Dzisiejszy
Dzień zaczął się zwyczajnie. Jak zwykle wyszykowała się do szkoły i poszłam do
niej. Teraz mam przerwę na drugie śniadanie. Siedzę w stołówce. Jem pączka i
znudzona jakąś historią opowiadaną przez Lysa przytakuję mu. Przyglądam się
Amber. Podrywa jakiegoś nowego chłopaka. Oby nie przyszła tu. Niestety albo
stety jej czerwonowłosy obiekt pożądania siedzi po mojej lewej stronie. Leniwie
przeżuwam kawałek pączka. Przełykam prawie dławiąc się, gdy Amber podchodzi do
naszego stolika. Usiadła obok Kastiela. Jej perfumy duszą mnie. Ciekawe, jaką
mają nazwę? Cichy zabójca? Nie! Raz w podstawówce, gdy jechaliśmy na wycieczkę
chłopaki pierdzieli. Jeden z nich puścił cichacza, który okazał się być
zabójcą. Wygrał i dostał nazwę cichy zabójca. Choć te dwa zapachy są do siebie
podobne. Tak to cichy zabójca. Lysander nie zraził się tym, że blondynka
przysiadła się obok nas i opowiadał dalej. Z zamyślenia wyrwał mnie ryk
białowłosego:
- Olivio Emilii Evans! – skąd on zna moje drugie imię? – Czy
ty mnie słuchasz?!
- Słucham cię – odparłam.
- To, co przed chwilą mówiłem? – założył ręce na piersi.
- Że kochasz mnie ponad życie? – strzelałam w ciemno.
Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Nie – powiedział i zrobił obrażoną minę.
- Ech… no dobra nie słuchałam cię – powiedziałam ze skruchą
– Ale za to ty powiedziałeś, że nie kochasz mnie ponad życie – stwierdziłam i
jakimś cudem udało mi się uronić łzę.
- Olivia… - przytulił mnie – Przecież wiesz, że cię kocham –
i tak odwraca się kota ogonem. Uczcie się ode mnie.
Oderwałam się od niego i jakby
nigdy nic jadłam dalej. Patrzyłam się przed
siebie. Nagle mój wzrok przykuły spodnie w moro. Spojrzałam na twarz tego
osobnika. To Kentin. Lysiek nieźle mu przywalił. Miał ogromną śliwę. Kierował
się w naszą stronę. Zaraz, co?! Idzie tu?! Zadławiłam się pączkiem. Białowłosy
poklepał mnie po plecach. Gdy przestałam dychać spojrzał tam gdzie ja. Brunet
usiadł naprzeciwko mnie. Lysander objął mnie ramieniem dając poczucie
bezpieczeństwa.
- Czego chcesz? – warknął Lys, tak lodowatym tonem, że sama
poczułam ciarki na plecach.
- Na pewno niczego od ciebie – stwierdził – Przyszedłem do
Olivii – przełknęłam głośno ślinę – Chciałem przeprosić.
- Prze-przeprosiny przy-przyjęte – jąkałam się. No cykałam
się nie powiem, że nie.
- Idź sobie – jęknął Kastiel, który w końcu pozbył się blond
pudla – Najpierw Amber teraz ty… za dużo frajerów dziś widziałem, a jak jeszcze
Srajtaniel będzie za mną chodził, żebym podpisał usprawiedliwienie to jebnę –
wyżalił się.
- No właśnie idź sobie – powiedział Lys – Olivia nie chce z
tobą rozmawiać – przytulił mnie mocniej.
- Chcę usłyszeć jej zdanie – uśmiechnął się. Nic nie mówiłam
tylko wtuliłam się mocniej w Lysa.
- Sądzę, że to mówi samo za siebie – stwierdził różnooki.
- Wypad palancie! – warknął Kastiel – Pójdziesz sam czy mam
ci pomóc?
Kentin
poszedł, a ja zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam. Może powinnam
powiedzieć, żeby został? Nie! Dobrze, że sobie poszedł. Przez niego straciłam
apetyt. Westchnęłam i zaczęłam siorbać skok z kartonika. Jabłkowy. Pyszny.
Kastiel gdzieś poszedł. Prawdopodobnie zapalić. Lysander wyglądał jakby też
chciał zapalić. Warczał na każdego, a w tym przypadku na mnie.
- Olivia zaraz wrócę – lekko się uśmiechnął.
- Dobra – uśmiechnęłam się do niego najpiękniej jak umiałam.
Pocałował mnie krótko w usta i
poszedł. Znów zaczęłam się przyglądać
tłumowi nastolatków. Zielone włosy, a tu różowe, a nawet niebieskie. To pewnie
Alexy. Blond włosy, które się do mnie zbliżają. Zaraz! Wróć! A to tylko
Nataniel. Ale co on chce ode mnie? Jak zwykle ubrany był w koszulę, niebieski
krawat, spodnie wyprasowane na kancik, buty wypastowane, aż błyszczały od
nadmiaru pasty. Dwa długopisy wystawały z kieszonki, blond włosy okalały twarz.
