„Dlaczego
on mi to robi?! Ja tego nie chcę! Blondyn obcałowywał moje ciało. Wywoływało to
u mnie wstręt. Gdybym miała coś w żołądku to pewnie dawno bym zwymiotowała. Ja
tego nie chcę! Dlaczego?! Co ja mu zrobiłam?! Próbowała wyrwać się z jego
uścisku, ale za to dostałam tylko w twarz. Pierdolony damski bokser! Nagle
wszystko zaczęło się rozmywać. Tym razem moje ciało było obcałowywane przez
Lysa. Było mi tak dobrze. Chciałam więcej. Znów wszystko się rozmyło. Znów
zobaczyłam te ohydne niebieskie oczy. Zaczęłam krzyczeć.”
- Kochanie, już dobrze. Nikt cię nie skrzywdzi – poczułam
ręce brata na swoim ciele. Przytulał mnie – To tylko zły sen. Śpij już wszystko
jest dobrze. Jesteś bezpieczna… - Przemek mówił do mnie cały czas. Po godzinie
płakania zasnęłam.
Obudziło
mnie chrapanie, które należało do Przemka. Biedak nie wyspał się przeze mnie. Nie
miałam serca go budzić. Zeszłam na dół. Wzięłam swój zeszyt i ołówek, które
leżały pod stolikiem i zaczęłam rysować. Nie wiem, która godzina i szczerze nie
obchodzi mnie to. Gdy skończyłam bazgrolić swoje dzieło zaczęłam oglądać swoje
poprzednie prace. Zatrzymałam się na portrecie Lysa. Delikatnie dotknęłam kartki
jakby zaraz miała się rozpaść na tysiąc kawałeczków. Dlaczego to wszystko musi
być takie trudne?! Dlaczego ja? Bo trudne sprawy! Zaśmiałam się w myślach. Nie wiem,
dlaczego, ale ten tekst okropnie mnie śmieszy. Wracając do poprzedniego tematu…
Czemu ja go tak kocham? Zdradził mnie i powinnam go nienawidzić. Niby Kastiel
powiedział mi, że Lys zrobił to dla niego, ale to wciąż boli. Dlaczego kocham
go ponad życie?! Nawet nie zorientowałam się, kiedy zaczęłam płakać. Do salonu
wszedł Przemek. Szybko otarłam łzy, nie chciałam martwić go bardziej.
- Skarbie, chcesz śniadanie? – powiedział zaspany.
- Nie, potem coś zjem – odparłam.
- Dobra, ale herbatę to ci zrobię – poszedł do kuchni.
***
Nadeszła
godzina 15. W końcu zobaczę, kto jest tym frajerem, który został wkręcony w
siedzenie ze mną. Miałam nadzieję, że to Roza, albo któryś z bliźniaków. Trochę
się bałam. Co ja gadam?! Bardzo się bałam! Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Zadrżałam z przerażenia. Brat uśmiechnął
się do mnie tajemniczo i złapał mnie za rękę. Po chwili poszedł otworzyć drzwi.
Osłupiałam, gdy zobaczyłam, że to Lys jest tym frajerem. Można się było tego
spodziewać. Przemek ty zdradziecka świnio.
- Kochanie – mój brat zwrócił się w moją stronę – Wrócę o
20. Masz zjeść kolację, a jak się dowiem, że nic nie jadłaś to będzie z tobą
źle – uśmiechnął się – No chodź się do mnie przytulić – wpadłam w jego ramiona
– I masz być grzeczna – zaśmiał się.
- Nie zostawiaj mnie – szepnęłam błagalnie wtulona w jego
ramie.
- Wiesz, że nie mogę – oderwał mnie od siebie – Zobaczysz
jak szybko wrócę – poczochrał mnie po włosach. Wzięłam głęboki wdech – Wszystko
będzie dobrze. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić – posłał mi
pokrzepiający uśmiech. Pocałował mnie
jeszcze w czoło i wyszedł. Lysander przyglądał się mi z zaciekawieniem.
- Cz-cześć – zająkałam się. To tylko Lys, a Przemek mówił,
że on nic mi nie zrobi. Nie masz się, czego bać idiotko. To tylko Lysander.
Moje ciało drżało. Czego ja się bałam?! Ciągle powtarzałam w myślach „To tylko
Lys”.
- Witaj – uśmiechnął się do mnie. I co miałam teraz
powiedzieć? – Dobrze się czujesz? – podszedł do mnie bliżej, a ja odsunęłam się
od niego.
- T-tak – wyszeptałam.
- Boisz się mnie? – spojrzał w moje oczy. Spuściłam wzrok na
moje skarpetki. W tym momencie wydają się być takie interesujące.
