Dziś jest 23 grudnia. Niedługo Boże Narodzenie! I to właśnie dziś przychodzi Lys, Leo, Kastiel, bliźniacy i Roza. Kastiel przychodzi, dlatego że sam spędza święta, więc Lysander zaproponował mu, żeby wpadł do mnie. Tak samo jak bliźniacy. Oczywiście mój brat się zgodził. Dzwonek do drzwi. Biegnę po schodach do drzwi. Otwieram i widzę Alexa i Armina. Przytulamy się z Alexem. Zapraszam ich do kuchni, na herbatkę. Gadamy kilka minut, a potem znów słyszę dzwonek. Otwieram drzwi i widzę Lysandra. Chwilę potem zjawili się wszyscy.
***
- Leo, debilu weź pomóż, a nie stoisz jak słup soli!! – krzyczał Przemek próbując wnieść choinkę do domu.
- Dobra, nie musisz mnie wyzywać – odparł.
- Owszem muszę! Rusz ten tyłek sam tego tu nie wciągnę! – zrobił się czerwony ze złości.
-Debil! Debil! Debil! Debil! Deb… - usłyszałam mój dzwonek w komórce, informujący o wiadomości. Ta świetny jest! Wszyscy popatrzyli się na mnie – To tylko mój dzwonek, nie przeszkadzajcie sobie! – napisała do mnie Viola. „ Hej, jak tam u cb? Siedzisz i obżerasz się kiełbaskami czy pomagasz w przygotowaniach?” Odpisałam: „ Pomagam. Chłopaki wnoszą choinkę do domu i strasznie przeklinają :D”. Popisałam z nią jeszcze chwilę.
- Śpiochu chodź szybko! Ubieramy choinkę! – do kuchni, w której siedziałam wbiegł podekscytowany Lysander. Wielki uśmiech na ustach, szaleńcze iskierki w oczach. Czy on nie obrzyga mnie tęczą?! Ech tak nie wiele trzeba, by go uszczęśliwić… - No chodź, chodź, chodź, chodź, chodź, chodź!- zaczął mnie ciągnąć.
- Hahahhahah, już idę nie musisz mnie ciągnąć – gdy na niego patrzę moje usta układają się w uśmiech. No i zaczęliśmy ozdabiać świąteczne drzewko. Rozalia i bliźniacy robili to razem z nami, a Leo, Przemek i Kastiel popijali piwo. O nie! Tak być nie będzie. Podeszłam do nich i zabrałam butelki. Popatrzyli na mnie z wyrzutem. Pokazałam na choinkę. Poszli ze spuszczonymi głowami ubierać ją. Gdy drzewo było obwieszone bombkami, łańcuchami, światełkami i różnymi takimi, Rozalia oznajmiła, że trzeba zrobić zakupy świąteczne.
Udaliśmy się do centrum handlowego. Rozali stwierdziła, że pójdzie tylko ze mną, a reszta niech idzie razem. Dla mnie spoko. Chodziłyśmy po sklepach. Kupiłam już prezent dla Kastiela i bliźniaków. Czerwonowłosemu kupiłam struny do gitary, Alexemu dwa tiszerty (sorry nie wiem jak się pisze) i świąteczny szalik, Arminowi grę „Giutar hero2”, na którą się wykosztowałam 250zł. Rozalia nie kupiła jeszcze nic. Szuka „czegoś”. Tylko, czego?! Byliśmy w jakimś sklepie z sukienkami. Zauważyłam sukienkę, która podobała się białowłosej, ale nie mogła jej kupić, bo nie miała kasy. Była naprawdę ładna, czerwona. Dyskretnie ją kupiłam, by Roza nie wiedziała, jaki mam dla niej prezent. Co, by kupić Leo? Nie mam pojęcia. Poszłyśmy do innego sklepu. Zobaczyłam piękną śnieżną kulę. Nie była to jakaś tandetna kula. Była dość spora. Jej powierzchnia mieniła się jak bańka mydlana. Śliczna. Tak to kupię Leo! Rozalia też coś kupiła. W końcu. Jeszcze tylko prezent dla Lysandra i Przemka. Bratu kupiłam takie fajne kapcie z reniferami. A co kupię Poecie? Nie mam pojęcia. Poszłam do sklepu z obrazami. Hmmm… może jakiś obraz? Nie, to głupie! Chodź może nie! Kupiłam ramę do obrazów. Postanowiłam, że narysuję jego portret i włożę do tej ramy. Nie była duża. Format A4. Miałam prezenty da wszystkich. Obładowana torbami poszłam do Rozy, która siedziała przy fontannie.
- Kupiłaś już wszystko? – spytałam z nadzieją w głosie. Miałam już dość tych zakupów.
- Tak – odparła – Chodź poszukamy chłopaków.
