sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 16 - List

Leżę na kanapie w domu mojego czerwonowłosego przyjaciela. Próbuję zasnąć, ale nie mogę. Przeszkadzają mi w tym moje myśli. Dlaczego on to zrobił? To jedno pytanie krążyło w mojej głowie. Obrazek, który przedstawiał fioletowłosą i Lysa nie chciał opuścić mojej głowy. Płakałam w poduszkę. Przypomniała mi się piosenka Ewy Farny „Bez łez”. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Po chwili nuciłam ją pod nosem płacząc „Bez łez trzeba przeżyć tą noc…”. Tak łatwo powiedzieć. „… bez łez. Jak to jak to jak to jak? To tak. Jest ryzyko, że skończy się źle…” o tak. Ta misja zakończyła się niepowodzeniem. Poczułam, że płaczę jeszcze bardziej. Usłyszałam kroki na schodach.
- Mała? – usłyszałam zaspany głos Kastiela. Czyli, że nie łkałam tak cicho jak mi się wydawało? – Maleńka? Płaczesz? – przysiadł na kanapie obok mnie – Co się stało? – głaskał mnie po plecach. Nie wiedziałam, że może być taki opiekuńczy. Usiadłam i spojrzałam na niego.
- Powiedz, dlaczego to tak boli? – załkałam. Posadził mnie na swoich kolanach.
- Wiesz, że nie za bardzo lubię Nataniela? – pokiwałam twierdząco głową i wtuliłam się w niego płacząc – Kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ja, Nataniel i Lysander – „Lysander” powtarzałam to słowo w myślach jak w amoku. Rozpłakałam się jeszcze bardziej – Poznałem dziewczynę, w której zakochałem się dosłownie od pierwszego wejrzenia i to z wzajemnością. Razem chcieliśmy zostać sławni. Prawie to osiągnęliśmy. Kiedyś, gdy przechodziłem obok pokoju gospodarzy – poczułam jak napina mięśnie, ale wciąż głaskał mnie po plecach – usłyszałem jęki rozkoszy. Każdy wie, że jestem wścibski. Zajrzałem do środka. Zobaczyłem jak mój najlepszy kumpel – Nataniel całuję moją dziewczynę. Po tym wydarzeniu zerwałem z nią, a Nataniela znienawidziłem. Ta dziewczyna osiągnęła to, do czego dążyliśmy. Została sławna, a mnie porzuciła jak śmiecia. Z resztą tak jak Nataniela – zaśmiał się – Była małą intrygantką. Skłóciła mnie i blondasa. Właśnie do tego dążyła. Nie wybaczyłem mu i nie wybaczę. Mógł ją odepchnąć zrobić cokolwiek, ale nie zrobił tego tylko perfidnie ją całował. Nie chcę wiedzieć, co by zrobili gdybym im wtedy nie przerwał – zacisną palce na moich plecach, ale po chwili powrócił do poprzedniej pieszczoty – Uwierz mi wiem jak to boli, ale dlaczego nie mam pojęcia… - nie wiedziałam, co powiedzieć, więc przytuliłam go, a on pocałował mnie w czubek głowy – Po tym wydarzeniu zmieniłem się i to jak widać na gorsze… - trwaliśmy w tej pozycji kilka minut, kiedy odezwał się brązowooki – No dość tych smętów mała – zepchał mnie ze swoich kolan tak, że wylądowałam tyłkiem na podłodze – Wstawaj idziemy zjeść lody – pomógł mi się podnieść i klepną mnie w tyłek. Czułam się trochę niezręcznie, bo byłam w czarnym sięgającym mi połowy ud tiszercie Kasiela i majtkach. Czułam, że robię się lekko czerwona. Dobrze, że było ciemno. Poszliśmy do kuchni i czerwonowłosy zapalił światło. Z zamrażali wyją kilka pudełek lodów. Truskawkowe, czekoladowe, toffi, o smaku gumy balonowej, bananowe i śmietankowe.
- No, które wybierasz mała? – patrzyłam na pudełka świecącymi się oczami.
