poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 20 - Początek kłopotów...


                Dzisiejszy Dzień zaczął się zwyczajnie. Jak zwykle wyszykowała się do szkoły i poszłam do niej. Teraz mam przerwę na drugie śniadanie. Siedzę w stołówce. Jem pączka i znudzona jakąś historią opowiadaną przez Lysa przytakuję mu. Przyglądam się Amber. Podrywa jakiegoś nowego chłopaka. Oby nie przyszła tu. Niestety albo stety jej czerwonowłosy obiekt pożądania siedzi po mojej lewej stronie. Leniwie przeżuwam kawałek pączka. Przełykam prawie dławiąc się, gdy Amber podchodzi do naszego stolika. Usiadła obok Kastiela. Jej perfumy duszą mnie. Ciekawe, jaką mają nazwę? Cichy zabójca? Nie! Raz w podstawówce, gdy jechaliśmy na wycieczkę chłopaki pierdzieli. Jeden z nich puścił cichacza, który okazał się być zabójcą. Wygrał i dostał nazwę cichy zabójca. Choć te dwa zapachy są do siebie podobne. Tak to cichy zabójca. Lysander nie zraził się tym, że blondynka przysiadła się obok nas i opowiadał dalej. Z zamyślenia wyrwał mnie ryk białowłosego:
- Olivio Emilii Evans! – skąd on zna moje drugie imię? – Czy ty mnie słuchasz?!
- Słucham cię – odparłam.
- To, co przed chwilą mówiłem? – założył ręce na piersi.
- Że kochasz mnie ponad życie? – strzelałam w ciemno. Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Nie – powiedział i zrobił obrażoną minę.
- Ech… no dobra nie słuchałam cię – powiedziałam ze skruchą – Ale za to ty powiedziałeś, że nie kochasz mnie ponad życie – stwierdziłam i jakimś cudem udało mi się uronić łzę.
- Olivia… - przytulił mnie – Przecież wiesz, że cię kocham – i tak odwraca się kota ogonem. Uczcie się ode mnie.
Oderwałam się od niego i jakby nigdy nic jadłam dalej.  Patrzyłam się przed siebie. Nagle mój wzrok przykuły spodnie w moro. Spojrzałam na twarz tego osobnika. To Kentin. Lysiek nieźle mu przywalił. Miał ogromną śliwę. Kierował się w naszą stronę. Zaraz, co?! Idzie tu?! Zadławiłam się pączkiem. Białowłosy poklepał mnie po plecach. Gdy przestałam dychać spojrzał tam gdzie ja. Brunet usiadł naprzeciwko mnie. Lysander objął mnie ramieniem dając poczucie bezpieczeństwa.
- Czego chcesz? – warknął Lys, tak lodowatym tonem, że sama poczułam ciarki na plecach.
- Na pewno niczego od ciebie – stwierdził – Przyszedłem do Olivii – przełknęłam głośno ślinę – Chciałem przeprosić.
- Prze-przeprosiny przy-przyjęte – jąkałam się. No cykałam się nie powiem, że nie.
- Idź sobie – jęknął Kastiel, który w końcu pozbył się blond pudla – Najpierw Amber teraz ty… za dużo frajerów dziś widziałem, a jak jeszcze Srajtaniel będzie za mną chodził, żebym podpisał usprawiedliwienie to jebnę – wyżalił się.
- No właśnie idź sobie – powiedział Lys – Olivia nie chce z tobą rozmawiać – przytulił mnie mocniej.
- Chcę usłyszeć jej zdanie – uśmiechnął się. Nic nie mówiłam tylko wtuliłam się mocniej w Lysa.
- Sądzę, że to mówi samo za siebie – stwierdził różnooki.
- Wypad palancie! – warknął Kastiel – Pójdziesz sam czy mam ci pomóc?
                Kentin poszedł, a ja zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam. Może powinnam powiedzieć, żeby został? Nie! Dobrze, że sobie poszedł. Przez niego straciłam apetyt. Westchnęłam i zaczęłam siorbać skok z kartonika. Jabłkowy. Pyszny. Kastiel gdzieś poszedł. Prawdopodobnie zapalić. Lysander wyglądał jakby też chciał zapalić. Warczał na każdego, a w tym przypadku na mnie.
- Olivia zaraz wrócę – lekko się uśmiechnął.
- Dobra – uśmiechnęłam się do niego najpiękniej jak umiałam.              