***
W końcu w domu! Pobiegłam do swojego pokoju. Schowałam prezenty pod łóżko. Potem je zapakuję. Zaczęłam rysować. Po 1,5 godziny szkic był gotowy. Pozostało tylko pomalować. Wyjęłam farby akwarelowe. Pomalowałam oczy i ten zielony szalik, który zawsze nosi Lys. Zrobiłam jeszcze dwie kropki obok głowy Lysandra z zielonej farby. Resztę poprawiłam na czarno i w sumie to tyle. Byłam dumna ze swojego dzieła. Malowanie zajęło mi godzinę. Wow coś długo robiłam ten obrazek. Położyłam go na grzejnik, żeby szybko wyschnął. Nagle ktoś z impetem wpadł do mojego pokoju. Był to Kastiel.
- Czego?! Zajęta jestem! – powiedziałam zła. Mógł, chociaż zapukać!
- Nuuuuuuuudzę się! – wyznał i rzucił się na moje łóżko.
- I co ja mam do tego?
- Myślałem, że robisz coś ciekawego…
- Nie robię nic co by cię zainteresowało. Wyjdź – oznajmiłam.
- Ale ja się nuuuuudzę – czy on nie rozumie mojego przesłania „Idź Pan w chuj”?
- Masz porysuj sobie czy coś – podałam mu kartkę i ołówek. Westchną.
- Co mam narysować? – zapytał z rezygnacją.
- Co chcesz…
- A mogę ciebie? – spytał nagle.
- Ok, rysuj – powiedziałam i usiadłam naprzeciwko niego. Zaczął rysować. Kilka razy przeklął. Przez pół godziny siedziałam prawie bez ruchu, bo gdy się ruszyłam czerwonowłosy klął jeszcze bardziej.
- Skończyłem – powiedział dumnie.
- Pokaż! – zażądałam.
- Jak będziesz się śmiać … - ostrzegł.
- Nie będę – zaprzeczyłam. Podał mi kartkę do rąk. Wow! Chłopak ma talent. Narysował mnie tak realnie – Masz talent – oznajmiłam.
- Na serio? – zdziwił się.
- Tak. Teraz wyjdź.
- Ale… - zaczęłam go wypychać z pokoju. No w końcu!
Włożyłam obrazek do ramki. Zapakowałam resztę prezentów.
- Olivia chodź na dół do nas! Cały dzień siedzisz w swoim pokoju! – krzyczał Przemek.
Poszłam do salonu gdzie byli wszyscy. Usiadłam na fotelu. Wszyscy oglądali jakąś komedię. O ludzie zaraz się zanudzę! Lysander ziewał, co chwilę. Najwidoczniej też się nudził. W kieszeni spodni miałam karteczkę. Wyjęłam ja i napisałam „Nudzę się! Uciekajmy stąd!”. Rzuciłam nią w Lysa. Zdziwiony rozwiną papier i podszedł do mnie. Wstałam i wybiegliśmy z tego przeklętego salonu. Szybko ubraliśmy się w kurtki i opuściliśmy dom. Słyszałam jeszcze jakieś krzyki, ale już byliśmy daleko.
- A tak w ogóle gdzie idziemy? – spytał białowłosy.
- Yyyyy… no ja… yyy… ten… no… ja… nie wiem! – wyznałam.
- Park? – zaproponował.
- Tak.
Udaliśmy się do parku. Było tak cudownie. Słońce już zachodziło, dzięki czemu śnieg się mienił. Ptaki skakały po gałęziach drzew, by schować się przed zimnym wiatrem, który rozwiewał mi włosy. Nasze oddechy zmieniały się w kłęby dymu. Mróz szczypał mnie w policzki i nos, a śnieg spadał na moje ręce, by po chwili stać się wodą. Szliśmy rozmawiając, kiedy poślizgnęłam się na lodzie, złapałam się Lysa i upadliśmy razem.
- Przepraszam! – krzyknęłam – Myślałam, że jesteś silniejszy! – zaśmiałam się.
- Przepraszam! Myślałem, że jesteś mniej niezdarna – odgryzł się Lys. Obydwoje wybuchliśmy śmiechem – Wstawaj -powiedział i podał mi rękę – Choć porobimy sobie jaja – pociągnął mnie w stronę domów jednorodzinnych.
- Co my robimy? – spytałam ze zdziwieniem.
- Zobaczysz – odparł tajemniczo – Jak ci powiem „uciekaj” to uciekasz. Jasne?
- Jak słońce! – właśnie dotarliśmy do drzwi jednego z domów. Lys zadzwonił dzwonkiem.
- Uciekaj! – krzyknął i pobiegł za drzewo.
- Co?! O co… - nie mogłam dokończyć, bo jakaś kobieta otworzyła drzwi.
- Dzień dobry – powiedziała – Co pani tu robi?
- Ja… przepraszam, pomyliłam adres – powiedziałam i odeszłam. Podeszłam do drzewa, za którym chował się Lys. Walnęłam go z całej siły w ramię – No wiesz, co?! Mogłeś powiedzieć, że będziemy dzwonić do domów i uciekać! – powiedziałam zbulwersowana.
- Ała… No mówiłem „Uciekaj”… - udał obrażoną minę.