- N-nie b-b-boję się c-c-c-ciebie – odparłam.
- To czemu się tak jąkasz? – podniósł brwi do góry. Moje
serce biło jak szalone. Bałam się – Słońce nie musisz się mnie bać. Prędzej
dałbym uciąć sobie rękę, a nawet dwie niż ciebie skrzywdzić – podszedł do mnie
i splótł swoje palce z moimi. Za trzęsłam się - Przepraszam, że cię zdradziłem
– wciąż patrzył w moje oczy – Musiałem mu pomóc…
- P-przep-przeprosiny przy-przyjęte – chciałam się
uśmiechnąć, ale prawdopodobnie na mojej twarzy był grymas, który wcale nie
przypomniał uśmiechu.
- Skarbie nie bój się mnie – przytulił mnie. Lekko zadrżałam.
Musną moje usta swoimi. Odsunęłam się od niego na krok. Przytulił mnie mocno, a
po chwili puścił. Tak jakby czytał w moich myślach – Obejrzymy jakiś film? –
zaproponował. Pokiwałam twierdząco głową.
Po chwili siedzieliśmy na kanapie
oglądając jakąś komedię. Nawet nie wiem, kiedy Lys zasnął z głową na moich
kolanach. I co ja mam teraz zrobić? Przecież nie zepchnę go na podłogę. Boże,
ratuj! Ostatecznie stwierdziłam, że będę tu siedziała dopóki się nie obudzi. Na
szczęście miałam telefon w kieszeni. Wyjęłam go i zaczęłam grać w Tetrisa. Ta
gra jest taka głupia! Nawet dwóch punków nie mogę zdobyć.
- Nosz kurde! – wydarłam się, gdy po raz któryś przegrałam.
- Co jest? – spytał Lys zaspanym głosem.
- N-nic – zająkałam się. Co ja mam z tym jąkaniem się?
- Dlaczego krzyczałaś? – dociekał.
- Przegrałam w Tetrisa – odparłam. Zaśmiał się.
- Idziemy coś zjeść? – nie byłam głodna, więc pokręciłam
przecząco głową. Białowłosy popatrzył na mnie zabójczym wzrokiem – Idziemy coś
zjeść – tym razem to nie było pytanie tylko rozkaz. Grzecznie powędrowałam za
nim do kuchni.
- Co będziemy gotowali? – spytałam znudzonym głosem.
- Hmmmm… Przemek mówił, żebyśmy zrobili pizzę. Co ty na to?
– zaproponował.
- Może być, ale ja naprawdę nie jestem głodna.
- Mówił też, że nie jadłaś cały dzień – założył ręce na
piersi.
- No jak nie jak tak! – zdenerwowałam się – Na śniadanie
zjadłam płatki z mlekiem, a potem dwie kanapki! – patrzył na mnie spod
przymrużonych powiek. Westchnął i po
chwili rzekł:
- Zjesz, chociaż trochę. Dobrze? – słyszałam nadzieję w jego
głosie. Pokiwałam twierdząco głową – No, grzeczna dziewczynka – pocałował mnie.
- M-może pójdę sobie porysować… - powiedziałam raczej do
siebie niż do niego.
- To dobry pomysł – uśmiechnął się do mnie.
Po
chwili siedziałam na kanapie. Wzięłam do ręki zeszyt. Otworzyłam na czystej
stronie. Zaczęłam coś bazgrać. Czyżbym wybaczyłam Lysowi? Tak i jest już cały
mój. A jeżeli znów mnie zrani? Westchnęłam. Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje.
Jeżeli znów mnie zrani to mu już nie wybaczę. Postanowione. Ale nuda. Ciekawe,
co robi mój chłopak. MÓJ i niczyj więcej. Poszłam do kuchni. Lys robił ciasto
na pizzę. Wyglądał pociągająco.
- Chcesz mi pomóc? – zaproponował.
- A mogę? – zaśmiał się.
- Jasne, że tak. Chodź – podeszłam do blatu – Możesz pokroić
warzywa, pieczarki i szynkę – uśmiechnął się do mnie. Wzięłam się do pracy.
Białowłosy podśpiewywał coś pod nosem. Hmmm… ciekawe, co? Słuchałam go w
skupieniu, ale nie mogłam zrozumieć, co śpiewa.
- Już skończyłaś? – spytał radosnym głosem.
- Tak – odebrał ode mnie składniki. Patrzyłam się na niego i
chyba odleciałam. Widziałam jak wkłada danie do piekarnika. Potem jak rusza
ustami. Tymi ustami, które tak pragnę.