- Czekoladowe – odparłam wycierając ślinkę, która prawie ściekła kącikiem moich ust. Kastiel podał mi je śmiejąc się – Dzięki duży – po chwili dostałam też łyżkę. Brązowooki zabrał resztę lodów i poszliśmy do salonu. Włączył horror. Jedliśmy lody ze wszystkich pudełek. Kilka razy prawie zwymiotowałam przez te okropne sceny w filmie, ale jakoś dałam radę. Gdy film skończył się ja prawie posrałam się ze strachu, gdy usłyszałam jakiś hałas. Okazał się być to Demon, który szwendał się po mieszkaniu.
- Boisz się? – spytał czerwonowłosy.
- I to nawet nie wiesz jak… - przyznałam się bez bicia.
- To może będziesz spała ze mną? – zapytał z szelmowskim uśmiechem.
- Ty zrobiłeś to specjalnie – posłałam mu złowieszcze spojrzenie – Echhhh… skoro nalegasz, ale biorę go ze sobą – wskazałam na różowy kocyk. Zaśmiał się. Wzięłam kocyk i powędrowaliśmy na górę. Wskoczyłam do łóżka. Po chwili Kastiel leżał obok mnie. Delikatnie mnie objął i zaczął głaskać moje udo. Trochę się zdziwiłam, ale było mi tak dobrze. Potem głaskał mnie od ramienia, aż do uda. Wydałam z siebie pomruk zadowolenia. Usłyszałam jeszcze cichy śmiech brązowookiego. Przytuliłam się do niego i kocyka bardziej. Po kilku minutach zasnęłam.
                Rano obudził mnie miły dotyk. Ktoś dotykał mojej twarzy. Głaskał mnie po ramieniu, udach, brzuchu i nawet tyłku. Długo jeszcze mogłabym tak leżeć i być pieszczona, ale zmusiłam się do otworzenia oczu. To, co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Obok mnie leżał Lysander. Głaskał mnie badając każdy zakamarek mojego ciała w skupieniu. Chyba nawet nie zauważył, że się obudziłam, bo nie przestawał mnie pieścić.
- Co ty tu robisz?! – warknęłam i zepchałam jego dłoń z ramienia.
- Boże Olivia! Nawet nie wiesz jak się martwiłem – chciał mnie przytulić, ale gwałtownie wstałam z łóżka. Przyjrzałam się białowłosemu. Wyglądał… strasznie. Ogromnie cienie pod oczami jakby nie spał całą noc.
- Co ty tu robisz?! – powtórzyłam swoje pytanie.
- Chcecie śniada… - do pokoju wparował Kastiel. Lys zerwał się z łóżka i przytulił mnie do siebie tym samym zakrywając moje ciało. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że tiszert zawiną się tak, że widać mi majtki. Szybko go poprawiłam i odepchnęłam różnookiego.
- Ale siara – powiedziałam czerwieniąc się.
- Jak dla mnie to był nawet miły widok – stwierdził Kastiel i zaczął się śmiać. Lysander posłał mu lodowate spojrzenie i przestał – Myślę, że chcecie porozmawiać, więc ja… - opuścił to pomieszczenie.
- Olivia, posłuchaj. To nie… - zaczął Lys, ale ja mu przerwałam.
- To nie tak jak myślisz – udałam jego głos, który tak kochałam – A jak?! Jak do chuja jak?! Chcesz mi powiedzieć, że to nie tak jak myślę i nie całowałeś się z tą wywłoką?! Ty zapewne ratowałeś jej życie, bo jadowity wąż ugryzł ją w wargę i musiałeś wyssać jad, tak?!