Pocałował mnie krótko w usta i poszedł.  Znów zaczęłam się przyglądać tłumowi nastolatków. Zielone włosy, a tu różowe, a nawet niebieskie. To pewnie Alexy. Blond włosy, które się do mnie zbliżają. Zaraz! Wróć! A to tylko Nataniel. Ale co on chce ode mnie? Jak zwykle ubrany był w koszulę, niebieski krawat, spodnie wyprasowane na kancik, buty wypastowane, aż błyszczały od nadmiaru pasty. Dwa długopisy wystawały z kieszonki, blond włosy okalały twarz. Uśmiechał się przyjaźnie. Po akcji z rozdzieleniem Lysa i Kentina urósł w moich oczach.
- Cześć – przywitał się ze mną. Nigdy nie rozmawialiśmy tak po prostu. On musiał czegoś chcieć ode mnie. Nie było innej opcji.
- Hej – uśmiechnęłam się. Usiadł naprzeciwko mnie.
- Wiesz chciałbym zapytać czy dobrze się czujesz? – na sto procent coś się z tym kryje lub chce się upodobać dyrektorce. Po tym całym porwaniu często ze mną rozmawiała.
- Wszystko jest ok – uśmiechnęłam się. Upiłam łyk soku. Mam już dość tego szczerzenia się.
- Widziałem jak Kentin rozmawiał z tobą – spojrzał na mnie znacząco, a ja miałam ochotę wypluć ten sok.
- Naprawdę wszystko jest ok – zapewniłam go.
- Zawsze możesz mi powiedzieć, a ja z nim porozmawiam, ale nie po to przyszedłem – ocho zaraz walnie jakąś bombą – Widziałem, że nie za bardzo radzisz sobie z materiałem z matematyki. Może mógłbym do ciebie przyjść i pouczylibyśmy się? – miał rację. Przez miesiąc nie było mnie w szkole i mam duże zaległości. Uzupełniłam notatki z lekcji, ale nie rozumiem nic. Więc jednak chce się upodobać dyrce. Zgodzić się? Czy może nie? A co tam!
- Spoko. Możemy się pouczyć – uśmiechnęłam się.
- Dziś po szkole u ciebie? – spytał.
- Wiesz gdzie mieszkam? – zdziwiłam się.
- Szkolne akta – wytłumaczył. Co za bezczelny blondas! Grzebać w moich aktach?! To grozi karą śmierci!
- Może być – powiedziałam od niechcenia.
- Do zobaczenia – odszedł. Zaraz obok mnie siedział Lys i Kas.
- Co on od ciebie chciał? – spytał od razu białowłosy.
- Lys, czy ty musisz wszystko wiedzieć? – spytałam. Popatrzył na mnie jakby… urażony? Tak urażony.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? – w jego głosie można było usłyszeć smutek i złość.
- Lysander to… - zaczęłam, ale nagle mi przerwał.
- Nie tłumacz się! – ryknął na mnie – Ja wszystko rozumiem.
Wstał od stołu. Popchnął jakiegoś dryblasa i chciał wyjść, ale ogromny chłopak zaczął mu wygrażać, za to, że go popchnął.  Odciął mu się, za co dostał w twarz. Uderzenie było tak mocne, że różnooki upadł na podłogę. Z żądzą mordu wstał z ziemi. Uderzył dryblasa w twarz. Po chwili rozpętała się bójka. Szybko podbiegłam do chłopaków. Kastiel już próbował ich rozdzielić. Złapał Lysandra i przytrzymał. Jacyś chłopacy przytrzymali tego drugiego.
- Kastiel puść mnie! Idę zapalić! – ryknął białowłosy. Czerwonowłosy puścił swojego przyjaciela.
Otworzył drzwi prawie wyrywając je z zawiasów.  Pobiegłam za nim. Poszedł na dziedziniec. Wyjął paczkę papierosów, ale zaraz cisnął ją przed siebie. Pewnie skończyły mu się. Usiadł na ławce i zaczął cicho śpiewać.
(Lysander)
Gdybyś powiedziała mi, że kiedyś będą tutaj wszyscy
Nigdy bym nie zw
ątpił w to co mam
Gdybym dostrzeg
ł cię u mego boku w mojej bitwie wcześniej
Wtedy czu
łbym, że nie jestem sam
                Czy już wspominałam, że kocham ten głos?! Chyba tak, ale powiem jeszcze raz kocham, gdy śpiewa. Nie mogłam się powstrzymać i włączyłam się do śpiewania.
(Olivia)
Przerzuć kartkę, zaryzykuj, bądź dziwakiem
Nie id
ź ścieżką, własną depcz, otwórz głowę
Zanim powiesz, zrozum, b
ądź
Nigdy nie burz, buduj, twórz
Smakuj, milcz, my
śl i czuj
                 Spojrzał w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niego.
(Razem)
Zrozumiałem - by żyć musisz chwytać dzień
Wsta
ń by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
We
ź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierz
