
się mnie bać – mówił łagodnym tonem – Nigdy bym cię nie skrzywdził – to tylko
Kastiel – Jak dopadnę Dakea to go wykastruję – zaśmiałam się i przytuliłam się
do niego.
- Dziękuję –
wyszeptałam i oderwała się od niego.
- Posłuchaj. Chciałbym
ci powiedzieć, że Lys cię kocha. Nikogo naprawdę nie kochał. Ta dziewczyna to
tylko moja kuzynka. Zakochała się w nim. Mieszkała ze mną. Szantażowała mnie,
że powie rodzicom, że chciałem ją zgwałcić, jeżeli nie będzie z nim. Poprosiłęm
go o pomoc, a on jak na dobrego kumpla przystało pomógł mi. To przeze mnie. Proszę
wybacz mu on cię kocha – patrzył na mnie błagalnie. Mam mu wybaczyć? A może on
i Kasiel tak sobie to wymyślili. Po chwili odparłam:
- Może mu
wybaczę – czerwonowłosy westchnął głośno.
- Kochasz go? –
spytał.
- Bardzo.
- To chciałem
wiedzieć najbardziej – ugryzł kawałek mojej zapiekanki. Jakby wielki kamień
spadł mu z serca.
- Zjesz ją? –
spytałam z nadzieją.
- Jestem głodny
– powiedział.
- Możesz zjeść
całą – przytuliłam się do niego.
- A ty nie
chcesz? – zdziwił się.
- Nie jestem
głodna, a Przemek wciska we jedzenie – wzruszyłam ramionami.
- Twoja strata,
bo to jest pyszne – powiedział z pełnymi ustami.
- No to
smacznego życzę – wyszczerzyłam się.
Kastiel pobył u mnie jeszcze
kilka godzin, gdy zrobiło się ciemno stwierdził, że już pójdzie do domu. Potem jeszcze
pod namową czarnowłosego zjadłam kanapkę. Przemek powiedział, że będzie musiał
być w restauracji od 15 do 20 i, że ktoś wtedy będzie ze mną, żebym nie była
sama. Ciekawe, kto dał się w to wkręcić? Trochę się bałam, ale brat zapewnił
mnie, że nic mi się z tą osobą nie stanie. Nawet za Chiny nie chciał mi powiedzieć,
kto to.
* Chodzi o Amber, Li i
Charlottę.
Trochę mnie poniosło z tym
pocałunkiem. Podobało się?!
Jeżeli ktoś nie zauważył Olivia
boi się mężczyzn – to tak nawiasem mówiąc.
Pytam drugi raz:
Podobało się?! *__*
Czy się podobało? Pff... To chybaoczywiste! :D
OdpowiedzUsuńJuż nie wyrabiam, Olivia została porwana? Serio? Wow! Tego to się nie spodziewałam. A Lys... Kurde, no ja rozumiem, że chciał pomóc przyjacielowi, ale bez przesady. Mógł najpierw porozmawiać o tym ze swoją dziewczyną, a nie... O ja, ale się wkurzyłam. Bo tu juz niby mu wybaczyła i prawie się ze sobą przespali, a potem kolejna zdrada... Nie ładnie Lysiu, oj nie.
I myślę, że to właśnie on przyjdzie do Olivii :D
Cudowne i czekam na next :)
no porwali ją, cieszę się, że zaskoczyłam XD
OdpowiedzUsuńmógł porozmawiać, ale logiki mężczyzny nie zrozumiesz
kurczaki zgadłaś! Lys do niej przyjdzie. Niby nie było żadnego pytania, ale chcesz w nagrodę żelki?!!!!
To nie było trudne do zgadnięcia, ale żelkami nie pogardzę ;D Bardzo proszę xD
Usuńspoko!
Usuńmasz je u mnie jak w banku XD
yyy,ale ta druga czesc jest snem,czy jak?bo troszku sie pogubilam...
OdpowiedzUsuńps-rozdzial cudny
masz na myśli ten fragment po trzech gwiazdkach? jeżeli o tą część Ci chodzi to to nie jest sen
UsuńBohaterka budzi się w szpitalu i w pierwszej chwili nie pamięta nic. Po przeczytaniu "listu" od jej ukochanego przypomina sobie fragmenty wspomnień porwania.
a jeżeli chodzi ci o ten fragment:
„ Leżałam na łóżku cała zbolała. Jestem tu chyba z miesiąc. Nie dają mi prawie jedzenia. Z resztą i tak, gdy mi coś przyniosą nie jem tego. Jestem chuda jak anorektyczka. Weszli do tego pokoju we trzech. Zaczęła się ich zabawa. Całowali mnie i tłuki na zmianę. W końcu jeden szepną do reszty. Cała trójka zaczęła podchodzić do mnie ze złowieszczymi uśmiechami. Płakałam ile tylko mogłam. Modliłam się, żeby ktoś mnie w końcu odnalazł. Jeden z nich zaczął ściągać ze mnie bluzkę, załkałam głośno, za co dostałam w twarz. Zaczęli ściągać ze mnie spodnie. Próbowałam się wyrwać, przez co porozcinałam plecy o gwoździe wystające ze ściany. Bolało… i to bardzo. Potem nie czułam już nic tylko jeszcze rozrywający ból w przedramieniu. Jakieś krzyki i to, że zostawili mnie w spokoju. Umarłam?”
to też nie jest sen. Jest to jedno ze wspomnień.
A jeżeli chodzi Ci o jeszcze coś innego to skopiuj do komentarza ten fragment :)
cieszę się, że się podoba
Mam ocenić, tak? Szczerze? ZAJEBIOOOOOOCHAAA!
OdpowiedzUsuńJa was nie rozumiem. Jak wy możecie tak szybko pisać rozdziały? Jak na razie, to ja mam dylemat do jakiego gimnazjum mam iść i na rozdziałki nie mam czasu :(
Ehh...ja tu o moim opowiadaniu, a nie po to tu wlazłam. Rozdział okropnie cudowny i oczywiście nie mogę się doczekać co stanie się dalej. Czekam na next :)
Szkoda mi Olivi :c
OdpowiedzUsuńDake, swinia bez jaj -,-
Lysander zachował się karygodne.
Rozdział cudowny :)
Jak dla mnie trooooochę straszne, bo nie wiedzieć czemu zawszę wyobrażam sobie, że jestem główną bohaterką. Latający Potworze Spaghetti miej mnie w swej opiece O_o
OdpowiedzUsuńJak czytałam fragmenty tego jej strachu przed mężczyznami to zaczęłam wyć... Dake ty ch##u jak mogłeś !!! :c
OdpowiedzUsuńTo jest chyba najgenialniejszy rozdział z książki do tej pory, a ty się śmiesz pytać :)?!
OdpowiedzUsuń27 YEAR OLD BUSINESS SYSTEMS DEVELOPMENT ANALYST PERRY DURRANCE, HAILING FROM SAINT-HYACINTHE ENJOYS WATCHING MOVIES LIKE NOT ANOTHER HAPPY ENDING AND WATCHING MOVIES. TOOK A TRIP TO ROYAL EXHIBITION BUILDING AND CARLTON GARDENS AND DRIVES A PRELUDE. ZRODLO ARTYKULU
OdpowiedzUsuń