- Olivia! Posłuchaj i nie przerywaj mi! – ryknął i złapał mnie za ramiona. Zaczęłam płakać. Ja go kocham! Tak bardzo chciałabym się rzucić na niego i wycałować go za wszystkie czasy – Popełniłem błąd. I to może niewybaczalny. Ale chcę cię prosić byś spróbowała mi wybaczyć. Daj mi tą jedyną, ostatnią szansę. Wiedz, że nie ośmielę się jej nigdy zmarnować. A wiesz, dlaczego? – pokręciłam przecząco głową – Bo cię kocham śpiochu – uśmiechnął się i pocałował mnie tak zachłannie. Nie delikatnie jak miał to w zwyczaju, ale z pożądaniem, od którego, aż drżał. Leniwie oddałam ten pocałunek i pozostawiłam mu wolną rękę. Wepchał swój język w moją buzię tak władczo. Nasze języki walczył o dominację. Bezczelnie penetrował wnętrze mojej buzi, a mi to się podobało. Bardziej ścisnął moje ramiona, że aż wydałam jęk bólu. To chyba dało mu do myślenia, bo go poluźnił, ale za to przyciągnął bardziej do siebie. Stykaliśmy się ciałami. Zaczął pieścić moje piersi. Westchnęłam z zadowolenia. Potem całował moją szyję, a ja nie protestowałam. Po chwili ja przejęłam pałeczkę i zostawiałam mokre ślady na jego szyi. Wydał z siebie jęk rozkoszy.  Straciliśmy panowanie nad sobą. Zerwałam z niego koszulę i popchnęłam na łóżko. Położyłam się na niego i zaczęłam zostawiać mokrą ścieżkę z pocałunków. Nie wiem jak to zrobił, ale teraz to on leżał na mnie. Całował moje ramię, z którego zsunęła się bluzka. Potem przyszła kolej na szyję. Nagle moja bluzka powędrowała na podłogę. Teraz byłam w samej bieliźnie. Leniwie zaczął obcałowywać moje piersi jakby chciał się nimi nacieszyć. Przygniatał mnie swoim ciężarem ciała. Był ciężki i to bardzo. Czułam, że zaraz połamie mi jakąś kość, ale nie chciałam przerwać tej chwili rozkoszy. W końcu nie wytrzymałam.
- Lys – jęknęłam płaczliwie – Jesteś ciężki… - chyba zrozumiał, bo zszedł ze mnie i delikatnie mnie podnosząc posadził na swoich kolanach i przytulił mocno do siebie.
- Przepraszam – wyszeptał w moje włosy i pocałował mnie za uchem. Rozpłakałam się. Ja go kocham, ale czy będę mogła mu to wybaczyć? – Dlaczego płaczesz? – przycisnął mnie do swojej piersi jeszcze bardziej. Delikatnie głaskał moje plecy.
- Bo ja cię kocham… - załkałam.
- Olcia ja też cię kocham i to nie jest powód do płaczu, rozumiesz? Spójrz mi w oczy – powiedział władczym tonem – Nie wymagam od ciebie, że mmi wybaczysz.
- Wybaczam – poczułam jak to, co wczoraj zjadłam podchodzi mi do gardła. Wyrwałam się z jego silnych ramion, które nie chciały mnie wcale puścić i pognałam do łazienki. Kurczowo złapałam się deski klozetowej i opróżniłam swój żołądek. Gdy było już po wszystkim powiedziałam do swojego odbicia w lustrze:
- Nigdy więcej lodów o pierwszej w nocy…
                Wzięłam płyn do płukania ust i jakiś plastikowy kubeczek, który stał na jednej z półek. Kastiel chyba się nie pogniewa, gdy go użyję, co nie? Nie myśląc nad tym więcej nalałam do niego płynu i dokładnie wypłukałam usta. Jeszcze będzie ode mnie śmierdziało…
- Kochanie, co się dzieje? – zapytał pukając do drzwi Lys – Mogę wejść? – spytał łagodnie.
- Tak – odparłam i zobaczyłam, że ma w ręku mój tiszert. No w zasadzie to Kastiela.
- Proszę – podał mi ubranie – Załóż coś na siebie, bo Kastiel padnie na zawał – uśmiechnął się. Grzecznie nałożyłam ubranie – Co się stało? – przytulał mnie.
- Zatrułam się czymś – wyszeptałam tuląc się do niego.
- Może zawieść cię do lekarza? – martwił się.
- Nie trzeba – odparłam.