ę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
                Śpiewać z nim w duecie to zaszczyt. Wstał i podszedł do mnie. Patrzył mi w oczy.
(Lysander)
Gdybym nie był sobą, gdybym w mojej bitwie miał kogoś -
Czy bym wtedy zw
ątpił i wciąż stał?
Gdyby ka
żda strata mogła zysk dać i na mojej drodze,
Gdyby ka
żdy kolec różę miał...
                Ten piękny głos. Jak ja go kocham. Nie pozostało mi nic innego jak śpiewać kolejne wersy.
(Olivia)
Konotując miejsce słów, migawki zobacz
Jest ryzyko oswojenia nadal
Zb
ędna mowa, nowa krótko skrzydła
Mi
ękkość kości, kielich, ból, łapacz snów
(Razem)
Zrozumiałem - by żyć musisz chwytać dzień
Wsta
ń by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
We
ź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierz
ę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
            Patrzyliśmy sobie w oczy z pożądaniem. Jedno było pewne: muzyka nas łączy. Złapał za moje ręce i wpatrzeni w swoje oczy śpiewaliśmy.
(Lysander)
Tak wiele serc, wiele słów, wiele snów jest w nas
(Olivia)
Tak wiele łez, wiele chwil, jest w nas
(Lysander)
Tak wiele serc, wiele słów, wiele snów jest w nas
(Olivia)
Tak wiele ciepła jest w nas, jest w nas
(Razem)
Zrozumiałem - by żyć musisz chwytać dzień
Wsta
ń by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
We
ź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierz
ę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
                Dyszeliśmy z zmęczenia. Nagle podbiegła do nas nauczycielka muzyki.
- Boże, jakie to było piękne – szczebiotała – Musicie zaśpiewać na otwarciu wystawy uczniów.
                Na wystawie uczniów pokazywane są prace plastyczne. W sobotę każdy, kto kupił bilet może przyjść i pooglądać dzieła. Dyrektorka zbiera na coś pieniądze tylko nie wiem, na co. Muszę się jeszcze pochwalić, że jedna z moich prac będzie stała na podwyższeniu, a to jest wielki zaszczyt.
- Z miłą chęcią – powiedział Lys. Kurwa! Co?!
- Och nawet nie wiecie jak się cieszę! No to ja już zmykam, bo muszę zrobić nowe plakaty! – pobiegła w stronę szkoły. Patrzyłam na Lysandra niedowierzając. Czy on właśnie zgodził się śpiewać na jakiejś pieprzonej wystawie obrazków malowanych przez niedojebanyc uczniów?! To chyba żart!
- Lysandrze Wiliamie Brown! – ryknęłam ile sił w płucach. Skąd znam jego drugie imię? Kastiel po kilku piwach wyśpiewa wszystko – Czy ty właśnie się na to zgodziłeś?
- Tak – powiedział z satysfakcją i głupim uśmieszkiem.  Westchnęłam. Ale zaraz zraz nie po to przyszłam. Muszę mu powiedzieć, co chciał ode mnie blondas.
- Nataniel zaproponował mi wspólną naukę – powiedziałam patrząc mu w oczy. Odeszłam. Zastawię go samego niech wszystko sobie przemyśli, zrozumie błąd.  Poszłam na resztę lekcji.
                                                                              ***
                Wróciłam do domu, w którym nie było mojego brata to nawet lepiej dla mnie. Zrobiłam sobie kilka kanapek z dżemem i zasiadłam przed telewizorem.  Nagle rozległ się głośny krzyk:
- Jestem! – był to nie, kto inny niż Przemek –Kupiłem ci coś!
- Co?! – ryknęłam i szybko pobiegłam do niego.
- To! – pokazał na pianino, które było wnoszone przez dwóch dryblasów. Pod naszym domem stał samochód podobny był do takiego, w którym przewozi się meble gdy się przeprowadza.
- Ale… jak? – nie wierzyłam w to, co widziałam – Dziękuję! – rzuciłam się na niego przytulając.
- Dusisz… - wyszeptał stłumionym głosem.
- O przepraszam – puściłam go. Faceci wnieśli pianino do salonu i przyszli po kasę do mojego brata. Szybko pognałam do domu. Stanęłam przed instrumentem i zaczęłam go oglądać. Te klawisze prosiły, żeby zacząć je naciskać. Nie mogłam, nie wytrzymałam i zaczęłam grać.
