środa, 19 lutego 2014

Prolog

               Wysiadłam z pociągu. Szłam ulicą. Całkiem tu ładnie. Słońce świeci, ptaszki świergoczą, chmurki spokojnie płyną po niebie. Jeszcze tylko muszę zaciągnąć tą walizkę do babci i mogę odpocząć od kłopotów.
                Rozejrzałam się na boki nim przeszłam przez ulicę. Spojrzałam na wystawę jednego ze sklepów… z ubraniami w stylu wiktoriańskim! Nie przejmując się tym szłam dalej. Nagle przed oczami mignęło mi coś białego. Chyba balon czy coś w tym stylu, ale skojarzył mi się z Lysandrem! Wypad z mojej głowy, ty mały bezczelny…! Ugh… Spojrzałam na telefon. Dzwonił do mnie? No i co ty robisz idioto?! Masz mnie zostawić w spokoju choćby przez ten miesiąc! Przeszłam koło papierniczego. Na szyldzie widniały notatniki! Lys zawsze gubił swój i szukał go całymi godzinami, a i tak prawie zawsze leżał na ławce na dziedzińcu. Zaśmiałam się sama do siebie. Idąc dalej zobaczyłam graffiti, na którym widniał królik. Lys kocha króliki! Idiotko przestań o nim myśleć!
Po kilku minutach byłam pod domem babci. Kobieta przywitała mnie przytulasem i pokazała gdzie mam pokój. Zostawiła mnie samą, mówiąc, żebym się rozpakowała. Nie miałam zamiaru tego robić. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Po chwili zasnęłam.
„Usłyszałam dzwonek do drzwi i szybko pognałam by otworzyć. Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam białowłosego. Szybko mu otworzyłam i wyciągnęłam ręce niczym małe dziecko, żeby mnie przytulił. Porwał mnie w ramiona przytulając tak mocno, że myślałam, że mnie zgniecie. Nie wiem, czemu, ale zaczęłam płakać. Białowłosy otarł łzy, które spływały po moich policzkach, następnie pocałował.
Nagle poczułam ogromny ból. Jakby ktoś wbił mi coś w plecy. Różnooki przestał mnie całować i spojrzał dziwnie na mnie. Poluźnił uścisk, a ja zsunęłam się na ziemię. Skierowałam spojrzenie w górę. Chciałam zobaczyć kolorowookiego, ale nigdzie go nie było. Zaczęłam dotykać swoich pleców, które strasznie bolały! Złapałam za coś. Tym „czymś” okazał się być nóż. Jednym ruchem wyciągnęłam go z mojego ciała krzycząc przy tym. Położyłam się na plecy w ręku wciąż trzymając nóż. Spojrzałam w bok i zobaczyłam białowłosą dziewczynę całującą się z różnookim. Trzymała w ręce taki sam nóż, który jeszcze przed chwilą tkwił w moich plecach. Zaczęłam krzyczeć, żeby białowłosy pomógł mi, bo czułam, że leżę w wielkiej kałuży krwi. Różnooki zniknął. Dziewczyna podeszła do mnie i wbiła mi nóż w brzuch z uśmiechem zadowolenia. Zaczęłam krztusić się własną krwią. Powieki zaczęły robić się coraz cięższe. Zamknęła oczy i usłyszałam jeszcze ciche:

- Kocham Cię – wypowiedziane przez mojego ukochanego…”
                Obudziłam się zalana zimnym potem. Tak strasznego snu nie miałam od czasu, gdy moi rodzice umarli! Wyszłam na balkon. Usiadłam na barierce i powoli zaczęłam się uspokajać podziwiając piękny zachód słońca…

5 komentarzy:

  1. Straaaaaaaaaaaaaaaaasznie krótkie za co powinnać dostać ode mnie kopa, ale ponieważ prolog zaje, to cię oszczędze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, dlaczego takie krótkie?! Chociaż w sumie to prolog, więc jakoś to zniosę. Ale i tak zdecydowanie za krótkie :)
    Poza tym, że napiszę, że świetna część, zapytam jeszcze: kiedy next? ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. poff piekny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne :D mam nadzieje ze rozdział 1 będzie dłuższy ;>
    czekam na next i weny życze ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Je-zu-niu nie zauważyłam na początku tych " " <-- rany jak to coś się nazywa cudzysłów czy jakoś tak nigdy nie byłam dobra z polskiego. Niekiedy opowiadania wywołują we mnie więcej strachu niż wszystkie części "paranormal activity"

    OdpowiedzUsuń