Uśmiechał się przyjaźnie. Po akcji z rozdzieleniem Lysa i Kentina urósł w moich
oczach.
- Cześć – przywitał się ze mną. Nigdy nie rozmawialiśmy tak
po prostu. On musiał czegoś chcieć ode mnie. Nie było innej opcji.
- Hej – uśmiechnęłam się. Usiadł naprzeciwko mnie.
- Wiesz chciałbym zapytać czy dobrze się czujesz? – na sto
procent coś się z tym kryje lub chce się upodobać dyrektorce. Po tym całym
porwaniu często ze mną rozmawiała.
- Wszystko jest ok – uśmiechnęłam się. Upiłam łyk soku. Mam
już dość tego szczerzenia się.
- Widziałem jak Kentin rozmawiał z tobą – spojrzał na mnie
znacząco, a ja miałam ochotę wypluć ten sok.
- Naprawdę wszystko jest ok – zapewniłam go.
- Zawsze możesz mi powiedzieć, a ja z nim porozmawiam, ale
nie po to przyszedłem – ocho zaraz walnie jakąś bombą – Widziałem, że nie za
bardzo radzisz sobie z materiałem z matematyki. Może mógłbym do ciebie przyjść
i pouczylibyśmy się? – miał rację. Przez miesiąc nie było mnie w szkole i mam
duże zaległości. Uzupełniłam notatki z lekcji, ale nie rozumiem nic. Więc
jednak chce się upodobać dyrce. Zgodzić się? Czy może nie? A co tam!
- Spoko. Możemy się pouczyć – uśmiechnęłam się.
- Dziś po szkole u ciebie? – spytał.
- Wiesz gdzie mieszkam? – zdziwiłam się.
- Szkolne akta – wytłumaczył. Co za bezczelny blondas!
Grzebać w moich aktach?! To grozi karą śmierci!
- Może być – powiedziałam od niechcenia.
- Do zobaczenia – odszedł. Zaraz obok mnie siedział Lys i
Kas.
- Co on od ciebie chciał? – spytał od razu białowłosy.
- Lys, czy ty musisz wszystko wiedzieć? – spytałam.
Popatrzył na mnie jakby… urażony? Tak urażony.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? – w jego głosie można
było usłyszeć smutek i złość.
- Lysander to… - zaczęłam, ale nagle mi przerwał.
- Nie tłumacz się! – ryknął na mnie – Ja wszystko rozumiem.
Wstał od stołu. Popchnął jakiegoś
dryblasa i chciał wyjść, ale ogromny chłopak zaczął mu wygrażać, za to, że go
popchnął. Odciął mu się, za co dostał w
twarz. Uderzenie było tak mocne, że różnooki upadł na podłogę. Z żądzą mordu
wstał z ziemi. Uderzył dryblasa w twarz. Po chwili rozpętała się bójka. Szybko
podbiegłam do chłopaków. Kastiel już próbował ich rozdzielić. Złapał Lysandra i
przytrzymał. Jacyś chłopacy przytrzymali tego drugiego.
- Kastiel puść mnie! Idę zapalić! – ryknął białowłosy. Czerwonowłosy
puścił swojego przyjaciela.
Otworzył drzwi prawie wyrywając
je z zawiasów. Pobiegłam za nim. Poszedł
na dziedziniec. Wyjął paczkę papierosów, ale zaraz cisnął ją przed siebie.
Pewnie skończyły mu się. Usiadł na ławce i zaczął cicho śpiewać.
(Lysander)
Gdybyś powiedziała mi, że
kiedyś będą tutaj wszyscy
Nigdy bym nie zwątpił w to co mam
Gdybym dostrzegł cię u mego boku w mojej bitwie wcześniej
Wtedy czułbym, że nie jestem sam
Nigdy bym nie zwątpił w to co mam
Gdybym dostrzegł cię u mego boku w mojej bitwie wcześniej
Wtedy czułbym, że nie jestem sam
Czy już
wspominałam, że kocham ten głos?! Chyba tak, ale powiem jeszcze raz kocham, gdy
śpiewa. Nie mogłam się powstrzymać i włączyłam się do śpiewania.
(Olivia)
Przerzuć kartkę, zaryzykuj, bądź dziwakiem
Nie idź ścieżką, własną depcz, otwórz głowę
Zanim powiesz, zrozum, bądź
Nigdy nie burz, buduj, twórz
Smakuj, milcz, myśl i czuj
Nie idź ścieżką, własną depcz, otwórz głowę
Zanim powiesz, zrozum, bądź
Nigdy nie burz, buduj, twórz
Smakuj, milcz, myśl i czuj
Spojrzał w moją stronę. Uśmiechnęłam się do
niego.
