***
Wróciłam do domu, w którym mieszkam od dwóch miesięcy, cała zmarznięta, bo zaczął padać śnieg. Weszłam do przedpokoju. Ściany były białe, a na podłodze były zwykłe panele i dywanik do wycierania nóg. Rozebrałam się i powędrowałam do kuchni. Kuchnia była jak każda inna. Czarne płytki na podłodze, białe na ścinach i tego samego koloru półki na naczynia, jedzenie i tym podobne. Zrobiłam kanapkę i postanowiłam poszukać brata. Zajrzałam do salonu. Ściany tego pomieszczenia były granatowe. Na podłodze leżał biały, puchaty dywan, skórzana, czarna kanapa, dwa fotele do kompletu, szklany stolik, kilka brązowych półek i telewizor plazmowy. Postanowiłam pójść do swojego pokoju. Wspięłam się po schodach na piętro. Szybko znalazłam się w swoim azylu. Ściany były szare. Rysowałam na nich co tylko chciałam. Na jednej ścianie, pod którą stało łóżko był obraz. Widniały na nim najbliższe osoby. Lysander, Kastiel, Rozalia i Violetta, która była moją bratnią duszą. Tylko tym osobom ufałam na tyle by mogli mieć miano przyjaciela. Na moim dziele Kastiel pokładał się ze śmiechu. Kiedyś potknąłem się w parku, a on zaczął się tak śmiać. To zapadło mi w pamięci, więc takiego go narysowałam. Lysander jak zwykle był zmyślony. Długo się męczyłam malując jego oczy. Chciałam oddać ich głębie. Violetta ma dyskretny uśmiech, a Roza iskierki w oczach i złowieszczy uśmieszek. Na innych ścianach są przypadkowe obrazy. Na łóżku leży góra poduszek i maskotek. Podłoga jest wyłożona ciemnymi panelami. W tym pomieszczeniu jest kilka pólek i szafa na ubrania. Są też drzwi, które prowadzą na balkon. Lubię na nim przesiadywać. Byłam zmęczona podróżą, więc położyłam się i zasnęłam.
Następnego dnia wyszykowałam się do szkoły i wyszłam z domu. Teraz miałam do niej jeszcze bliżej. Spokojnie szłam ulicami, gdy ktoś do mnie podbiegł. Tym "ktosiem" był Lysander.
- Cześć - przywitał się lekko zasapany.
- Czesieczka - odparłam. Miałam dziś bardzo dobry humor. Dalej szliśmy w ciszy. Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Pewnie przez bliznę. Ktoś coś szeptał. W tedy nie wytrzymałam.
- Odpierdolcie się ode mnie! - krzyknęłam i rzuciłam torbę na ziemię. Zaczęłam biec w stronę parku.
- Olivia! Czekaj! - krzyknął za mną Lysander.
- Odwal się! - jego też miałam dość. Byłam taka zdenerwowana. Usiadłam na ławce w parku. Zauważyłam Kastiela pod jednym z drzew. Palił papierosa. Świetnie tylko jego brakowało!
- Coś ty taka zdenerwowana? - podszedł do mnie. Postanowiłam nie odpowiadać - Masz - podał mi papierosa - Odstresujesz się - dodał. Wzięłam to od niego i już miałam włożyć do ust kiedy ktoś mi wyrwał mi papierosa z ręki.
- Kastiel do chuja! Popierdoliło cię?! - był to Lys. Pewnie przyszedł za mną. Po raz pierwszy słyszałam, by przeklinał - A ty?! - zwrócił się do mnie - Co ci odbiło, że uciekłaś i chciałaś zapalić?!
- Bo ci wszyscy ludzie się na mnie gapili jakbym była z kosmosu! - łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją wytarłam, żeby nikt jej nie widział.
- Kasiel co ty sobie myślałeś?! - zaczął mówić jakie to nieodpowiedzialne i tak dalej, i tak dalej. Wyłączyłam się po słowie "kurwa".
- Dobra chodźmy do tej przeklętej szkoły - stwierdził i pomógł mi wstać z ławki, jakbym sama nie mogła. Chciałam wziąść od niego moją torbę, którą pozbierał z chodnika, ale powiedział, że będzie ją niósł. Jak chcesz. Przynajmniej nie będę musiała jej dźwigać. Kastiel gdzieś znikną po kazaniu Lysandra.
***
Lekcje mijały mi normalnie, czyli nudno. Właśnie miałam biologię, kiedy do klasy wszedł główny gospodarz. Pewnie będzie ględził o tych napisach na klatce schodowej, które brzmiały tak:
" 997 - szał pał
998 - gorąca linja
Sprzedam samochód! Dzwoń 112, cena do uzgodnienia"
- Chciałbym ogłosić - zaczął swoją litanię - że w tą sobotę odbędzie się bal zimowy. Można przyjść z partnerem lub bez - jasne, że przyjdę bez - Bal zaczyna się o 19:00, a kończy przed północą - co to? Kopciuszek, że musimy uciekać przed północą? A może wilkołaki nas zjedzą? Bezsens - No to tyle. Kartka z informacjami o balu będzie powieszona na tablicy ogłoszeń.
