Żelki Haribo otrzymuję Mój Kochany Anonimek!
taka mała apelacja do ciebie podpisz się jakoś, np.
~ N
Tak z mojej dobroci serca i szczęśliwego dnia (zaliczyłam wzory z matmy i odpowiadałam; dostałam 5) dodaję rozdział miał być dłuższy, ale...
Bez żadnych dłuższych wstępów zapraszam na rozdział 15
Miłego czytania!
Wróciliśmy do auta. Zrobiło się zimno. Lys rusz tą dupę i zawieź mnie do cieplutkiego domu! Odpalił silnik i żółwim tempem tuszy z miejsca. Zaczęłam drżeć z zimna. Różnooki włączył ogrzewanie. Zwinęłam się w kłębek. Teraz marzyłam tylko o śnie. Po półgodziny byliśmy pod domem. Niczym huragan pognałam do drzwi trzęsąc się z zimna. Otworzyłam je i pobiegłam do kuchni po sok. Strasznie mnie suszyło. Wypiłam na raz ¼ napoju. Zaraz potem wymijając białowłosego bez słowa poszłam do łazienki, żeby się wykąpać.
Po kąpieli zdałam sobie sprawę ze swojej niekompetencji. Nie zabrałam ze sobą piżamy i czystej bielizny. Okręciłam się w ręcznik i wyszłam z łazienki. Miałam taką cichą nadzieję, że Lys nie zobaczy mnie w tym „stroju”. Dlaczego nadzieja jest matką głupich?! Tuż przy schodach stał różnooki. Rozglądał się jakby coś zgubił. Choć pewnie coś zgubił… Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się pod nosem. Westchnęłam i wyminęłam chłopka. Ubrałam się i wskoczyłam do łóżka. Wszystko mnie bolało. Może Lysander miał rację i nie powinnam iść do tego klubu? Zwinęłam się w kłębek i dotknęłam zimną dłonią rozpalonego policzka. Zgasiłam lampkę, która oświetlała pokój. Prawie zasypiałam, kiedy poczułam, że coś, a raczej ktoś mnie przytula.
- Lysander? – zapytałam.
- Ychym… - pocałował mnie w policzek. O nie za tą akcję w klubie śpisz na kanapie!
- Wypad – powiedziałam ostro.
- Co? – zdziwił się i podniósł się do pozycji siedzącej.
- Wypad z mojego łóżka, dziś śpisz na kanapie – zdałam sobie sprawę, że zachowujemy się jak stare małżeństwo.
- Mówiłaś, że nie jesteś na mnie zła – odparł.
- Dobrze wiem, co mówiłam. Na kanapę i to w podskokach – zepchnęłam go z łóżka. Przeklął pod nosem i poszedł. Po chwili zasnęłam.
***
Wczoraj rano przyjechał Przemek i Lysander pojechał do siebie. Dziś jest poniedziałek. Podniosłam się z łóżka i pobiegłam do szafy. Mój kochany braciszek kupił mi białe rurki w króliczki. Słodkie! Wzięłam jeszcze czarną bluzę z puchatym królikiem. Szybko ubrałam się w te ubrania i pobiegłam do kuchni.
- Co tak wcześnie wstałaś? – spytał Przemek.
- No, bo do szkoły trzeba iść! – krzyknęłam.
- O nie! Do żadnej szkoły nie idziesz! Byłaś chora – zaprzeczył mi.
- Proszę! Pierwszy raz w życiu chcę iść do szkoły – zrobiłam oczka zbitego szczeniaczka.
- Eh… jeden warunek – zaczął swoją wypowiedź – podwiozę cię pod liceum.
- Dobra! – tylko mi siary nie zrób pomyślałam. Zjadłam śniadanie i poszliśmy do samochodu. W kilka minut byliśmy pod szkołą. Wysiadłam z auta i chciałam odejść, kiedy usłyszałam ryk Przemka:
- Potem przyjadę po ciebie! – no i narobił mi siary. Brzydki Przemek brzydki! Pobiegłam do szatni i zostawiłam tam buty i kurtkę. Wyszłam z tego pomieszczenia dosłownie ciągnąć za sobą moją torbę. Zobaczyłam, ze ktoś biegnie w moją stronę. Gdy był bliżej mnie zobaczyłam, że to Lys. Nie przestając biec przytulił się do mnie z okrzykiem:
- Królisie! – złapał mnie za tyłek.