(Razem)
Zrozumiałem - by żyć musisz chwytać dzień
Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
Weź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierzę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
Weź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierzę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
Śpiewać z nim w duecie to
zaszczyt. Wstał i podszedł do mnie. Patrzył mi w oczy.
(Lysander)
Gdybym nie był sobą, gdybym w mojej bitwie miał kogoś -
Czy bym wtedy zwątpił i wciąż stał?
Gdyby każda strata mogła zysk dać i na mojej drodze,
Gdyby każdy kolec różę miał...
Czy bym wtedy zwątpił i wciąż stał?
Gdyby każda strata mogła zysk dać i na mojej drodze,
Gdyby każdy kolec różę miał...
Ten piękny głos. Jak ja go
kocham. Nie pozostało mi nic innego jak śpiewać kolejne wersy.
(Olivia)
Konotując miejsce słów, migawki zobacz
Jest ryzyko oswojenia nadal
Zbędna mowa, nowa krótko skrzydła
Miękkość kości, kielich, ból, łapacz snów
Jest ryzyko oswojenia nadal
Zbędna mowa, nowa krótko skrzydła
Miękkość kości, kielich, ból, łapacz snów
(Razem)
Zrozumiałem - by żyć musisz chwytać dzień
Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
Weź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierzę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
Weź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierzę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
Patrzyliśmy sobie w oczy z pożądaniem. Jedno było pewne:
muzyka nas łączy. Złapał za moje ręce i wpatrzeni w swoje oczy śpiewaliśmy.
(Lysander)
Tak wiele serc,
wiele słów, wiele snów jest w nas
(Olivia)
Tak wiele łez, wiele chwil, jest w nas
(Lysander)
Tak wiele serc,
wiele słów, wiele snów jest w nas
(Olivia)
Tak wiele ciepła jest w nas, jest w nas
(Razem)
Zrozumiałem - by żyć musisz chwytać dzień
Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
Weź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierzę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
Weź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierzę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
Dyszeliśmy
z zmęczenia. Nagle podbiegła do nas nauczycielka muzyki.
- Boże, jakie to było piękne – szczebiotała – Musicie zaśpiewać
na otwarciu wystawy uczniów.
Na
wystawie uczniów pokazywane są prace plastyczne. W sobotę każdy, kto kupił
bilet może przyjść i pooglądać dzieła. Dyrektorka zbiera na coś pieniądze tylko
nie wiem, na co. Muszę się jeszcze pochwalić, że jedna z moich prac będzie
stała na podwyższeniu, a to jest wielki zaszczyt.
- Z miłą chęcią – powiedział Lys. Kurwa! Co?!
- Och nawet nie wiecie jak się cieszę! No to ja już zmykam,
bo muszę zrobić nowe plakaty! – pobiegła w stronę szkoły. Patrzyłam na Lysandra
niedowierzając. Czy on właśnie zgodził się śpiewać na jakiejś pieprzonej
wystawie obrazków malowanych przez niedojebanyc uczniów?! To chyba żart!
- Lysandrze Wiliamie Brown! – ryknęłam ile sił w płucach.
Skąd znam jego drugie imię? Kastiel po kilku piwach wyśpiewa wszystko – Czy ty
właśnie się na to zgodziłeś?
- Tak – powiedział z satysfakcją i głupim uśmieszkiem. Westchnęłam. Ale zaraz zraz nie po to
przyszłam. Muszę mu powiedzieć, co chciał ode mnie blondas.
- Nataniel zaproponował mi wspólną naukę – powiedziałam
patrząc mu w oczy. Odeszłam. Zastawię go samego niech wszystko sobie przemyśli,
zrozumie błąd. Poszłam na resztę lekcji.
***
Wróciłam
do domu, w którym nie było mojego brata to nawet lepiej dla mnie. Zrobiłam
sobie kilka kanapek z dżemem i zasiadłam przed telewizorem. Nagle rozległ się głośny krzyk:
- Jestem! – był to nie, kto inny niż Przemek –Kupiłem ci
coś!
- Co?! – ryknęłam i szybko pobiegłam do niego.
- To! – pokazał na pianino, które było wnoszone przez dwóch
dryblasów. Pod naszym domem stał samochód podobny był do takiego, w którym
przewozi się meble gdy się przeprowadza.
- Ale… jak? – nie wierzyłam w to, co widziałam – Dziękuję! –
rzuciłam się na niego przytulając.
- Dusisz… - wyszeptał stłumionym głosem.
- O przepraszam – puściłam go. Faceci wnieśli pianino do
salonu i przyszli po kasę do mojego brata. Szybko pognałam do domu. Stanęłam
przed instrumentem i zaczęłam go oglądać. Te klawisze prosiły, żeby zacząć je
naciskać. Nie mogłam, nie wytrzymałam i zaczęłam grać.
- Olivia ktoś do ciebie – powiedział mój brat z uśmiechem.