- Żyjesz? – pomachał mi przed oczami ręką.
- Tak – uśmiechnęłam się.
Popatrzył na mnie dziwnie, ale po
chwili wiedział czego chcę. Też się uśmiechną i podszedł do mnie. Pocałował
mnie delikatnie, jakby bał się, że zaraz ucieknę. Oddałam pocałunek. Położył
ręce na moje biodra, a ja wplotłam ręce w jego włosy. Nasze języki splotły się
w odwiecznym tańcu. Tak bardzo mi go brakowało. Zdawał się wypełniać tą pustkę.
Kocham go tak bardzo, że jestem w stanie oddać mu moje dziewictwo choćby teraz.
Przyparł mnie do ściany. Złapał mnie za tyłek. Ścisną moje pośladki i podniósł
do góry, żebym oplotła swoje nogi nad jego biodrami. Ochoczo zrobiłam to, o co
mnie prosił. Położyłam swoje ręce na jego szyi i zaczęłam ją obcałowywać. W
nagrodę otrzymałam jęk rozkoszy w jego wykonaniu. Lys kierował się w stronę
sypialni. Po drodze zgubiłam bluzkę tak samo jak i on. Delikatnie rzucił mnie
na łóżko i po chwili leżał obok mnie. Ponownie złączyliśmy nasze języki. Po
omacku zaczęłam rozpinać jego rozporek i guzik od jeansów. Zdenerwowany moimi
umiejętnościami w ściąganiu spodni zdjął je jednym zgrabnym ruchem. Po chwili pozbył się też i moich. Byliśmy w
samej bieliźnie. Lysander całował cało moje ciało. Nie byłam mu długo dłużna.
Przygniótł mnie swoim ciałem. Czułam się wspaniale pod jego ciężarem. Brakowało
mi powietrza. Łapczywie wciągnęłam je do płuc. Było słychać nasz przyśpieszone
oddechy jakbyśmy przebiegli, co najmniej dziesięć kilometrów. Nagle Lysander
przestał mnie całować.
- Jesteś tego pewna? – wyszeptał do mojego ucha – Bo jeżeli
nie to powinniśmy przestać dla twojego dobra… - dodał ciszej.
- Jestem tego pewna… - wyszeptałam przygryzając jego ucho.
***
Co
właśnie zrobiłam? Posłałam moje dziewictwo w cholerę. Jak się z tym czuję?
Wspaniale! Białowłosy poszedł zobaczyć, co jest z naszą pizzą.
- Chyba jej nie uratujemy – przysiadł obok mnie na sofie. No
nie powiem ucieszyłam się.
- To dobrze – powiedziałam cicho.
- Co? – popatrzył na mnie złowieszczym wzrokiem. Czasem się
go boję – Nie miałaś ochoty na moją pizzę?
- Nie byłam głodna – broniłam się.
- Nie martw się możemy zjeść kanapki – uśmiechną się.
- Hura – powiedziałam ironicznie.
- Co za entuzjazm – zaśmiał się. Westchnęłam i położyłam
głowę na jego kolana. Głaskał moje
włosy. Było mi tak dobrze. Mogłabym
trwać w tej pozycji wieki. Ale zawsze wszystko się kończy – No to idę zrobić
jedzenie – „kurwa” pomyślałam, ale posłusznie zdjęłam głowę z jego kolan. Po
kilku minutach wrócił z talerzem pełnym kanapek – Smacznego – no i czego się
tak szczerzysz?! Zaraz stracisz te swoje śliczne ząbki. Wzięłam jedną do ręki.
Powąchałam ją, potem oglądałam z każdej strony, jakby była zatruta, w końcu ją
ugryzłam. Lys rykną śmiechem.
- Co cię tak śmieszy? – spytałam, gdy przełknęłam
jedzenie.
- Nic – i znów się roześmiał.
- Tylko się nie posikaj… - ugryzłam kawałek jedzenia. Lys
zjadł już kilka, a ja dopiero pierwszą. I po raz kolejny zaczął coś nucić.
Przysłuchałam się i w końcu wiem, co to za piosenka! Bruno Masr – The Lazy
Song. Nucił jedną zwrotkę w kółko.
Tomorrow
I'll wake up do some P90X
Meet a really nice girl have some really nice sex
And she's gonna scream out 'this is great' (Oh my god, this is great)
Yeaaah
Osz ty mały zboczuszku. Zaczęłam chichotać. Spojrzał na mnie jak na idiotkę. Roześmiałam się jeszcze bardziej.