- Olivia ktoś do ciebie – powiedział mój brat z uśmiechem.
- Nie ktoś tylko Nataniel – wyszczerzyłam się – To chodź na górę – powiedziałam do blondyna. Weszliśmy do mojego pokoju. Blondyn zaniemówił z wrażenia. Pewnie rzez te wszystkie rysunki na ścianach.
- Robi wrażenie, co? – zaśmiałam się.
- Żebyś wiedziała – oglądał ściany – Jak ty możesz spokojnie spać mając jego portret nad łóżkiem? – spytał pokazując rysunek Kastiela. Wybuchłam śmiechem.
- Jak go dobrze poznasz to nie możesz go nie lubić – powiedziałam.
- Tak… - wyszeptał. Zaraz czy on powiedział „tak”? – To może chodźmy się pouczyć?
- Dobra! No to chodź do łóżka – dopiero po chwili dotarł do mnie sens mojej wypowiedzi. Nataniel zrobił się czerwony jak burak – To znaczy... chodziło mi o to żeby usiąść na łóżku i się pouczyć – czułam jak moje policzki palą się żywym ogniem. 
Usiedliśmy i zaczęliśmy przeglądać notatki. O dziwo nie nudziłam się. Nataniel był świetnym nauczycielem. Miał ciepły głos, tłumaczył wszystko powoli i był cierpliwy. Choć nie raz pokazałam, jaka jestem nie kompetentna to on nie tracił cierpliwości. Pokazał mi jak zrobić działanie. Po kilku próbach udało mi się to pojąć. Zaczęło się ściemniać. Spojrzałam na zegarek. 21:03. Ale ten czas leci. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam cię Nataniel – odebrałam telefon – Halo?
- Olivia?! – usłyszałam głos Lysa – Weź samochód i przyjedź  na ulicę „3 maja”.
- Ale co się stało? – zdenerwowałam się trochę.
- Proszę. Tylko uważaj, bo policja się wszędzie kręci.
- Ale… - zaczęłam mówić, ale mi przerwał.
- Kurwa… - rozłączył się.
- Nataniel, przepraszam, ale muszę jechać po Lysandra – uśmiechnęłam się.
- Spoko – też uśmiechnął się do mnie. Odprowadziłam go do drzwi – Do zobaczenia w szkole.
- Tak, cześć – przytuliłam go na pożegnanie – Biorę auto! – wydarłam się w głąb domu.
- Czekaj! Po co? Gdzie? Jak? I kim był ten blondyn? – Przemek zasypał mnie pytaniami.
- Lysander poprosił, żebym po niego przyjechała. Ten blondas to Nataniel, uczyliśmy się – wyjaśniłam i zaczęłam zakładać buty.
-  Nie mówię, że źle wyglądasz, ale… - i to dało mi do zrozumienia, że jednak wyglądam źle.
 Pobiegłam na górę. Przejrzałam się w lustrze. O kurwa! Bluzka w dżemie, spodnie pomazane farbą, na policzku miałam tusz z długopisu, a o włosach to już nie wspomnę. Zaczęłam szukać jakiś ubrań. Nie miałam żadnych czystych spodni. No może poza skórzanymi czarnymi rurkami. Dodam jeszcze, że są mega obcisłe. Nie ma bluz?! No chyba komuś wyjebię! Pewnie Przemek jak zawsze zapomniał zawieś pranie do pralni. Wyjęłam białą bluzkę na ramiączkach i krótką szarą kurteczkę. Przebrałam się i pobiegłam do łazienki. Umyłam twarz, uczesałam włosy i poprawiłam makijaż. Wyglądam dobrze.  Zbiegłam do przedpokoju i zaczęłam zakładać adidasy.
- Gdzie się tak wystroiłaś? – spytał Przemek.
- Nie zawiozłeś prania do pralin – powiedział.
- Wiesz, że te buty nie pasują do tego stroju? – spytał unosząc brwi do góry – I najchętniej nigdzie bym cię w tych spodniach nie puszczał bo jakiś napaleniec może się na ciebie rzucić.
- Coś jest w nich nie tak? – zrobiłam dziwną minę.
- Wszystko jest z nimi ok tylko twój tyłek wygląda w nich zajebiście – oświadczył – Masz te buty będą pasowały – podał mi czarne szpilki z czerwoną podeszwą.
- Daj – szybko je nałożyłam – I zrób to pranie.
- Sądzę, że zrobiłbym przysługę Lysandrowi jakbym go nie zrobił – zgromiłam go wzrokiem – Dobra już się ogarniam. Masz kluczyki – wyszłam z domu.
                Wsiadłam do auta i odpaliłam silnik. Ulica 3 maja jest na drugim końcu miasta. Wyprzedził mnie radiowóz. Lys mówił, żebym uważała, bo gliny się wszędzie kręcą. Zatrzymałam się na światłach. Ktoś zapukał do szyby. Był to Lysander i jakiś chłopak. Otworzyłam im drzwi.