- Nie ktoś tylko Nataniel – wyszczerzyłam się – To chodź na
górę – powiedziałam do blondyna. Weszliśmy do mojego pokoju. Blondyn zaniemówił
z wrażenia. Pewnie rzez te wszystkie rysunki na ścianach.
- Robi wrażenie, co? – zaśmiałam się.
- Żebyś wiedziała – oglądał ściany – Jak ty możesz spokojnie
spać mając jego portret nad łóżkiem? – spytał pokazując rysunek Kastiela.
Wybuchłam śmiechem.
- Jak go dobrze poznasz to nie możesz go nie lubić –
powiedziałam.
- Tak… - wyszeptał. Zaraz czy on powiedział „tak”? – To może
chodźmy się pouczyć?
- Dobra! No to chodź do łóżka – dopiero po chwili dotarł do
mnie sens mojej wypowiedzi. Nataniel zrobił się czerwony jak burak – To
znaczy... chodziło mi o to żeby usiąść na łóżku i się pouczyć – czułam jak moje
policzki palą się żywym ogniem.
Usiedliśmy i zaczęliśmy
przeglądać notatki. O dziwo nie nudziłam się. Nataniel był świetnym
nauczycielem. Miał ciepły głos, tłumaczył wszystko powoli i był cierpliwy. Choć
nie raz pokazałam, jaka jestem nie kompetentna to on nie tracił cierpliwości.
Pokazał mi jak zrobić działanie. Po kilku próbach udało mi się to pojąć.
Zaczęło się ściemniać. Spojrzałam na zegarek. 21:03. Ale ten czas leci. Nagle
zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam cię Nataniel – odebrałam telefon – Halo?
- Olivia?! – usłyszałam głos Lysa – Weź samochód i
przyjedź na ulicę „3 maja”.
- Ale co się stało? – zdenerwowałam się trochę.
- Proszę. Tylko uważaj, bo policja się wszędzie kręci.
- Ale… - zaczęłam mówić, ale mi przerwał.
- Kurwa… - rozłączył się.
- Nataniel, przepraszam, ale muszę jechać po Lysandra –
uśmiechnęłam się.
- Spoko – też uśmiechnął się do mnie. Odprowadziłam go do
drzwi – Do zobaczenia w szkole.
- Tak, cześć – przytuliłam go na pożegnanie – Biorę auto! –
wydarłam się w głąb domu.
- Czekaj! Po co? Gdzie? Jak? I kim był ten blondyn? – Przemek
zasypał mnie pytaniami.
- Lysander poprosił, żebym po niego przyjechała. Ten blondas
to Nataniel, uczyliśmy się – wyjaśniłam i zaczęłam zakładać buty.
- Nie mówię, że źle
wyglądasz, ale… - i to dało mi do zrozumienia, że jednak wyglądam źle.
Pobiegłam na górę. Przejrzałam się w lustrze.
O kurwa! Bluzka w dżemie, spodnie pomazane farbą, na policzku miałam tusz z
długopisu, a o włosach to już nie wspomnę. Zaczęłam szukać jakiś ubrań. Nie
miałam żadnych czystych spodni. No może poza skórzanymi czarnymi rurkami. Dodam
jeszcze, że są mega obcisłe. Nie ma bluz?! No chyba komuś wyjebię! Pewnie
Przemek jak zawsze zapomniał zawieś pranie do pralni. Wyjęłam białą bluzkę na ramiączkach
i krótką szarą kurteczkę. Przebrałam się i pobiegłam do łazienki. Umyłam twarz,
uczesałam włosy i poprawiłam makijaż. Wyglądam dobrze. Zbiegłam do przedpokoju i zaczęłam zakładać
adidasy.
- Gdzie się tak wystroiłaś? – spytał Przemek.
- Nie zawiozłeś prania do pralin – powiedział.
- Wiesz, że te buty nie pasują do tego stroju? – spytał
unosząc brwi do góry – I najchętniej nigdzie bym cię w tych spodniach nie
puszczał bo jakiś napaleniec może się na ciebie rzucić.
- Coś jest w nich nie tak? – zrobiłam dziwną minę.
- Wszystko jest z nimi ok tylko twój tyłek wygląda w nich
zajebiście – oświadczył – Masz te buty będą pasowały – podał mi czarne szpilki
z czerwoną podeszwą.
- Daj – szybko je nałożyłam – I zrób to pranie.
- Sądzę, że zrobiłbym przysługę Lysandrowi jakbym go nie
zrobił – zgromiłam go wzrokiem – Dobra już się ogarniam. Masz kluczyki –
wyszłam z domu.
Wsiadłam
do auta i odpaliłam silnik. Ulica 3 maja jest na drugim końcu miasta.
Wyprzedził mnie radiowóz. Lys mówił, żebym uważała, bo gliny się wszędzie
kręcą. Zatrzymałam się na światłach. Ktoś zapukał do szyby. Był to Lysander i
jakiś chłopak. Otworzyłam im drzwi.