- Lysander! – warknęłam ostrzegawczo. Nie będzie mnie erotoman obmacywał w szkole.
- Ale królisie! Ja bardzo lubię króliczki – oczy zbitego psa. Spojrzał na moją bluzę. Po chwili przytulał się do królika na niej. Zaczęłam się śmiać.
- Temu to dobrze – powiedział jakiś chłopak. Zaraz przecież to Kentin!
- Kentin?! Skąd ty się tu wziąłeś? – spytałam odrywając od siebie jasnowłosego. Zaczął coś mamrotać.
- Od dziś chodzę do tego jakże uroczo różowego liceum o słodkiej nazwie „Słodki Amoris” – nagle usłyszałam dzwonek. Czyli, że fizyka.
- W jakiej jesteś klasie? – spytałam, gdy szliśmy we trójkę pod salę. Zaczął grzebać po kieszeniach. W końcu z triumfalnym uśmiechem wyjął zmiętą kartkę.
- Jestem w klasie… - zawiesił się na moment – 2c i mam… - znów chwila zawieszenia. Masz problem z czytaniem? – Fizykę.
- Czyli, że jesteś z nami w klasie – powiedziałam, a Lys posłał brunetowi lodowate spojrzenie.
- O to fajnie! Mogę usiąść z tobą w ławce, bo wiesz nikogo nie znam… - żal mi się chłopaka zrobiło.
- Pragnę zauważyć, iż Olivia siedzi razem ze mną – odparł Lys.
- Mam nadzieję, że się nie pogniewasz jak raz usiądę z Kentinem? – zapytałam błagalnie.
- Ech… A obiecujesz, że na następnej lekcji usiądziesz ze mną?
- Ja miałbym nie usiąść z tobą?! No proszę cię! – przytuliłam go. Dotarliśmy pod klasę i weszliśmy. Usidłam przed Lysem, a Ken obok mnie. Nauczycielka nawet nie interesowała się nowym uczniem tylko jak zwykle rozpoczęła swoje wywody. Po chwili nudy poczułam jak ktoś bawi się moimi włosami.
- Hej, co ty robisz? – warknęłam, gdy zobaczyłam, że to zielonooki.
- Warkoczyk? – uśmiechnął się. Szczerze to nie miałam siły, żeby zabrać swoje włosy, ale gdy usłyszałam szczęk nożyczek przestraszyłam się.
- Pogięło cię? – wyrwałam kosmyk a jego dłoni, po czym skonfiskowałam jego nożyczki – Żebyś nie zrobił sobie, albo mi krzywdy.
Po 45 minutach usłyszałam dzwonek i w końcu mogliśmy wyjść z tej klasy. Szłam w kierunku Sali do chemii, kiedy przed oczami błysnęły mi blond włosy. Obejrzałam się za nimi i stanęłam w bezruchu. Dake… Dake… nie! Spojrzał w moją stronę i tak po prostu uśmiechną się. Gdyby nie Kastiel, który pojawił się z znikąd to pewnie leżałabym na posadzce. Gdy pierwszy szok ustąpił do mojej głowy napłynęły pytania. Jak, kto, kiedy, dlaczego, po co?
- J-j-jak? – wyjąkałam opierając się o jego klatkę piersiową.
- Chodzi do równoległej klasy – wyjaśnił.
- A-a-ale ja g-go w-wcale nie w-widziałam…
- Ktoś dbał o to, żeby do ciebie się nie zbliżał – odparł tajemniczo i posłał mi uśmiech – Dobrze się czujesz? Jesteś blada jak ściana - oderwałam się od niego.
- Idę do łazienki – odeszłam.