- Co wyście zrobili? – spytałam spokojnym głosem. Spokojnie tylko spokojnie, bo jakie jest prawdopodobieństwo, że to przez nich wszystkie radiowozy jadą na tą ulicę?
- My? Nic – powiedział szybko białowłosy. Za szybko mi odpowiedział. Kurwa! Co oni zrobili?!
- Nie rób ze mnie idiotki Lys – ruszyłam, bo właśnie było zielone światło. Zjechałam na pobliski parking i zgasiłam silnik – Co wyście zrobili?
- No nic! – zaprzeczał chłopak. Spojrzałam na niego. Czarne włosy, czarne oczy. Przez koszulkę widać było rysy mięśni. No nawet był ładny.
- Znam Lysa i wiem, kiedy kłamie – oświadczyłam – Pytam się ostatni raz… Co wyście zrobili?!
- Olivia zrozum, że my… - zaczął Lysander, ale ja mu przerwałam.
- Powiedz prawdę – ostrzegłam. Chłopak westchnął i z cierpiętniczą minął zaczął mówić:
- Ścigaliśmy się – czy mu chodzi o wyścigi uliczne?!
- Co?! Wyścigi uliczne, tak? – zapytałam, chłopak pokiwał głową – Czy cię popierdoliło?! – załamałam ręce – Gdzie Kastiel? – spytałam po chwili.
- Gliny go zgarnęły – odpowiedział czarnowłosy.
- No chłopcy w niezłe bagno się wpakowaliście – stwierdziłam spokojnie – Jak masz na imię? – zapytałam czarnookiego.
- Thomas – podał mi rękę.
- Olivia – uścisnęłam jego dłoń – I co teraz? Trzeba Kastiela wyciągnąć z pudła, co nie?
- No tak – przyznał mi rację białowłosy – Gdy zadzwoni trzeba będzie pojechać na komendę i zapłacić kaucję – jakiś obcykany jest w tych sprawach – My z Tomem nie możemy się pokazać na komisariacie, bo nas rozpoznają, ale mamy nadzieję, że ty po niego pojedziesz.
- Kurwa! Chyba was do reszty popierdoliło! Zrobię to, ale pierwszy raz i ostatni – oznajmiłam.
Ja nie byłam zła ja byłam wściekła. Gdybym mogła rozszarpałabym Lysa. Po chwili zadzwonił Kastiel. Kaucja wynosiła cztery tysiące. Chłopcy dali mi swoje wygrane z wyścigów. Ruszyłam z parkingu. W aucie panowała cisza. Włączyłam radio. Nawet nie wiedziałam, kiedy zaczęłam śpiewać. Lysander otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ja ostrzegłam go, że jak się odezwie to będzie biegł za autem. Po piętnastu minutach byliśmy pod komisariatem. Wysiadłam z samochodu. Usłyszałam gwizdanie Toma.
- No Lysiek nie mówiłeś, że twoja dziewczyna to taka laska – wyszczerzył się do mnie. Spojrzałam na białowłosego patrzył się na mnie z otwartą buzią. Ach to przez te spodnie i szpilki.
- Nie podlizuj się dobra? – posłałam złowrogie spojrzenie w stronę czarnowłosego – Kochanie zamknij buzię, bo ci komar wleci – uśmiechnęłam się.
                Rozluźniłam się i poszłam w stronę budynku. Usłyszałam jeszcze jeden gwizd Toma i jak Lys mów „Jeszcze raz zagwiżdżesz to takiego kopa ci sprzedam w komnatę tajemnic, że nie będziesz mógł na niej siedzieć tydzień”. Uśmiechnęłam się. Gdy jest zazdrosny robi się agresywny. Weszłam do pomieszczenia. Śmierdziało w nim kawą i pączkami. Podeszłam do jakiejś jakby lady.
- Dzień dobry – przywitałam się z jakimś facetem – Przyszłam zapłacić kaucję za Kastiela Harvey’a.
- Najpierw gotówka – dałam mu cztery koła. Przeliczył pieniądze i powiedział – Proszę poczekać.
                Usiadłam na krześle. Jacyś gliniarze zaczęli mi się przyglądać z uśmiechami. Odruchowo poprawiłam bluzkę.  Jezu, szybciej! Po kilku minutach Kastiel stał obok mnie. Wychodząc rzuciłam jeszcze „Do widzenia” . Weszliśmy do samochodu. Ruszyłam z parkingu. Kurwa! Szybciej frajerze! Wyprzedziłam samochód, który wlekł się przed nami. Otworzyłam okno i krzyknęłam:
- Frajer! – wróciła do prowadzenia auta. Zimno. No nic dziwnego, że jest zimno skoro wszystkie okna są otwarte – Zamknijcie te okna, bo zamarznę! – warknęłam. Spojrzeli po sobie przerażeni, ale posłusznie wykonali moje polecenie. Włączyłam ogrzewanie. Nikt się nie odzywał – No kurwa jeszcze byś przejechał zanim ta babka by weszła na pasy pedale! – nie rozumiem niektórych osób. Babka stoi i czeka, aż ktoś jej ustąpi przejścia, a potem zastanawia się czy przejść przez te pasy czy nie. Nagle poczułam dziwny zapach. Jakby marychy. Skąd znam ten zapach? Braciszek przechodził okres buntu i często wracał prze śmierdziały tym zapachem. Zmarszczyłam nos. Oni ćpali! Jestem tego pewna! Ciekawe, czego jeszcze się dziś dowiem o swoim chłopaku. Pociągnęłam białowłosego za rękę. On zdziwił się, ale też nie opierał się. Przyciągnęłam go bliżej siebie nie odrywając wzroku od drogi. Lysander prawie leżał na moich kolanach. Wciągnęłam powietrze i oświadczyłam:
- Ćpaliście – puściłam rękę białowłosego, a ten wrócił do pozycji siedzącej.
- My nie… - Kastiel chciał mi zaprzeczyć.
- Kastiel! Nie rób ze mnie idiotki! Myślisz, że nie wiem jak śmierdzi marycha?! – ryknęłam – Boże, co wy odwalacie?! Chcecie sobie życie zmarnować?! – spokojnie Olivia spokojnie – Proszę bardzo, ale mnie więcej nie proście o pomoc – powiedziałam lodowatym tonem.
- To nie tak… - zaczął Lys.
- A ty mój drogi lepiej nic nie mów, bo i tak nagrabiłeś sobie, co nie miara – przerwałam mu – Gdzie mieszkasz? – spytałam Toma patrząc w jego odbicie w lusterku.
- Trzy ulice stąd – odparł. Po kilku minutach wysadziłam go pod jego domem. Potem odwiozłam Kastiela. Na samym końcu został mi Lys. Zaparkowałam pod jego domem.
- Może chcesz przyjść  do nas na chwilę? – spytał skruszonym głosem.
- Z miłą chęcią – posłałam mu lekki uśmiech. Wysiadłam z auta – Powiedz Leo wie, że się ścigasz? – zrobił się czerwony i zaczął się jąkać – Czyli, że nie wie… - weszliśmy do domu. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że Leo trzyma na kolanach dziecko, które ma 5 lat.
- Wujek Lysander! – wykrzyknął chłopak i podbiegł do białowłosego. Ten wziął chłopczyka na ręce.
- Kevin! Co ty tu robisz, co mały? – wujek Lysander… to oznaczałoby, że jest to syn Leona.
- Mama nie żyje – oznajmił mały, a ja czułam, że łzy stają mi w oczach.
- Co?! – Lysnder nie wiedział, o co chodzi.
- Kevina, przywitałeś się z wujkiem to teraz chodź spać – Leo wziął chłopczyka na ręce.
- Tato, a kto to? – spytał wskazując na mnie.
- Cześć – uśmiechnęłam się do niego – Jestem Olivia – czyli, że to jednak jest syn Leo.
- A ja Kevin – jego tata odstawił go na ziemię – Jesteś dziewczyną wujka? – spytał.
- Tak – przykucnęłam naprzeciwko dzieciaka.
- No Lysiu nie powiem ładną masz dziewczynę – przyjrzał się mojej twarzy – A co ci się stało? – spytał dotykając mojej blizny.
- To? To nic takiego – zapewniłam go.
- Chodź spać – czarnowłosy złapał chłopczyka za rączkę – Potem wszystko ci wyjaśnię -  powiedział do białowłosego.
- Dobra – splótł nasze palce w uścisku – Idziemy do mojego pokoju? – spytał.
- Ok – Weszliśmy do pokoju Lysa. Usiadłam na jego łóżku i czekałam na wytłumaczenia – No, co masz na swoje usprawiedliwienie? – westchnął i zaczął mówić.
- Kiedyś ścigałem się prawie codziennie- pora na wyznania – Miałem wypadek, w którym zginęła moja dziewczyna. Rozumiesz ona zginęła przeze mnie. Myślałem, że już nigdy nikogo nie pokocham, ale pojawiłaś się ty – uśmiechnął się – Po tym wydarzeniu postanowiłem, że więcej nie będę się ścigał – usiadł obok mnie. Przytuliłam go lekko.
- To, dlaczego dziś się ścigałeś? – spytałam parząc mu w oczy. Wiedziałam, że opowiadanie o tamtym zdarzeniu było dla niego trudne.
- Sam nie wiem. Coś mnie podkusiło – uśmiechnął się lekko.
- Obiecasz mi, że więcej tego nie zrobisz? – złapałam go za ręce i ścisnęłam je mocno.