- Co wyście zrobili? – spytałam spokojnym głosem. Spokojnie
tylko spokojnie, bo jakie jest prawdopodobieństwo, że to przez nich wszystkie
radiowozy jadą na tą ulicę?
- My? Nic – powiedział szybko białowłosy. Za szybko mi
odpowiedział. Kurwa! Co oni zrobili?!
- Nie rób ze mnie idiotki Lys – ruszyłam, bo właśnie było
zielone światło. Zjechałam na pobliski parking i zgasiłam silnik – Co wyście
zrobili?
- No nic! – zaprzeczał chłopak. Spojrzałam na niego. Czarne
włosy, czarne oczy. Przez koszulkę widać było rysy mięśni. No nawet był ładny.
- Znam Lysa i wiem, kiedy kłamie – oświadczyłam – Pytam się
ostatni raz… Co wyście zrobili?!
- Olivia zrozum, że my… - zaczął Lysander, ale ja mu
przerwałam.
- Powiedz prawdę – ostrzegłam. Chłopak westchnął i z
cierpiętniczą minął zaczął mówić:
- Ścigaliśmy się – czy mu chodzi o wyścigi uliczne?!
- Co?! Wyścigi uliczne, tak? – zapytałam, chłopak pokiwał
głową – Czy cię popierdoliło?! – załamałam ręce – Gdzie Kastiel? – spytałam po
chwili.
- Gliny go zgarnęły – odpowiedział czarnowłosy.
- No chłopcy w niezłe bagno się wpakowaliście – stwierdziłam
spokojnie – Jak masz na imię? – zapytałam czarnookiego.
- Thomas – podał mi rękę.
- Olivia – uścisnęłam jego dłoń – I co teraz? Trzeba
Kastiela wyciągnąć z pudła, co nie?
- No tak – przyznał mi rację białowłosy – Gdy zadzwoni
trzeba będzie pojechać na komendę i zapłacić kaucję – jakiś obcykany jest w tych
sprawach – My z Tomem nie możemy się pokazać na komisariacie, bo nas
rozpoznają, ale mamy nadzieję, że ty po niego pojedziesz.
- Kurwa! Chyba was do reszty popierdoliło! Zrobię to, ale
pierwszy raz i ostatni – oznajmiłam.
Ja nie byłam zła ja byłam wściekła.
Gdybym mogła rozszarpałabym Lysa. Po chwili zadzwonił Kastiel. Kaucja wynosiła
cztery tysiące. Chłopcy dali mi swoje wygrane z wyścigów. Ruszyłam z parkingu.
W aucie panowała cisza. Włączyłam radio. Nawet nie wiedziałam, kiedy zaczęłam
śpiewać. Lysander otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ja ostrzegłam go, że
jak się odezwie to będzie biegł za autem. Po piętnastu minutach byliśmy pod
komisariatem. Wysiadłam z samochodu. Usłyszałam gwizdanie Toma.
- No Lysiek nie mówiłeś, że twoja dziewczyna to taka laska –
wyszczerzył się do mnie. Spojrzałam na białowłosego patrzył się na mnie z
otwartą buzią. Ach to przez te spodnie i szpilki.
- Nie podlizuj się dobra? – posłałam złowrogie spojrzenie w
stronę czarnowłosego – Kochanie zamknij buzię, bo ci komar wleci – uśmiechnęłam
się.
Rozluźniłam
się i poszłam w stronę budynku. Usłyszałam jeszcze jeden gwizd Toma i jak Lys
mów „Jeszcze raz zagwiżdżesz to takiego kopa ci sprzedam w komnatę tajemnic, że
nie będziesz mógł na niej siedzieć tydzień”. Uśmiechnęłam się. Gdy jest
zazdrosny robi się agresywny. Weszłam do pomieszczenia. Śmierdziało w nim kawą
i pączkami. Podeszłam do jakiejś jakby lady.
- Dzień dobry – przywitałam się z jakimś facetem – Przyszłam
zapłacić kaucję za Kastiela Harvey’a.
- Najpierw gotówka – dałam mu cztery koła. Przeliczył
pieniądze i powiedział – Proszę poczekać.
Usiadłam
na krześle. Jacyś gliniarze zaczęli mi się przyglądać z uśmiechami. Odruchowo
poprawiłam bluzkę. Jezu, szybciej! Po
kilku minutach Kastiel stał obok mnie. Wychodząc rzuciłam jeszcze „Do widzenia”
. Weszliśmy do samochodu. Ruszyłam z parkingu. Kurwa! Szybciej frajerze!