- O matko i córko jedyna! – wydarł się Kastiel. Pobiegliśmy do miejsca hałasu, którym okazał się jego pokój obawiając się najgorszego – Co wyście tutaj zrobili?! – wydarł się w naszą stronę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie wyglądało tak źle. Poduszki, kołdra i prześcieradło leżały na ziemi. Krzesło było przewrócone, a jakiś wazonik, który prawdopodobnie stał na biurku był rozbity. 
- My? – Lys udał zdziwienie – Nic.
- Sprzątacie to – odparł – Mała, wczoraj uprałem ci ubrania, bo były w błocie. Leżą na pralce w łazience.
- Nie trzeba było… - niedane było mi dokończyć.
- Nie wmawiaj mi, że nie trzeb było dobra? – oburzył się i opuścił pokój tym samym zostawiając mnie i Lysa z tym bałaganem.
                                                                                              ***
                Ała moja głowa… Gdzie ja jestem? Kim ja jestem? Białe ściany, biała podłoga, białe łóżko. Czy ja jestem w niebie? Czy umarłam? Nie! Jakbym umarła to nie czułabym tego bólu. Boli mnie głowa, plecy, ręka, twarz i brzuch. Ale chce mi się pić. Zauważyłam stolik, na którym stała szklanka z wodą. Jednym łykiem wypiłam jej zawartość. Odstawiłam naczynie i obaczyłam kopertę. Olivia Evans. Zaraz to ja! To List do mnie! Otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.
„Tak. Spaceruje ciemnymi ulicami miasta, w którym wszystko się zaczęło. Sam dokładnie nie wiem, co pamiętam o sobie sprzed poznania ciebie. Chyba tylko tyle w mojej głowie zostało, że przed poznaniem ciebie nie wiedziałem, co to miłość.
Teraz przechodzę przez piekło i nienawidzę siebie za to, co uczyniłem sobie tobie i innym, którzy też są dla mnie ważni. Nie potrafię znieść myśli, że tak to się potoczyło. Jestem głupcem. Może nawet i osłem i baranem. Zrobiłem tyle złego. Nie ty, lecz ja. Przecież to było tak dobre. Wszystko pasowało do siebie gdzie puzzle przy tym nie są idealne. My byliśmy idealni.
A teraz, co noc modlę się o to by nasze drogi znowu się skrzyżowały, abym mógł cię znów zobaczyć i powiedzieć wszystko, co czuje, bo w końcu to, co mieliśmy będąc razem nie zostało stracone na zawsze. Prawda? Sam już nie wiem, co myślę, ale wiem, że w myślach i życiu będziesz na zawsze nawet, jeśli ja nie będę już w twoim. Będziesz nawet wtedy, gdy ktoś będzie cię pragnął, potrzebował, śnił o tobie każdej samotnej nocy, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że tym kimś nie będę ja. Z jednego najważniejszego powodu, ponieważ sam to spieprzyłem i najprawdopodobniej mnie teraz nienawidzisz.
                                               Na zawsze Twój Lysander”
                Ale to piękne. Tylko, kto to Lysander? Wspomnienia nagle uderzyły we mnie.
„ Szłam ulicą i zobaczyłam całującą się parę. Podeszłam bliżej, bo chłopak wydawał mi się być znajomy. To Lys i ta jego fioletowłosa. Powiedział, że mnie kocha! Dlaczego on wciąż kłamie?! Nienawidzę cię, nienawidzę! Pobiegłam do pobliskiego klubu. Uchlałam się w trupa i nie pamiętam nic więcej.
            Obudziłam się jestem w jakimś łóżku. Co to za pokój? Brązowe ściany, czarny dywan, łóżko nawet wygodne. Okna są zasłonięte czarną zasłoną. Co do chuja? Gdzie ja jestem? Nagle ktoś wszedł do pokoju. Przecież to Dake.