- Idziesz? - zapytała mnie Roza.
- Chyba - odparłam - A tak w ogóle to pójdziesz ze mną wybrać sukienkę?
- Nie, chcę iść po sukienkę z Leo, ale na pewno przyjdę do ciebie przed balem, żebyśmy się pomalowałi i wiesz takie sprawy. Może zapytasz się Alexa.
- Dobry pomysł - odparłam.
- Olivio i Rozalio pogadacie sobie na przerwie - powiedziała nauczyciela. Tak gdybym siedziała z jakimś chłopakiem to pewnie powiedziałaby, żebyśmy poflirtować na przerwie. Te baby są irytujące.
Po lekcjach szłam do domu. Zaczął padać śnieg. Bryyyyy, ale zimno. Obok mnie szła Rozalia. Była ubrana w zimową kurtkę i kozaki. Lysander, także był ciepło ubrany, a ja szłam w adidasach i jesiennym płaszczu. Prawie byliśmy pod moją ulicą. Wytrzymam, zaraz będę w ciepłym domu. Nagle ktoś rzucił we mnie śniegiem. Był to Kastiel, a swoją drogą to skąd on tu się znalazł?
- Posrało cię debilu - teraz trzęsłam się z zimna.
- Zimno ci? - spytał białowłosy. Nie, jest mi ciepło tylko tak się trzęsę.
- Trochę - powiedziałam.
- Trzymaj - dał mi swoje rękawiczki - Wiem, że to tylko rękawiczki, ale zawsze cieplej - reklamowy uśmiech w jego wykonaniu.
- Zaraz rzygnę tęczą - durny komentarz Kastiela.
- Przynieść ci wiadro? - teraz go zagięłam.
Nawet nie wiedziałam kiedy znalazłam się przy swoim domu.
***
Następnego dnia w szkole cały dzień szukałam Alexa. W końcu znalazłam jego brata.
- Armin - krzyknęłam.
- Co? - spytał.
- Widziałeś gdzieś swojego brata?
- Ja nie mam brata - stwierdził.
- Nie rób sobie jaj tylko powiedz!
- Jest chory.
- Cholipka.
- A co?
- Bo chciałam, żeby pomógł mi wybrać sukienkę na bal.
- Przekażę mu to. Pewnie od razu wyzdrowieje, bo wiesz dziś mamy sprawdzian.
- Co?! Z czego?!
- Z matmy.
- O kurwa! Zaraz komuś wyjebię!
- Evans do dyrektora - powiedział Nataniel i dał mi jakąś kartę.
- Jebany blondas - dodałam pod nosem odchodząc.
- Słyszałem - odparł.
- No i miałeś! - krzyknęłam i poszłam do dyrektorki. Pod gabinetem siedział Kastiel. Mogłam to przewidzieć.
- Olivia? - zdziwił się - Co cię tu sprowadza?
- Jebany blondas! - powiedziałam. Usłyszałam jak ktoś odchrząkną za mną. Mój los chciał, żeby był to ten "jebany blondas". Odwróciłam się i uśmiechnęłam. Wskazał mi krzesło, a ja na nie grzecznie usiadłam.
- Siema Srajt! Dawno cię nie widziałem - powiedział czerwonowłosy z cynicznym uśmiechem. Nataniel nic nie powiedział tylko chciał odejść, ale ja musiałam coś dodać:
- Złotowłoska się na ciebie pogniewała? - zwróciłam się do Kastiela. Blondas poszedł. Chyba uraziłam jego męską dumę.
- Teraz mu równo pojechałaś - stwierdził Kas i przybiliśmy żółwika.
- A jak?! - spytałam. W tedy wyszła dyrektorka i wezwała Kastiela do siebie. Słyszałam krzyki dyrektorki. Ciekawe co zmalował? Czeka mnie niezłe kazanie. Pomyślałam. Ktoś przysiadł się obok mnie. Był to Armin.
- Dzwoniłem do Alexa - oświadczył.
- Gratuluję, umiesz dzwonić. Nagrodę za to osiągnięcie przesłać pocztą czy doręczyć? - powiedziałam ironicznie.
- Ha, ha bardzo śmieszne. Alex powiedział, że jutro może pójść z tobą na zakupy.
- Fajnie, o której? - zapytałam.
- Zaraz po szkole.
- Ok.