Wyprzedziłam samochód, który wlekł się przed nami. Otworzyłam okno i
krzyknęłam:
- Frajer! – wróciła do prowadzenia auta. Zimno. No nic
dziwnego, że jest zimno skoro wszystkie okna są otwarte – Zamknijcie te okna,
bo zamarznę! – warknęłam. Spojrzeli po sobie przerażeni, ale posłusznie
wykonali moje polecenie. Włączyłam ogrzewanie. Nikt się nie odzywał – No kurwa
jeszcze byś przejechał zanim ta babka by weszła na pasy pedale! – nie rozumiem
niektórych osób. Babka stoi i czeka, aż ktoś jej ustąpi przejścia, a potem
zastanawia się czy przejść przez te pasy czy nie. Nagle poczułam dziwny zapach.
Jakby marychy. Skąd znam ten zapach? Braciszek przechodził okres buntu i często
wracał prze śmierdziały tym zapachem. Zmarszczyłam nos. Oni ćpali! Jestem tego
pewna! Ciekawe, czego jeszcze się dziś dowiem o swoim chłopaku. Pociągnęłam
białowłosego za rękę. On zdziwił się, ale też nie opierał się. Przyciągnęłam go
bliżej siebie nie odrywając wzroku od drogi. Lysander prawie leżał na moich
kolanach. Wciągnęłam powietrze i oświadczyłam:
- Ćpaliście – puściłam rękę białowłosego, a ten wrócił do
pozycji siedzącej.
- My nie… - Kastiel chciał mi zaprzeczyć.
- Kastiel! Nie rób ze mnie idiotki! Myślisz, że nie wiem jak
śmierdzi marycha?! – ryknęłam – Boże, co wy odwalacie?! Chcecie sobie życie
zmarnować?! – spokojnie Olivia spokojnie – Proszę bardzo, ale mnie więcej nie
proście o pomoc – powiedziałam lodowatym tonem.
- To nie tak… - zaczął Lys.
- A ty mój drogi lepiej nic nie mów, bo i tak nagrabiłeś sobie,
co nie miara – przerwałam mu – Gdzie mieszkasz? – spytałam Toma patrząc w jego
odbicie w lusterku.
- Trzy ulice stąd – odparł. Po kilku minutach wysadziłam go
pod jego domem. Potem odwiozłam Kastiela. Na samym końcu został mi Lys.
Zaparkowałam pod jego domem.
- Może chcesz przyjść
do nas na chwilę? – spytał skruszonym głosem.
- Z miłą chęcią – posłałam mu lekki uśmiech. Wysiadłam z
auta – Powiedz Leo wie, że się ścigasz? – zrobił się czerwony i zaczął się
jąkać – Czyli, że nie wie… - weszliśmy do domu. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam,
że Leo trzyma na kolanach dziecko, które ma 5 lat.
- Wujek Lysander! – wykrzyknął chłopak i podbiegł do
białowłosego. Ten wziął chłopczyka na ręce.
- Kevin! Co ty tu robisz, co mały? – wujek Lysander… to
oznaczałoby, że jest to syn Leona.
- Mama nie żyje – oznajmił mały, a ja czułam, że łzy stają
mi w oczach.
- Co?! – Lysnder nie wiedział, o co chodzi.
- Kevina, przywitałeś się z wujkiem to teraz chodź spać –
Leo wziął chłopczyka na ręce.
- Tato, a kto to? – spytał wskazując na mnie.
- Cześć – uśmiechnęłam się do niego – Jestem Olivia – czyli,
że to jednak jest syn Leo.
- A ja Kevin – jego tata odstawił go na ziemię – Jesteś
dziewczyną wujka? – spytał.
- Tak – przykucnęłam naprzeciwko dzieciaka.
- No Lysiu nie powiem ładną masz dziewczynę – przyjrzał się
mojej twarzy – A co ci się stało? – spytał dotykając mojej blizny.
- To? To nic takiego – zapewniłam go.
- Chodź spać – czarnowłosy złapał chłopczyka za rączkę –
Potem wszystko ci wyjaśnię - powiedział
do białowłosego.
- Dobra – splótł nasze palce w uścisku – Idziemy do mojego
pokoju? – spytał.
- Ok – Weszliśmy do pokoju Lysa. Usiadłam na jego łóżku i
czekałam na wytłumaczenia – No, co masz na swoje usprawiedliwienie? – westchnął
i zaczął mówić.
- Kiedyś ścigałem się prawie codziennie- pora na wyznania –
Miałem wypadek, w którym zginęła moja dziewczyna. Rozumiesz ona zginęła przeze
mnie. Myślałem, że już nigdy nikogo nie pokocham, ale pojawiłaś się ty –
uśmiechnął się – Po tym wydarzeniu postanowiłem, że więcej nie będę się ścigał
– usiadł obok mnie. Przytuliłam go lekko.
- To, dlaczego dziś się ścigałeś? – spytałam parząc mu w
oczy. Wiedziałam, że opowiadanie o tamtym zdarzeniu było dla niego trudne.
- Sam nie wiem. Coś mnie podkusiło – uśmiechnął się lekko.
- Obiecasz mi, że więcej tego nie zrobisz? – złapałam go za
ręce i ścisnęłam je mocno.