- Oooo moja księżniczka się obudziła – powiedział. Zaczęłam się rozglądać po pokoju, ale nikogo innego nie widziałam. Czyli, że to do mnie było?! – Czy ty jesteś idiotką?! – ryknął i uderzył mnie w twarz. Łzy pociekły po moich policzkach – Mówiłem do ciebie kretynko! Jakbyś jeszcze nie zauważyła to porwałem cię! Tak dobrze słyszałaś porwałem cię! – podszedł do mnie, a ja się wystraszyłam i uciekłam w kąt – To nic nie da – wpił się w moje usta, wepchał jęzor, a mi zachciało się wymiotować. I zrobiłam to, gdy tylko odsunął się ode mnie – Nawet nie wiesz jak brakowało mi twoich ust – wyszeptał do mojego ucha”
                Nagle wszystko mi się przypomniało. Wtedy, gdy poszłam do klubu ktoś musiał mi coś dosypać do drinka. Potem Dake mnie porwał i przetrzymywał w domku w lesie. Było tam jeszcze dwóch facetów. Mieli najwyżej 30 lat. Bili mnie i całowali, a gdy chcieli czegoś więcej…
„ Leżałam na łóżku cała zbolała. Jestem tu chyba z miesiąc. Nie dają mi prawie jedzenia. Z resztą i tak, gdy mi coś przyniosą nie jem tego. Jestem chuda jak anorektyczka. Weszli do tego pokoju we trzech. Zaczęła się ich zabawa. Całowali mnie i tłuki na zmianę.  W końcu jeden szepną do reszty. Cała trójka zaczęła podchodzić do mnie ze złowieszczymi uśmiechami. Płakałam ile tylko mogłam. Modliłam się, żeby ktoś mnie w końcu odnalazł. Jeden z nich zaczął ściągać ze mnie bluzkę, załkałam głośno, za co dostałam w twarz. Zaczęli ściągać ze mnie spodnie. Próbowałam się wyrwać, przez co porozcinałam plecy o gwoździe wystające ze ściany. Bolało… i to bardzo. Potem nie czułam już nic tylko jeszcze rozrywający ból w przedramieniu. Jakieś krzyki i to, że zostawili mnie w spokoju. Umarłam?” 
                Popłakałam się. Spojrzałam na swoją dłoń. Była taka chuda. Przez miesiąc tam mnie trzymali. Chcieli zgwałcić, a to przez miłość Dakea do mnie. Gdybym nie poszłam do tego klubu. Nagle pomyślałam, że to wina Lysandra. Gdyby nie on nie poszłabym w to miejsce, nie porwaliby mnie, nie było by mnie tutaj, nie bolałoby mnie tak cholernie. Odłożyłam list? Tak można to nazwać listem. Więc odłożyłam list na coś, co przypominało szafkę nocną tyle, że z metalu i pomalowaną na biało. Do sali ktoś wbiegł.
- Olivia kochanie! Tak się o ciebie martwiłem! Przepraszam to moja wina. Jestem złym bratem – Przemek zasypał mnie potokiem słów.  Potem przytulił mnie, aż zabolało.
- Nie prawda – zaczęłam mówić ochrypniętym głosem – Lepszego brata nie mogłam sobie wyobrazić – przytuliłam go – Co się stało. Pamiętam tylko, że oni chcieli… chcieli mnie zgwałcić i co było potem? – słowo „zgwałcić” nie chciało mi przejść przez gardło, ale w końcu udało mi się je powiedzieć.
- Wtedy do tego domku weszła policja. Zamknęli ich, a ty trafiłaś do szpitala. Byłaś w śpiączce tydzień, a przetrzymywali cię tam trzy tygodnie – mówił to z bólem, złością i nienawiścią jednocześnie. Do tego pomieszczenia wszedł lekarz.
- Dzień dobry – przywitał się z mną lekarz.
- Dzień dobry – odpowiedziałam.
- Przyszedłem powiedzieć, że wynik badań są dobre i zostanie pani na obserwacji dwa dni. Jeżeli nic się nie będzie działo będzie pani mogła wrócić do domu – miał banana na ustach.
- Panie doktorze czy mogą tu wejść jej przyjaciele? – spytał mój brat.