- Obiecuję – pocałował mnie.
- Co to za dzieciak? – spytałam. To był drugi temat, który mnie nurtował.
- Syn Leo – na mojej twarzy malował się szok – Ma pięć lat. Mój brat poznał jakąś laskę na imprezie i przespali się ze sobą. Dziewczyna zaszła w ciążę i postanowiła wychowywać Kevina. Oczywiście mały często nas odwiedzał. Ale to, co mi powiedział przed chwilą… nie wiem, o co może mu chodzić – przytulił mnie. Spojrzałam na zegarek. 22:34 trzeba się zbierać.
- Ja już będę jechać do domu – wstałam z łóżka i kierowałam się w stronę drzwi.
- Pięknie wyglądasz – powiedział Lysander.
- Dzięki – uśmiechnęłam się i na stówę spaliłam buraka.
                Wyszłam z bloku i wsiadłam do auta. Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę domu. Zaczęłam podsumowywać miniony dzień. Najpierw Kentin, który mnie przeprasza, potem kłótnia z Lysem, następnie wspólna nauka z Natanielem, potem dowiaduję się, że białowłosy się ściga albo raczej ścigał w wyścigach ulicznych, w których stracił swoją ukochaną i jeszcze to, że jego brat ma pięcioletniego syna. No zajebisty dzionek nie powiem, że nie. Stanęłam na światłach. Specjalnie jechałam dłuższą drogą, żeby sobie wszystko sobie poukładać. Po kilku minutach byłam pod domem. Wprowadziłam auto do garażu i weszłam do domu. Szybko popędziłam do swojego pokoju. Pozbierałam kartki z łóżka i od razu zasnęłam. Przemek jeszcze się krzątał po salonie, ale ja byłam padnięta, więc od razu zasnęłam.   
                Wstałam rano. Niestety musiałam ubrać się we wczorajsze ubrania, bo mój braciszek dopiero dziś zrobi pranie. Właśnie wychodziłam z domu. Założyłam szpilki i po kilku minutach marszu byłam pod szkołą. Na dworze było coraz cieplej, więc usiadłam na dziedzińcu. Podszedł do mnie Nataniel.
- Cześć – przywitał się
- Hej – uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- Wczoraj bardzo miło spędziłem z tobą wieczór – powiedział.
- Ja też. Przynajmniej zrozumiałam jeden temat.
- Jeżeli jeszcze czegoś nie rozumiesz to możemy się pouczyć.
- Naprawdę? – zapytałam z nadzieją w głosie. Zaśmiał się i pokiwał głową – A dziś?
- Możemy i dziś. Po szkole? – pokiwałam twierdząco głową – Może dziś pouczylibyśmy się w bibliotece?
- O tak to dobry pomysł – usłyszałam dzwonek na lekcję.
                                                           ***
                Lekcje się już skończyły i idę do biblioteki. Jestem trochę spóźniona, ale mam nadzieję, że Nataniel nie poszedł do domu. Dlaczego biblioteka musi być na ostatnim piętrze? Wchodziłam po schodach dysząc. Jak nic muszę poprawić swoją kondycję. Byłam już na szczycie szczęśliwa i zasapana, kiedy coś popchnęło mnie, a ja spadłam ze schodów. Zobaczyłam brunetkę. Ubrana była jak dziwka spod latarni, ale ładna to była.
- A więc teraz ty jesteś ich nową zabawką? – spytała ze szczytu schodów. Leżałam nieruchomo. Ból był tak silny, że myślałam, że zaraz zemdleję – Powiedz, dzielą się wszystkim tak jak kiedyś? – uśmiechnęła się do mnie złowrogo. O co jej chodzi? – Co słychać u Kastiela i Lysandra? – zaczęła schodzić do mnie. Słyszałam stukot jej szpilek. Pochyliła się nade mną – Powinnam zaraz iść, bo Nataniel za chwilę tu będzie. Uczysz się z nim prawda? – zaśmiała się – Uważaj, bo on bardzo łatwo się zakochuje. Co Lysander w tobie widzi? Ja jedynie widzę ogromną brzydką bliznę na twarzy – pochyliła się nad moim uchem i szepnęła – Uważaj, bo możesz okazać się ich nową zabawką tak jak ja kiedyś… kiedyś… kiedyś… kiedyś.
                Wszystko zaczęło się rozmazywać, a ja straciłam przytomność. Ostatnie, co pamiętam to zdanie wypowiedziane przez brunetkę „Uważaj, bo możesz okazać się ich nową zabawką tak jak ja kiedyś…”. Kim ona była?!