- Obiecuję – pocałował mnie.
- Co to za dzieciak? – spytałam. To był drugi temat, który
mnie nurtował.
- Syn Leo – na mojej twarzy malował się szok – Ma pięć lat.
Mój brat poznał jakąś laskę na imprezie i przespali się ze sobą. Dziewczyna
zaszła w ciążę i postanowiła wychowywać Kevina. Oczywiście mały często nas
odwiedzał. Ale to, co mi powiedział przed chwilą… nie wiem, o co może mu
chodzić – przytulił mnie. Spojrzałam na zegarek. 22:34 trzeba się zbierać.
- Ja już będę jechać do domu – wstałam z łóżka i kierowałam
się w stronę drzwi.
- Pięknie wyglądasz – powiedział Lysander.
- Dzięki – uśmiechnęłam się i na stówę spaliłam buraka.
Wyszłam
z bloku i wsiadłam do auta. Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę domu. Zaczęłam
podsumowywać miniony dzień. Najpierw Kentin, który mnie przeprasza, potem
kłótnia z Lysem, następnie wspólna nauka z Natanielem, potem dowiaduję się, że
białowłosy się ściga albo raczej ścigał w wyścigach ulicznych, w których
stracił swoją ukochaną i jeszcze to, że jego brat ma pięcioletniego syna. No
zajebisty dzionek nie powiem, że nie. Stanęłam na światłach. Specjalnie
jechałam dłuższą drogą, żeby sobie wszystko sobie poukładać. Po kilku minutach
byłam pod domem. Wprowadziłam auto do garażu i weszłam do domu. Szybko
popędziłam do swojego pokoju. Pozbierałam kartki z łóżka i od razu zasnęłam.
Przemek jeszcze się krzątał po salonie, ale ja byłam padnięta, więc od razu
zasnęłam.
Wstałam
rano. Niestety musiałam ubrać się we wczorajsze ubrania, bo mój braciszek
dopiero dziś zrobi pranie. Właśnie wychodziłam z domu. Założyłam szpilki i po
kilku minutach marszu byłam pod szkołą. Na dworze było coraz cieplej, więc
usiadłam na dziedzińcu. Podszedł do mnie Nataniel.
- Cześć – przywitał się
- Hej – uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- Wczoraj bardzo miło spędziłem z tobą wieczór – powiedział.
- Ja też. Przynajmniej zrozumiałam jeden temat.
- Jeżeli jeszcze czegoś nie rozumiesz to możemy się pouczyć.
- Naprawdę? – zapytałam z nadzieją w głosie. Zaśmiał się i
pokiwał głową – A dziś?
- Możemy i dziś. Po szkole? – pokiwałam twierdząco głową –
Może dziś pouczylibyśmy się w bibliotece?
- O tak to dobry pomysł – usłyszałam dzwonek na lekcję.
***
Lekcje
się już skończyły i idę do biblioteki. Jestem trochę spóźniona, ale mam
nadzieję, że Nataniel nie poszedł do domu. Dlaczego biblioteka musi być na
ostatnim piętrze? Wchodziłam po schodach dysząc. Jak nic muszę poprawić swoją
kondycję. Byłam już na szczycie szczęśliwa i zasapana, kiedy coś popchnęło
mnie, a ja spadłam ze schodów. Zobaczyłam brunetkę. Ubrana była jak dziwka spod
latarni, ale ładna to była.
- A więc teraz ty jesteś ich nową zabawką? – spytała ze
szczytu schodów. Leżałam nieruchomo. Ból był tak silny, że myślałam, że zaraz
zemdleję – Powiedz, dzielą się wszystkim tak jak kiedyś? – uśmiechnęła się do
mnie złowrogo. O co jej chodzi? – Co słychać u Kastiela i Lysandra? – zaczęła
schodzić do mnie. Słyszałam stukot jej szpilek. Pochyliła się nade mną –
Powinnam zaraz iść, bo Nataniel za chwilę tu będzie. Uczysz się z nim prawda? –
zaśmiała się – Uważaj, bo on bardzo łatwo się zakochuje. Co Lysander w tobie
widzi? Ja jedynie widzę ogromną brzydką bliznę na twarzy – pochyliła się nad
moim uchem i szepnęła – Uważaj, bo możesz okazać się ich nową zabawką tak jak
ja kiedyś… kiedyś… kiedyś… kiedyś.
Wszystko
zaczęło się rozmazywać, a ja straciłam przytomność. Ostatnie, co pamiętam to
zdanie wypowiedziane przez brunetkę „Uważaj, bo możesz okazać się ich nową
zabawką tak jak ja kiedyś…”. Kim ona była?!
Godzina 00: 47 okrąglutkie pięć tysięcy wyświetleń na liczniku XD świętujmy!!!!!
A zaledwie kilka rozdziałów temu było 2 tysiące…
Jak się podobał rozdział? Mi najbardziej podoba się końcówka XD
Zajebisty rozdział!