***
Przez resztę dnia nie widziałam Dekea. Dowiedziałam się, że to on ukradł mi ubrania. Oddał mi je Nataniel. Przeprosił mnie za to, że mi wtedy nie uwierzył i powiedział, że blondyn zostanie ukarany. Tak jak Przemek obiecał przyjechał po mnie po zajęciach. Następnego dnia lekcje minęły szybko. Już miałam wychodzić ze szkoły, kiedy dostałam sms’a od Nata. Pisał w nim, żebym przyszła do pokoju gospodarzy. Skierowałam swoje kroki w to miejsce. Stanęłam w drzwiach. Poczułam, że coś mokrego i ciepłego spływa po moim policzku. Zobaczyłam Lysandra całującego jakąś dziewczynę o fioletowych włosach. W jednej chwili cały mój świat zawalił się. Podeszłam do całującej się pary. Pociągnęłam dziewczynę za włosy, ta pisnęła. Potem uderzyłam Lysa w twarz z tak zwanego liścia. Zaczął się jąkać i mówić, że to nie tak jak myślę. Nie słuchając go wyszłam ze szkoły. Ten nie chciał mnie zostawić w spokoju. W końcu powiedziałam, że go nienawidzę i żeby się ode mnie odczepił. Odszedł. Byłam właśnie w parku. Zaczęłam biec w jego głąb. Nie wiem, dlaczego ale poczułam się lepiej. Po godzinie biegania padłam ze zmęczenia. Gdy odpoczęłam zaczęłam rozglądać się dookoła. Było ciemno. Zorientowałam się, że nie wiem gdzie jestem. Próbowałam wydostać się z parku, ale nie udawało mi się. Dlaczego ten park jest taki duży?! Usłyszałam szelest w krzakach. Nie powiem, cykałam się. Zza krzunów wybiegł ogromny pies. Pisnęłam, gdy skoczył na mnie. Zaraz, ja znam to bydle. Demon! A skoro jest pies to gdzieś w pobliżu jest też i jego właściciel.
- Kastiel! – krzyknęłam. Kilka sekund później stał obok mnie zasapany – Jak się cieszę, że cię widzę! – z tej radości aż go przytuliłam.
- Co ty tu robisz? – zdziwił się.
- Postanowiłam pobiegać po parku – odparłam.
- A ty wiesz, że to jest już las – zaczął się śmiać.
- Tak bardzo śmieszne – usiadłam w błoto i schowałam twarz w dłonie. Czerwonowłosy przykucnął obok mnie.
- Coś się stało? – spytał.
- Nie. Wszystko gra – skłamałam.
- Skoro tak mówisz – pogłaskał mnie po głowie – Ale założę się, że nie wiesz jak wrócić do domu.
- Masz rację – przyznałam – Czy mógłbyś… - nie dał mi dokończyć.
- Dla dziewczyny kumpla wszystko - zaśmiał się i zaczął iść jak sądzę w kierunku wyjścia. Łzy cisnęły mi się do oczu. „ Dla dziewczyny kumpla wszystko…”, „… dziewczyny kumpla…”. Te słowa słyszałam w głowie jak echo. Zaczęłam cicho płakać. Brązowooki spojrzał w moją stronę i przystaną. Otarłam łzy.
- Czego wyjesz? – spytał, ale nie doczekał się odpowiedzi – Coś cię boli.
- Nie… - zaczęłam iść. Złapał mnie za ramię i boleśnie wbił w nie palce.
- Powiesz mi czy tego chcesz czy nie – przestraszyłam się. Bardziej wbił palce w moją rękę. Syknęłam z bólu – No więc dlaczego płaczesz? – głośno przełknęłam ślinę.
- Bo… bo… bo – rozwyłam się – Bo… Lysander mnie zdradził… - pociągnęłam nosem. Kastiel puścił moje ramię i mnie przytulił – Przepraszam – wyszeptałam.
- Nie masz za co. To ja powinienem cię przeprosić.
- Nie, przepraszam cię, bo o smarkałam ci koszulkę – zaśmiał się.
- Dobra choć zaprowadzę cię do domu.