Godzina 00: 47 okrąglutkie pięć tysięcy wyświetleń na liczniku XD świętujmy!!!!!
A zaledwie kilka rozdziałów temu było 2 tysiące…
Jak się podobał rozdział? Mi najbardziej podoba się końcówka XD 

27 komentarzy:

  1. Zajebisty rozdział!
    Lys i maryśka? Leo i dzieciak? Jprdl! Normalnie jebłam! W życiu bym się spodziewała takiego obrotu akcji!
    Masz na prawdę zajebiste pomysły na rozdziały. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ejejeje! Jeszcze jedno pytanie. Kiedy ty w końcu dodasz swoją fotkę? Masz mi tu podać dokładną datę, bo zabiję! xO

      Usuń
  2. Piekne chcę następny!! Bede czekała bo warto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba nie każę czekać długo na nowy rozdział? XD
      i cieszę się, że podoba ci się moje opowiadanie ;3

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. yes,yes,yes! cuuddoo! kiedy nex?

    ps-widzialas jakie komentarze na fb dodaja fanki bibera? masakra xp 'on jest nie winny' 'ktos go wrobil' 'zazdroscicie mu i dlatego sie na jego tak uwzieliscie :'('

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta jest niewinny...
      chyba je porypało
      w wiadomościach mówili, że znaleźli u niego narkotyki i że jak jechał wtedy pijany to był pod wpływem narkotyków
      co do nexta nie wiem kiedy będzie :( dziś skończyłam ten rozdział i nie miałam siły, żeby zacząć następny
      za dwa trzy dni będzie
      a mogłabyś się jakoś podpisywać pod komentarzami? (np. - r czy coś w tym stylu XD)
      tak bym cię rozpoznawała ;3

      Usuń
    2. ok,spoko ;] a jesli bys nie miala weny to moge ci kilka pomyslow napisac ;] tylko podaj e-mail lub nick na sf ;]

      ``Kuroshitsuji

      Usuń
    3. ewka890 <----- nick na sf
      aktualnie mam dwukolorowe oczy, bluzkę z pandą i białe slim spodnie, czarne włosy
      to tak na wypadek jakby było więcej użytkowniczek o takim nicku XD

      Usuń
  4. a więc to była "ona" :c wredna szmata! ale rozdział cudowny . dawaj szybko nexta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzę, że nowa czytelniczka <3
      powtórzę się ale cieszę się, że się podoba XD

      Usuń
    2. zaczęłam czytać od 14 rozdziału, ale jakoś nie mogłam skomentować z tel, a na kompie mogę xd ale twój blog to cudo

      Usuń
  5. A tak swoją inną drogą to napisałam dwa wiersze
    chcecie, żebym je opublikowała na blogu?
    nie są wspaniałe, bo dopiero zaczyna, ale... poczytać można i napisać czy się podobały
    z góry mówię, że nie są rymowane
    to jak? chcecie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja bardzo chcę. Poznamy twój talent do wierszy xD

      Usuń
    2. którego nie mam i napisałam sobie wierszyk tak z nudów XD

      Usuń
  6. ja tez chce!

    ``Kuroshitsuji

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo mi się podobją twoje rodziały. Nie mogę się doczekać nexta :D życzę wyny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. weny*, sorka, ale klawiatura mi czasem sie przestawia :P

      Usuń
  8. JA CHCĘ NEXA, JA CHCĘ NEXA, JA CHCĘ NEXA! KTO JEST ZE MNĄ?

    ``Kuroshitsuji

    PS- ja na sf nazywam się Majka200209 W razie czego to pisz ;] A po za tym piękne wiersze napisałaś :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no z nextem to będzie trudno, bo napisałam dopiero dwie strony w wordzie :c
      potrzebuję motywacji!
      rozdział mam zaplanowany, ale nie chce mi się klikać w klawiaturę!
      next będzie za dwa, trzy dni ;)

      Usuń
    2. osz ty mała, wredna! zobaczymy znajdę cb a w tedy nie będzie tak miło! zobaczysz! jeśli ujdziesz z życiem to znaczy że miałaś szczęście! a jak nie napiszesz nexa do jutra do godz. 20:30 to BIBEREM poszczuję! Buhahaha!!!

      ``Kuroshitsuji

      Usuń
    3. dawaj bibera! zatłukę jak psa skurwiela!
      mam dobre wieści! dziś dodam rozdział na 90%
      XD

      Usuń
    4. Hmm, to dorzucę do tego jego fanki ;p
      Nadal chcesz żebym napuściła bibera? OOO mam lepszy pomysł, napuszczę na Cb 3 biberów+1D+ ich fanki, idziesz na to? xD


      ``Kuroshitsuji

      Usuń
  9. To co było do tej poru ok (prócz gwałtu rety w wykonaniu Daka)
    Ale ziółka, dziecko, wyścigi mój łeb nie wyrabia. :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham LemONa od piczątku jego istnienia. Milo że umieścilaś tu jego piosenkę - Nice <3

    OdpowiedzUsuń