- Tak – wyszedł, a do Sali wpadła gromada nastolatków. Była Roza, Iris, Violetta, Leo, Nataniel, Armin, Alex, Kastiel, a nawet trzech muszkieterów*. Nigdzie nie widziałam Lysa. On mnie nie kocha. Bawił się mną. Ale, po co zostawił ten list? Każdy się o mnie martwił, no może poza Amber i jej ochroną. Podobno Nataniel je zmusił, żeby tutaj przyszły. Najgorsze było to, że znalazły list od Lysandra. Przeczytały go na głos. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dostały niezły ochrzan od Nataniela. Po ich wizycie byłam strasznie zmęczona, więc postanowiłam się przespać. Brat właśnie wychodził do pracy.
                Poczułam, że ktoś trzyma mnie za rękę. Leniwie otworzyłam oczy i zobaczyłam Lysa. Co on tu robi?! Nie kocha mnie! Po co tu przyszedł?!
- Zostaw mnie! – krzyknęłam i zadrżałam ze strachu. Nie wiem, dlaczego, ale bałam się, że on mnie uderzy, że zrobi coś wbrew mojej woli. Momentalnie puścił moją dłoń. Rozpłakałam się z bezsilności. Zdziwienie malowało się na jego twarzy. Do Sali wbiegli lekarze. Wypytywali go, co się stało. Powiedział im, co się stało. Wyprosili go i zaczęli zadawać mi pytania. Bałam się tak cholernie się bałam. Nic nie mówiłam. Usnęłam zapłakana.
                Znów się obudziłam. Tym razie siedział przy mnie Przemek.
- Skarbie, co się stało? – spytał i złapał mnie za rękę. Zaczął kreślić na niej kółka kciukiem – Nie chcesz, żeby Lys do ciebie przychodził?
- To nie tak – wyszeptałam – Ja się boję… - powiedziałam jeszcze ciszej.
- Czego się boisz? – mocniej ścisnął moją dłoń.
- Że on zrobi coś wbrew mojej woli… - po tym, co przeżyłam, chyba już nigdy nie zaufam żadnemu facetowi. Teraz ufam tylko i wyłącznie Przemkowi.
- Słońce, to Lysander. Czy on kiedykolwiek cię skrzywdził? – mówił łagodnym głosem.
- Tak… - szepnęłam i przekręciłam się na bok.
- Jak? – zdziwił się.
- Zdradził mnie.
- Skarbie, myślę, że musisz z nim porozmawiać – uśmiechnął się. Znów zachciało mi się spać. Zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy ciemności.
                                                                                              ***       
                Dziś nadszedł dzień wypisu. Oprócz tego, że miałam kilka szwów na przedramieniu, plecy całe poranione i obitą buźkę to czułam się dobrze. Spakowałam kilka rzeczy, które przywiózł mi Przemek. Opuściłam salę i poszliśmy do okienka, w którym pielęgniarka oddaje wypisy. Usiadłam na jakąś ławkę. Po chwili obok mnie usiadł jakiś facet. Otarł się o moje ramię. Zadrżałam i szybkim krokiem podeszłam do brata. Objął mnie ramieniem. Czułam się bezpiecznie. Powiedziałam mu o wszystkim. O tym, że obawiam się, że ktoś mnie skrzywdzi. Powiedział mi, że nigdy na to nie pozwoli. Lysandra nie było u mnie w ciągu tych dwóch dni. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Czy się cieszyć czy też nie… Przemek mówił, że gdy byłam w śpiączce to on przesiadywał u mnie całymi dniami. Odebraliśmy wypis. W aucie trochę poczytałam. Co?! Mam chodzić do psychologa dwa razy w tygodniu?! Chyba ich głowa boli. Dojechaliśmy do domu. Od razu pognałam do swojego pokoju. Nic się nie zmieniło. Ten sam bałagan. Rzuciłam się na łóżko. Zauważyłam, że mam inną pościel. Pewnie Przemek ją zmienił, żebym miała świeżą, gdy wrócę.
- Pomyślałem, że jesteś głodna i zrobiłem ci zapiekankę – do mojego pokoju wszedł Przemek. Postawił jedzenie na szafce nocnej – Smacznego – uśmiechnął się.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna – też się uśmiechnęłam.
- Masz to zjeść – zażądał – Jesteś strasznie chuda – spojrzał na mnie z troską.