Po kilku minutach byliśmy na ulicy. Czerwonowłosy dotrzymywał mi towarzystwa podczas drogi do domu. Nic nie mówił, a dla mnie to było na rękę. Zastanawiałam się dlaczego Lys to zrobił. Wtedy w parku zostawił mnie samą, a to mówi już samo za siebie… on mnie nie kocha. Najgorsze jest to, że ja oddałabym wszystko by mnie pokochał. Wciąż go kocham! Dlaczego to wszystko jest takie niesprawiedliwe?! Zobaczyłam swój dom. Pożegnałam się z Kastielem. Pobiegłam do drzwi i zaczęłam szukać kluczy w torbie, ale nie było ich tam. Walnęłam głową o drzwi. Poczułam zimny oddech na karku. Podskoczyłam ze strachu. Kurwa… odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam, że to Kastiel.
- Nie boli cię głowa? - zaśmiał się.
- Nie… - odparłam smętnie.
- Dlaczego nie… - nie dałam mu kończyć.
- Bo nie mam kluczy, dobra?! A Przemka gdzieś wywiało!
- Możesz do niego zadzwonić – no idiotko przecież możesz! Wyjęłam telefon. Super jest rozładowany.
- Nie mogę… Spędzę dzisiejszą noc na dworze – ostatnie zdanie powiedziałam sama do siebie. Osunęłam się po drzwiach i siadłam na progu. Schowałam twarz w dłonie. Byłam brudna i mokra. Teraz tylko chciałam położyć się na łóżku i płakać.
- Czego się nie robi dla piepszonych przyjaciół? – westchnął. Pociągnął mnie za rękę – Dziś przenocujesz u mnie – stwierdził i zaczął prowadzić mnie w stronę jego domu.
- Ale ja nie mogę! – krzyknęłam.
- Nie przyjmuję odmowy! – chciałam się wyrwać z jego uścisku – To i tak nic nie da… - poddałam się. Pozwoliłam się prowadzić. Po kilku minutach byliśmy w domu Kastiela. Weszłam do środka. W domu Kastiela przewagę miały kolory ciemne. Salon miał szare ściany i czarną kanapę. Puchaty dywan, dwa fotele do kompletu kanapy, szklany stolik, telewizor, kilka kwiatków i półki zawalone opakowaniami po pizzy, zupkach chińskich i innej chemii. Jedyne co nie pasowało to pastelowy różowy kocyk, który leżał złożony w idealną kostkę w rogu sofy.
- Masz wybór – powiedział gdy usiedliśmy na kanapie – Śpisz ze mną albo na kanapie.
- Hmmm… - udałam, że się zastanawiam – po rozważeniu za i przeciw wybieram kanapę.
- Twoja strata – wzruszył ramionami – Poczekaj tu ja pójdę po kołdrę i poduszki – wbiegł po schodach na górę. Po chwili zorientowałam się, że może potrzebować pomocy więc podążyłam za nim. Dotarłam do schodów i postawiłam jedną stopę na pierwszym stopniu kiedy zauważyłam Kasa z wielką białą kołdrą w rękach która zasłaniała mu widok. Zaczął coś mówić, ale potchnął się o biały puch i runą na mnie. Dlaczego jesteś taki ciężki?!
- Mała! Nic ci nie jest?! – szybko wstał i zdjął ze mnie kołdrę. Widziałam w jego oczach przerażenie. Podniósł mnie z podłogi – Coś cię boli?! – panikował.
- Nic mi nie jest – powiedziałam odgarniając włosy które wchodziły mi do oczu.
- Mówiłem, że jesteś mała! Trudno cię zauważyć! – oburzył się.
- Ja nie jestem mała! – zaprzeczyłam – To ty jesteś duży!
- Heh… Może jesteś głodna mała? – zaśmiał się.
- Trochę, duży – teraz oboje śmialiśmy się.
***
Co ja najlepszego zrobiłem?! Idiota, kretyn, debil! I niedojebaniec jeden! Jak ja mogłem ją tak skrzywdzić? I jeszcze zostawiłem ją samą w tym cholernym parku. Byłem pod jej domem, ale nikogo tam nie było. Teraz łażę po tym jebanym parku szukając jej. To nie ma sensu! Może jest u Rozy? Albo Violetty? Usiadłem na ławkę.
„Tak. Spaceruje ciemnymi ulicami miasta, w którym wszystko się zaczęło. Sam dokładnie nie wiem, co pamiętam o sobie sprzed poznania ciebie. Chyba tylko tyle w mojej głowie zostało, że przed poznaniem ciebie nie wiedziałem co to miłość.”