Meet a really nice girl have some really nice sex
And she's gonna scream out 'this is great' (Oh my god, this is great)
Yeaaah
Osz ty mały zboczuszku. Zaczęłam chichotać. Spojrzał na mnie jak na idiotkę. Roześmiałam się jeszcze bardziej.
- Z czego się śmiejesz? – spytał.
- Z ciebie… - gdy zobaczyłam jego minę to zaczęłam się
zachodzić ze śmiechu.
- Z kogo? – popatrzył na mnie wzrokiem, który mógłby zabić.
- Z misia gogo? – jego mina mówiła, że już po mnie. Nagle
spoważniałam. Pisnęłam i zaczęłam uciekać. Gdzie się schować?! Myśl idiotko,
myśl! Łazienka? Nie, zbyt oczywiste. Mój pokój? Nie. Pokój Przemka? Nie!
Piwnica? Tak, jesteś genialna! Szybko pognałam na dół. Ale tu jest strasznie.
Lysander biegł za mną. Ciekawe gdzie jest? Schowałam się za pudła. Aaaaaa,
pająk. Idź sobie! No już! Stworzonka spadło na ziemię, a ja je zdeptałam. Co
prawda skarpetką. Mam nadzieję, że spiorę krew swojej ofiary. Oparłam się o
jedną wierzę z pudeł i ona runęła na ziemię. Ech… kryjówka spalona. Lys zaraz
tu będzie. Pozostaje mi tylko posprzątać te rzeczy. Spojrzałam na swoje dzieło.
Brawo! Takiego burdelu przez przypadek jeszcze nie zrobiłaś! I jeszcze musiałaś
rozsypać zdjęcia. Podjęłam jedno. Była na nim para nastolatków. To zdjęcie
mojej mamy i taty, gdy mieli mniej więcej tyle lat, co ja. Mama była taka
ładna. Uśmiechała się, a tata obejmował ją ramieniem. Włożyłam je do kartonu.
Potem szybko zebrałam resztę, bo coś czułam, że zaraz się rozpłaczę. Tylko nie
płacz, nie płacz! Kurwa! Dlaczego jestem taką beksą?! Wycierałam łzy, ale była
to syzyfowa praca, ponieważ po chwili po policzkach ciekły mi nowe. Dlaczego
tylko mnie to spotyka? Najpierw zginęli moi rodzice, potem zdradził mnie
chłopak, a teraz jeszcze porwano mnie i chciano zgwałcić. Mam zajebiste życie nie
ma, co. Usłyszałam kroki na schodach. Włożyłam ostatnie zdjęcia do pudełka i
szybko wytarłam łzy.
- Szukałem cię po całym domu! – warknął zły Lys.
- Trzeba było mnie nie straszyć… - założyłam ręce na piersi.
- Chodź tu do mnie mała, wredna… - przerzucił mnie przez
swoje ramie. Kierował się do wyjścia z piwnicy.
- Puść mnie! – warknęłam i wbiłam mu palec między łopatkę.
Po chwili dostałam klapsa w tyłek - Ała… - jęknęłam. On tylko się zaśmiał.
Położył
mnie na kanapie, a po chwili dołączył do mnie. Ułożyłam głowę na jego piersi i
zaczęłam kreślić na jego ciele tajemnicze znaki. Zasnęłam.
Obudziłam
się w swoim łóżku. Lysa nie było obok mnie. Ten, kto zabrał mojego ciepłego
misia ma wpierdol! Zeszłam na dół. Przemek siedział na kanapie. A gdzie jest
Lysander?! Pewnie poszedł do domu.
- Hej – przywitałam się zaspanym głosem – Gdzie Lysander?
- Poszedł do domu – odparł.
- Co robisz? – spytałam przysiadając się obok niego.
- Oglądam „American pie”.
- To oglądam z tobą – przytuliłam się do jego ramienia i po
chwili zwijałam się ze śmiechu.
No kurwa! By się przynajmniej zabezpieczyli!
OdpowiedzUsuńA rozdział świetny, ale to wiesz. Nie wiem, co jeszcze napisać. Życzę, żeby cię przestała łepetyna nawalać :)
na bo to był spontan i nie mieli prezerwatyw pod ręką, a Lysowi nie chciało się iść do apteki czy tam biedronki
Usuńdo biedronki po kondonki ha rym!
Heh, trzeba było poszukać w pokoju Przemka. Może by znaleźli jakieś skarby xD
Usuńheh dobre!
Usuńnie pomyślałam
oooo, a jak w następnym rozdziale Olivia znajdzie półkę, w której Przemek trzyma kondony, gazetki plejboja itp.?