- Dobra – niechętnie wzięłam kęs. No nie powiem. Nawet dobre.
- Smakuje? – pokiwałam twierdząco głową. Usłyszałam dzwonek do drzwi – Och ciekawe, kogo niesie? Pójdę otworzyć – wyszedł. Jadłam i zastanawiałam się, kto mógł przyjść – Skarbie, ktoś do ciebie – powiedział czarnowłosy. Do mojego pokoju wszedł Kastiel.
- Cześć mała – przywitał się.
- Cześć duży – posłałam mu uśmiech.
- No to ja będę w salonie – Przemek wyszedł z pokoju. Nie chciałam, żeby sobie szedł. Zadrżałam z przerażenia. To Kastiel tylko Kastiel.
- C-coś ch-chciałeś? – przez moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia.
- Przyszedłem porozmawiać – przysiadł obok mnie. Kolejna fala dreszczy – Nie mów, że się mnie boisz – pogłaskał moje ramię.
- N-nie boję s-się – a tak naprawdę to sram po gaciach, ale przecież to tylko Kastiel.
- Nie musisz się mnie bać – mówił łagodnym tonem – Nigdy bym cię nie skrzywdził – to tylko Kastiel – Jak dopadnę Dakea to go wykastruję – zaśmiałam się i przytuliłam się do niego.
- Dziękuję – wyszeptałam i oderwała się od niego.
- Posłuchaj. Chciałbym ci powiedzieć, że Lys cię kocha. Nikogo naprawdę nie kochał. Ta dziewczyna to tylko moja kuzynka. Zakochała się w nim. Mieszkała ze mną. Szantażowała mnie, że powie rodzicom, że chciałem ją zgwałcić, jeżeli nie będzie z nim. Poprosiłęm go o pomoc, a on jak na dobrego kumpla przystało pomógł mi. To przeze mnie. Proszę wybacz mu on cię kocha – patrzył na mnie błagalnie. Mam mu wybaczyć? A może on i Kasiel tak sobie to wymyślili. Po chwili odparłam:
- Może mu wybaczę – czerwonowłosy westchnął głośno.
- Kochasz go? – spytał.
- Bardzo.
- To chciałem wiedzieć najbardziej – ugryzł kawałek mojej zapiekanki. Jakby wielki kamień spadł mu z serca.
- Zjesz ją? – spytałam z nadzieją.
- Jestem głodny – powiedział.
- Możesz zjeść całą – przytuliłam się do niego.
- A ty nie chcesz? – zdziwił się.
- Nie jestem głodna, a Przemek wciska we jedzenie – wzruszyłam ramionami.
- Twoja strata, bo to jest pyszne – powiedział z pełnymi ustami.
- No to smacznego życzę – wyszczerzyłam się.
                Kastiel pobył u mnie jeszcze kilka godzin, gdy zrobiło się ciemno stwierdził, że już pójdzie do domu. Potem jeszcze pod namową czarnowłosego zjadłam kanapkę. Przemek powiedział, że będzie musiał być w restauracji od 15 do 20 i, że ktoś wtedy będzie ze mną, żebym nie była sama. Ciekawe, kto dał się w to wkręcić? Trochę się bałam, ale brat zapewnił mnie, że nic mi się z tą osobą nie stanie. Nawet za Chiny nie chciał mi powiedzieć, kto to.


* Chodzi o Amber, Li i Charlottę.          
Trochę mnie poniosło z tym pocałunkiem. Podobało się?!
Jeżeli ktoś nie zauważył Olivia boi się mężczyzn – to tak nawiasem mówiąc.
Pytam drugi raz:

Podobało się?! *__* 

12 komentarzy:

  1. Czy się podobało? Pff... To chybaoczywiste! :D
    Już nie wyrabiam, Olivia została porwana? Serio? Wow! Tego to się nie spodziewałam. A Lys... Kurde, no ja rozumiem, że chciał pomóc przyjacielowi, ale bez przesady. Mógł najpierw porozmawiać o tym ze swoją dziewczyną, a nie... O ja, ale się wkurzyłam. Bo tu juz niby mu wybaczyła i prawie się ze sobą przespali, a potem kolejna zdrada... Nie ładnie Lysiu, oj nie.