Potem jeszcze kilka razy dzwoniliśmy do domów. Niespodziewanie Lysander rzucił we mnie śnieżką. Dostałam w głowę. Białowłosy zaczął się śmiać jak nigdy. Ugniotłam śnieżkę i rzuciłam w niego. Teraz to ja się śmiałam. Po chwili rozpoczęła się trzecia wojna światowa. Gdy się zmęczyłam i porządnie zmarzłam poddałam się. Usiedliśmy na ławce. Patrzyliśmy sobie w oczy. Lysander zaczął się zbliżać do mojej twarzy, a ja nie protestowałam. Nasze usta dzieliły milimetry. Zamknęłam oczy. Chwilę po tym poczułam wargi różnokiego na moich. Pocałunek nie trwał długo, bo zadzwoniła komórka Lysa. Oderwaliśmy się od siebie. Białowłosy wyłączył telefon. Uśmiechnął się i wróciliśmy do poprzedniego zajęcia.
Chciałam zrobić jeden wielki rozdział, ale nie chcę byście czekały za długo. No i ten... tego... uważajcie na Świętego Mikołaja!
Tak! Tak! Tak! Lysander pocałował Olivię :3
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny *.*
Czekam na nexta i oby był szybko :P
O boziu! On ją pocałował! W końcu! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :3 Cieszę się, że będzie kolejny ;) No właśnie, kiedy masz zamiar go wstawić? =D
ymmm... next będzie yyy... no nie wiem jak napiszę! za tydzień góra dwa
Usuńwcześniej nie dam rady, bo rodzinka się zjeżdża i takie tam... nie lubię jak przyjeżdżają, bo zjadają mi całą sałatkę! i to moją ulubioną sałatkę!
Poważna sprawa =D Najlepiej schowaj swoją ulubioną sałatkę pod łóżko, żeby nikt jej nie znalazł i nie zjadł. Ja zawsze tak robię i zawsze działa :3
Usuńte dziady kalwaryjskie nie zjedzą mi już sałatki! o nie!
Usuńbłahahahahhahahahahahhahah niech jedzą szczaw
Całe szczęście mi nigdy nikt nie zjada sałatki :p
UsuńA mi każdy wyżera, bez względy czy to jakieś święta, czy nie, mojego ukochanego gyrosa :(
UsuńNigdy mi nic nie zostaje...
Szatany jedne ;/
A jak już mam okazję, żeby coś zjeść, to zawsze nakładam se cały talerz tak, że normalnie to aż wszystko wypada, a potem mam żarcia na kolejne cztery godziny. Mój piekielny plan, buahah! xD
no nie uwierzycie!
Usuńzaczęłam pisać rozdział i już kończyłam, kiedy o godzinie 13:30 przyjechały szatany jedne! :[
no i musiałam wyłączyć lapka i pójść do nich.
dopiero co pojechali myślałam, że się zanudzę
ale to nie jest najgorsze! zjedli mi sałatkę!
ale jest też jeden plus!
przywieźli mi torbę słodyczy i ciasto!
Ps. rozdział niebawem słońca wy moje wiecznie zaćmione XD
Czy ty mnie właśnie obraziłaś? o.O Ja nie jestem wiecznie zaćmiona! No dobra, jestem xD
UsuńJupiii!!!!! Już lecę czytać! ;D
ale ja nie chciałam nikogo obrazić XD
Usuńhahahahha ;3
A ja się nie obraziłam ;D Tak tylko se napisałam, bo nie miałam co robić xD
UsuńLys ją pocałował! Ua, ua! Ua, ua! *tańczy taniec zwycięstwa*
OdpowiedzUsuńA co do rozdziałku, to boski. Tylko go ćpać xD
hahahha przypomniałaś mi o tym jak w szkole śpiewałam:
Usuńua, ua, tańcuje zgrabna pupa
i tak tyłkiem ruszałam.
Każdy się na mnie patrzył!
Szkoda, że tego nie widziałam xD
UsuńWidać, że lubisz być w centrum uwagi :)
tak lubię i to bardzo.
UsuńDobra teraz sytuacja, która zdarzyła się w ostatnim tygodniu chodzenia do szkoły przed przerwą świąteczną
Byłam w ubikacji i zdzwonił dzwonek. nie poszłabym z nieumytymi rękami prawda? no więc je umyłam i byłam kilka minut spóźniona na lekcję polskiego. staję przed klasą i myślę co by odwalić wpadam na pomysł. otwieram drzwi tak, aż uderzyły w ścianę
wchodzę i krzyczę:
- Hellllloł Panowie!!!!
taka brenia była, a nauczycielka zdezorientowana była, ja se siadam i czekam, aż obczaji co się właśnie wydarzyło XD ka to jestem geniuszem ;3
Pocałował! Pocałował! Gorzko Gorzko!! *_*
OdpowiedzUsuńMyślałam że się nie doczekam tej chwili. Kolejny perfekcyjny rozdział :3
OdpowiedzUsuń53 yrs old Web Developer II Esta Cater, hailing from Lacombe enjoys watching movies like Melancholia and Kitesurfing. Took a trip to Historic City of Sucre and drives a Sonata. odniesienie
OdpowiedzUsuńdobry adwokat rodzinny rzeszow
OdpowiedzUsuń