To by było dobre. Gazetki porno xD
Usuńhahahahahah no to coś takiego będzie w następnym rozdziale
Usuńdzięki za podsunięcie pomysłu
Hahaha, zawsze do usług xD
UsuńOoo... Jak słodko.... c: Olivia wybaczyła Lysiowi, Olivia uwierzyła Lysiowi! ;D Ale mam zaciesz xD
OdpowiedzUsuńŚwietniusi rozdział, jak zawsze ;) Kurde, jak ty tak szybko możesz pisać nexty? Ja to z rozdziałem to chyba w następnym tygodniu się dopiero wyrobię...
PS: Jest. Mi. Smutno. Pytam się ciebie: GDZIE MOJE ŻELKI?! xD A tak serio: jak mogłaś o mnie zapomnieć? :'(
o boże zapomniałam
Usuńsorry winetu!
w następnym rozdziale ok? nawet na ręce sobie zapisze (ja prawie wszystko zapisuję na ręce bo zapominam)
pseplasam *--*
Ja żartowałam, nie jestem zła, bez przesady xD W porzo, też zawsze o czymś zapominam. Normalnie jak drugi Lysio o.O
UsuńMoże być w następnym. Żelki po terminie, czyli przeterminowane. Pychaaa... xD
Też kiedyś sobie na ręce zapisywałam, ale raz mi marker przez tydzień nie chciał się zmyć, więc już tak nie robię xD
bo to trzeba czarnym długopisem ;3
Usuńzmywa się wolniej niż niebieski długopis, ale szybciej niż marker i poza tym jest cieńszy
No, ja też zawsze długopisem pisałam, ale markerem to tylko tak jednorazowo było i się nie zmyło xD Dlatego właśnie już tak nie robię. Za to moja nauczycielka jak ktoś czegoś nie umie, to pisze mu to na ręce takim markerem, że dosłownie mi po dwóch tygodniach nie zeszło do końca i trochę było widać xD Ale się nauczyłam tego co napisała przynajmniej xD
Usuńhehe dobre <3
Usuńale moja skleroza przerasta wszystko
raz latałam po całej szkole i szukałam plecaka
myślałam, że oszaleję jak znalazłam go w klasie!
albo zostawiłam zeszyt w łazience na desce klozetowej oczywiście w szkole bo pracę domową spisywałam i zeszyt mojej koleżanki wzięłam, ale swój to zostawiłam
wiesz jakie jaja były jak woźna mi go na lekcji przyniosła?!
ja raz zostawiłam torbę w szatni a już byłam w autobusie i musiałam z powrotem do szatni po nią ale zdążyłam :D
UsuńJa tam raz to zapomniałam zmienić butów i do domu w szkolnych przyszlam, wiec moja skleroza nie sięga twojego stopnia, bijesz mnie na głowę xD
UsuńAle jak napisałaś o tej desce klozetowej, to mi sie przypomniała jedna taka akcja z moją kumpelą. To bylo tak, ze oczywiście poszła spisywać ode mnie gegrę w kabinie. A ja czekałam na nią przy drzwiach. Nie wiem, jak ona to zrobiła, ale nagle słyszę taki tekst a przed tem plusk:
- Aga! Zeszyt mi do kibla wpadł!
A ja taki szok, czy to aby nie mój.
Taką polewke z niej potem miałam, ze normalnie to nie wyrabiałam xD Kto normalny spisuje lekcje przy otwartej desce? Hm... Moja Karolcia xD
hahahahahah jebłam
Usuńja już nawet nie wiem ile razy przyszłam do domu w szkolnych butach, bo po trzecim razie przestałam liczyć ;/
Huehuehue ! Jakie z was sklerotyki. Chociaż ja kiedyś zostawiłam piórnik w sali, ale taki Adrian mi go przyniósł, jak już się do domu wybierałam xD
UsuńHuehuehue ! Jakie z was sklerotyki. Chociaż ja kiedyś zostawiłam piórnik w sali, ale taki Adrian mi go przyniósł, jak już się do domu wybierałam xD
UsuńCudowny rozdział :D
OdpowiedzUsuńZaszalalas xD
Jeszcze mam dwa pomysły co do naZwy kapeli:
Metaliczny smak krwi, albo zapach.
Szept Śmierci
dzięki za pomoc, ale już wybrałam nazwę "Thought covered in ash"
UsuńZabezpieczyli się czy za kilka rozdziałów Oliwia będzie w ciąży XD
OdpowiedzUsuńPopłakałam jeszcze trochę na początku ale masz szczęście, że później nie miałam już do tego powodu ! xD
OdpowiedzUsuńTak bardzo szybko przywiązuje się do postaci... No co zrobisz ? No nic nie zrobisz... :C