OdpowiedzUsuńLys i maryśka? Leo i dzieciak? Jprdl! Normalnie jebłam! W życiu bym się spodziewała takiego obrotu akcji!
Masz na prawdę zajebiste pomysły na rozdziały. Czekam na next
Ejejeje! Jeszcze jedno pytanie. Kiedy ty w końcu dodasz swoją fotkę? Masz mi tu podać dokładną datę, bo zabiję! xO
Usuńsobota XD
UsuńPiekne chcę następny!! Bede czekała bo warto
OdpowiedzUsuńchyba nie każę czekać długo na nowy rozdział? XD
Usuńi cieszę się, że podoba ci się moje opowiadanie ;3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńyes,yes,yes! cuuddoo! kiedy nex?
OdpowiedzUsuńps-widzialas jakie komentarze na fb dodaja fanki bibera? masakra xp 'on jest nie winny' 'ktos go wrobil' 'zazdroscicie mu i dlatego sie na jego tak uwzieliscie :'('
ta jest niewinny...
Usuńchyba je porypało
w wiadomościach mówili, że znaleźli u niego narkotyki i że jak jechał wtedy pijany to był pod wpływem narkotyków
co do nexta nie wiem kiedy będzie :( dziś skończyłam ten rozdział i nie miałam siły, żeby zacząć następny
za dwa trzy dni będzie
a mogłabyś się jakoś podpisywać pod komentarzami? (np. - r czy coś w tym stylu XD)
tak bym cię rozpoznawała ;3
ok,spoko ;] a jesli bys nie miala weny to moge ci kilka pomyslow napisac ;] tylko podaj e-mail lub nick na sf ;]
Usuń``Kuroshitsuji
ewka890 <----- nick na sf
Usuńaktualnie mam dwukolorowe oczy, bluzkę z pandą i białe slim spodnie, czarne włosy
to tak na wypadek jakby było więcej użytkowniczek o takim nicku XD
a więc to była "ona" :c wredna szmata! ale rozdział cudowny . dawaj szybko nexta!
OdpowiedzUsuńwidzę, że nowa czytelniczka <3
Usuńpowtórzę się ale cieszę się, że się podoba XD
zaczęłam czytać od 14 rozdziału, ale jakoś nie mogłam skomentować z tel, a na kompie mogę xd ale twój blog to cudo
UsuńA tak swoją inną drogą to napisałam dwa wiersze
OdpowiedzUsuńchcecie, żebym je opublikowała na blogu?
nie są wspaniałe, bo dopiero zaczyna, ale... poczytać można i napisać czy się podobały
z góry mówię, że nie są rymowane
to jak? chcecie?
No ja bardzo chcę. Poznamy twój talent do wierszy xD
Usuńktórego nie mam i napisałam sobie wierszyk tak z nudów XD
Usuńja tez chce!
OdpowiedzUsuń``Kuroshitsuji
no dobra dodałam strona o tytule takie tam ;)
Usuńbardzo mi się podobją twoje rodziały. Nie mogę się doczekać nexta :D życzę wyny :*
OdpowiedzUsuńweny*, sorka, ale klawiatura mi czasem sie przestawia :P
UsuńJA CHCĘ NEXA, JA CHCĘ NEXA, JA CHCĘ NEXA! KTO JEST ZE MNĄ?
OdpowiedzUsuń``Kuroshitsuji
PS- ja na sf nazywam się Majka200209 W razie czego to pisz ;] A po za tym piękne wiersze napisałaś :*
no z nextem to będzie trudno, bo napisałam dopiero dwie strony w wordzie :c
Usuńpotrzebuję motywacji!
rozdział mam zaplanowany, ale nie chce mi się klikać w klawiaturę!
next będzie za dwa, trzy dni ;)
osz ty mała, wredna! zobaczymy znajdę cb a w tedy nie będzie tak miło! zobaczysz! jeśli ujdziesz z życiem to znaczy że miałaś szczęście! a jak nie napiszesz nexa do jutra do godz. 20:30 to BIBEREM poszczuję! Buhahaha!!!
Usuń``Kuroshitsuji
dawaj bibera! zatłukę jak psa skurwiela!
Usuńmam dobre wieści! dziś dodam rozdział na 90%
XD
Hmm, to dorzucę do tego jego fanki ;p
UsuńNadal chcesz żebym napuściła bibera? OOO mam lepszy pomysł, napuszczę na Cb 3 biberów+1D+ ich fanki, idziesz na to? xD
``Kuroshitsuji
To co było do tej poru ok (prócz gwałtu rety w wykonaniu Daka)
OdpowiedzUsuńAle ziółka, dziecko, wyścigi mój łeb nie wyrabia. :P
Kocham LemONa od piczątku jego istnienia. Milo że umieścilaś tu jego piosenkę - Nice <3
OdpowiedzUsuń