- Nie martw się! Na pewno wszystko będzie dobrze – mówiła dziewczyna o błękitno-szarych oczach uspakajającym głosem do swojego białowłosego przyjaciela, który najwidoczniej denerwował się czymś.
- A jak coś pójdzie nie tak? – zdenerwował się jeszcze bardziej.
- Nic nie pójdzie nie tak! Rozumiesz?! Nie wolno ci tak mówić! Wszystko będzie dobrze! A wiesz dlaczego? – spytała. Chłopak pokręcił przecząco głową – Bo ja w ciebie wierzę… - dodała cicho i wyszła z pomieszczenia, w którym się znajdowali. Białowłosy wyszedł na scenę i zaśpiewał. Każdemu się to podobało. A czego się bał? Bał się występu w nowym klubie. Jego przyjaciółka krzyczała najgłośniej co dodawało mu otuchy.
Na moje usta wpełzł uśmiech na to wspomnienie. Skoro naszła mnie wena to trzeba pisać dalej – pomyślałem.
„Teraz przechodzę przez piekło i nienawidzę siebie za to, co uczyniłem sobie tobie i innym, którzy też są dla mnie ważni. Nie potrafię znieść myśli, że tak to się potoczyło. Jestem głupcem. Może nawet i osłem i baranem. Zrobiłem tyle złego. Nie ty, lecz ja. Przecież to było tak dobre. Wszystko pasowało do siebie gdzie puzzle przy tym nie są idealne. My byliśmy idealni.”
Dziewczyna o ciemno brązowych włosach strasznie się bała. Była sama, wracała ze sklepu całodobowego, bo jej głupi brat zapomniał czegoś kupić i to właśnie ją wysłał do sklepu. Coś poruszyło się za śmietnikami. Przestraszyła się. Tym czymś był kot. Szła dalej. Zobaczyła białe kudły. Podeszła bliżej nich i osłupiała gdy zobaczyła swojego różnookiego kolegę. Był spity. Pomogła mu wstać i oparła o siebie pomagając mu iść. Mimo strachu musiała mu pomóc. Ledwo co, ale dociągnęła go do jego domu. Jasnowłosy dostał niezłą burę następnego dnia od swojego brata za to że dziewczyna musiała go targać by dotarł do domu.
Heh… właśnie tak kończą się libacje alkoholowe z Kastielem. Zostajesz sam śpiący na ławce. Pisałem dalej.
„A teraz, co noc modlę się o to by nasze drogi znowu się skrzyżowały, abym mógł cię znów zobaczyć i powiedzieć wszystko, co czuje, bo w końcu to, co mieliśmy będąc razem nie zostało stracone na zawsze. Prawda? Sam już nie wiem, co myślę, ale wiem, że w myślach i życiu będziesz na zawsze nawet, jeśli ja nie będę już w twoim. Będziesz nawet wtedy gdy ktoś będzie cię pragnął, potrzebował, śnił o tobie każdej samotnej nocy, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że tym kimś nie będę ja. Z jednego najważniejszego powodu, ponieważ sam to spieprzyłem i najprawdopodobniej mnie teraz nienawidzisz.”
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, a on zarumienił się jak zwykły szczeniak. Poszła do swojego domu. On już wiedział, że ją kocha. Jej uśmiech, zgrabne ruchy, drobna postura, śmiech, to jak czasem słodko się denerwuje, subtelność. Na pewno mógłby wymieniać jej zalety w nieskończoność gdyby się zastanowił. Właśnie to wszystko sprawiało, że była wyjątkowa, że on ją kochał. Pokochał od pierwszego wejrzenia. Chciał uchronić przed złem całego świata. Wiedział co się jej przydarzyło. Jak musiała cierpieć. Chciał by w końcu była szczęśliwa.
Tak bardzo tego chcę. Gdy myślałem, że jestem na dobrej drodze to musiałem zrobić to głupstwo. Co ja wtedy myślałem?! No właśnie nie myślałem. Idiota!