    I myślę, że to właśnie on przyjdzie do Olivii :D
    Cudowne i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no porwali ją, cieszę się, że zaskoczyłam XD
    mógł porozmawiać, ale logiki mężczyzny nie zrozumiesz
    kurczaki zgadłaś! Lys do niej przyjdzie. Niby nie było żadnego pytania, ale chcesz w nagrodę żelki?!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie było trudne do zgadnięcia, ale żelkami nie pogardzę ;D Bardzo proszę xD

      Usuń
    2. spoko!
      masz je u mnie jak w banku XD

      Usuń
  3. yyy,ale ta druga czesc jest snem,czy jak?bo troszku sie pogubilam...
    ps-rozdzial cudny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz na myśli ten fragment po trzech gwiazdkach? jeżeli o tą część Ci chodzi to to nie jest sen
      Bohaterka budzi się w szpitalu i w pierwszej chwili nie pamięta nic. Po przeczytaniu "listu" od jej ukochanego przypomina sobie fragmenty wspomnień porwania.
      a jeżeli chodzi ci o ten fragment:
      „ Leżałam na łóżku cała zbolała. Jestem tu chyba z miesiąc. Nie dają mi prawie jedzenia. Z resztą i tak, gdy mi coś przyniosą nie jem tego. Jestem chuda jak anorektyczka. Weszli do tego pokoju we trzech. Zaczęła się ich zabawa. Całowali mnie i tłuki na zmianę. W końcu jeden szepną do reszty. Cała trójka zaczęła podchodzić do mnie ze złowieszczymi uśmiechami. Płakałam ile tylko mogłam. Modliłam się, żeby ktoś mnie w końcu odnalazł. Jeden z nich zaczął ściągać ze mnie bluzkę, załkałam głośno, za co dostałam w twarz. Zaczęli ściągać ze mnie spodnie. Próbowałam się wyrwać, przez co porozcinałam plecy o gwoździe wystające ze ściany. Bolało… i to bardzo. Potem nie czułam już nic tylko jeszcze rozrywający ból w przedramieniu. Jakieś krzyki i to, że zostawili mnie w spokoju. Umarłam?”
      to też nie jest sen. Jest to jedno ze wspomnień.
      A jeżeli chodzi Ci o jeszcze coś innego to skopiuj do komentarza ten fragment :)
      cieszę się, że się podoba

      Usuń
  4. Mam ocenić, tak? Szczerze? ZAJEBIOOOOOOCHAAA!
    Ja was nie rozumiem. Jak wy możecie tak szybko pisać rozdziały? Jak na razie, to ja mam dylemat do jakiego gimnazjum mam iść i na rozdziałki nie mam czasu :(

    Ehh...ja tu o moim opowiadaniu, a nie po to tu wlazłam. Rozdział okropnie cudowny i oczywiście nie mogę się doczekać co stanie się dalej. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi Olivi :c
    Dake, swinia bez jaj -,-
    Lysander zachował się karygodne.
    Rozdział cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak dla mnie trooooochę straszne, bo nie wiedzieć czemu zawszę wyobrażam sobie, że jestem główną bohaterką. Latający Potworze Spaghetti miej mnie w swej opiece O_o

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak czytałam fragmenty tego jej strachu przed mężczyznami to zaczęłam wyć... Dake ty ch##u jak mogłeś !!! :c

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest chyba najgenialniejszy rozdział z książki do tej pory, a ty się śmiesz pytać :)?!

    OdpowiedzUsuń
  9. 27 YEAR OLD BUSINESS SYSTEMS DEVELOPMENT ANALYST PERRY DURRANCE, HAILING FROM SAINT-HYACINTHE ENJOYS WATCHING MOVIES LIKE NOT ANOTHER HAPPY ENDING AND WATCHING MOVIES. TOOK A TRIP TO ROYAL EXHIBITION BUILDING AND CARLTON GARDENS AND DRIVES A PRELUDE. ZRODLO ARTYKULU

    OdpowiedzUsuń