Za-i-ste mi-lor-dzie xD
OdpowiedzUsuńRozdział, jak już mówiłam, zaisty. Najgorsze tylko jest to, że Lys się całował z inną. Dupek pierdzielony ;[
Okropnie żal mi Olivii. Najpierw rodzice umierają, potem chłopak którego kocha ją zdradza. Oczywiście jestem pewna, że wszystko się wyjaśni, ale raczej nie teraz.
P.S. Jak nie wyjaśnisz tej sprawy ( nie ważne kiedy, ważne żeby się wyjaśniła ) to cię odwiedzę i zatłukę tłuczkiem do ziemniaków! xD
P.P.S.Czekam na next :)
Cudowne *-* Znaczy, byłoby cudowne, gdyby nie Lysander. Dziad pierdzielony... Jak on mógł zdradzić Olivię? Oby to było jakieś nieporozumienie i wszystko im się jeszcze ułoży. Tak strasznie mi żal tej dziewczyny... Po prostu nie mam słów, by opisać zachowanie Lysa :c
OdpowiedzUsuńCzekam na next i mam nadzieję, że się wyjaśni :D
Nie bójcie się ja mam zaplanowane co się stanie dalej i napisałam wczoraj około 1 w nocy pół rozdziału. taka wena mnie naszła, że łooooo dziewczyny!
OdpowiedzUsuńno i powiem, że się wyjaśni, ale potem...
dobra nie będę zdradzała co będzie dalej XD tak wiem jestem zła baba!
no i ten next będzie dziś na 100% choćby się paliło i moja matka rodziła (nie jest w ciąży na szczęście XD) ja dodam nexta!
Jupi!!! Next będzie dzisiaj! Ale mnie podjarałaś, nawet sobie nie wyobrażasz! :D Czekam! c:
OdpowiedzUsuńMnie to akurat teraz naszła mega wena i od dwóch godzin piszę bez przerwy i chyba nawet całkiem dobrze mi wychodzi ;)
czy to oznacza, że next u cb też będzie dzisiaj?!
UsuńJa to wam zazdroszczę. Piszę rozdział chyba z cztery dni, a nawet połowy nie mam :(
OdpowiedzUsuńnieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
Usuńdlaczego?! co ja takiego zrobiłam?! Boże daj jej wenę!!!
Właśnie zauważyłam, że nie ma u cb nic nowego od kilku dni i miałam zamiar zapytać, dlaczego xD Szkoda, że nic nie masz... Mogę ci oddać trochę swojej, bo mam zapas xD
UsuńEwa, tak, mogłabym dodać dziś, bo jego długość jest już wystarczająca, ale jeszcze muszę napisać kilka stron. To chyba będzie najdłuższy jak do tej pory rozdział u mnie, ale dzisiaj raczej się nie wyrobię. No chyba, że skrócę wszystko, ale wtedy będzie lipa :( Mam jedną taką dość zabawną sytuację, że się tak chechrałam, jak pisałam, że masakra. Bo jak to napisałam, to aż sb wyobraziłam tą sytuację xD
to dodasz jutro i wszyscy będą happy!
Usuńnie mogę się doczekać oj nie mogę!
A tak wgl, to o której dzisiaj dodasz? Muszę wysępić na tą godzinę kompa, no chyba że na moim zjebanym telefonie będę musiała...
UsuńJa nawet nie wiem, czy się wyrobię do jutra z samym napisaniem bez poprawek, a ty mi tu ze wstawianiem wyjeżdżasz xD
godziny od 20 do 24, bo mój zjebany brat chce grać i taką awanturę w domu robi.
Usuńgra już od kilku godzin jak powiedziałam tacie to tak mu pilotem przypierdolił, że się rozleciał (pilot oczywiście XD)
to po jutrze?!!!! nieeeeee! ja chcem jutro!!!!!!!!
Dlaczego każdy chłopak musi stracić dziewczynę zanim zrozumie że jest tą jedyną...
OdpowiedzUsuńDlaczego dziewczyna musi wylać morze łez zanim na horyzoncie pojawi stały ląd...
Popłakałam się. ;-;
OdpowiedzUsuńNie pytajcie nie wiem czemu.. Po prostu się popłakałam.... ;-;