- Olcia teraz ty - powiedział wychodząc z gabinetu pani dyrektor Kastiel. Posłusznie weszłam do tego pomieszczenia. Okropne miejsce. Ściany są koloru zgniło-pomarańczowego. Podłoga jest wyłożona jakimś gumeleonem. Na szafkach jest kupa bibelotów i książek. Paskudnie tu śmierdzi. Tak jakby starością? Tak, starością.
- Więc co cię tu sprowadza? - zaczęła dyrektorka. Podałam jej kartkę od Nataniela. W tedy starsza pani się zdenerwowała i zaczęła swoje kazanie. . Nie słuchałam jej. Co chwilę potakiwałam. Po dziesięciu minutach mogłam wyjść. Udałam się na matmę. Reszta lekcji minęła mi normalnie.
***
Następnego dnia był czwartek. To właśnie dziś idę z Alexem na zakupy. Zaraz po lekcjach czekałam na niego na dziedzińcu. Gdy tylko mnie zobaczył wyściskał mnie za wszystkie czasy. Poszliśmy trzymając się pod rękę do centrum. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W końcu doszliśmy do celu. Weszliśmy do pierwszego sklepu. Alex zagonił mnie do przymierzalni i przyniósł sukienkę koloru różowego. O nie tylko nie różowy. Przymierzyłam ją, a przynajmniej chciałam. Była za mała w biuście.
- Alex, obawiam się, że jej nie kupię - oznajmiłam.
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Bo jest różowa i za mała w biuście.
- No to idziemy do następnego sklepu! - powiedział entuzjastycznie.
Byliśmy w prawie wszystkich sklepach kiedy zobaczyłam moją wymarzoną sukienkę. Stała na wystawie. Długa była, aż do ziemi. Czarna, bez ramiączek. Po prostu idealna. Jeżeli wcisnę w nią cycki to kupuję! Okazało się, że większość przymierzanych sukienek była za mała w biuście. Alexa to bardzo zdziwiło. Cytuję "Kiedyś nie miałaś takich wielkich balonów". Ta tylko, że w bluzach nie widać, że są takie duże. Weszliśmy do tego sklepu. Przymierzyłam ją i... Tak, tak, tak wcisnęłam cycki! Wyszłam z przymierzalni pokazać się niebieskowłosemu.
- Zmieściłaś biust? - spytał.
- Cudem! I jak w niej wyglądam?
- Kupujemy! Jeszcze tylko buty i jesteś gotowa. A tak w ogóle to z kim idziesz na bal?
- Z nikim - odparłam.
- Dobra idź ją kupić! - krzykną, aż wszyscy się na nas popatrzyli.
Kupiłam sukienkę. Potem szukaliśmy butów. Z tym nie było problemu. Wybrałam zwykłe czarne szpilki ze srebrną podeszwą. Po zakupach Alex odwiózł mnie pod dom swoim samochodem. Gdy miałam już zasnąć zadzwoniła Roza i pytała się czy może wpaść przed balem tak jak planowałyśmy. Oczywiście zgodziłam się.
***
Dziś piątek, a jutro sobota i bal zimowy. Właśnie wracam ze szkoły. W końcu dotarłam do domu. Zjadłam spaghetti przygotowane przez brata i zaczęłam oglądać telewizję. "Trudne sprawy", "Dlaczego ja?", "Ukryta prawda", "Śmierć na 1000 sposobów" i tak minęło mi kilka godzin mojego życia. Ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć. Po drugiej stronie zobaczyłam mojego kochanego Lysandra. Miał czerwony nos jak pijak. Słodko.
- Hejka! Co cię sprowadza? - spytałam.
- Ubierasz się ciepło i jedziesz ze mną - powiedział stanowczo i wepchał mi się do domu.
- Gdzie? - zdziwiłam się.
- Nie zadawaj zbędnych pytań - podał mi kurtkę i buty. Ubrałam się i poszłam z nim. Weszłam do jego samochodu. Ciekawe gdzie jedziemy! A jeżeli on jest seryjnym zabójcą, który zabija takie biedne dziewczynki jak ja? O Boże w co ja się wkopałam?! Jechaliśmy jeszcze kilka minut kiedy zobaczyłam budynek lodowiska. Nie! Tylko nie lodowisko. Nie umiem jeździć na łyżwach. Mało tego ja ich na nogach nigdy nie miałam! Lys wyszedł z auta i pomógł mi wysiąść. Weszliśmy do budynku. Białowłosy poszedł po łyżwy. Przyniósł dwie pary.
- Lysander, ja nie umiem jeździć na łyżwach - wyznałam.
- To nic. Nauczę cię - powiedział z uśmiechem od ucha do ucha. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Potem włożyłam na nogi te przeklęte łyżwy, w których się zabiję. Gdy już je miałam na nogach chciałam wstać, ale się bałam. W tedy podszedł do mnie Lys i pomógł mi wejść na lód. O Boże! Już po mnie!
- Lysander! Nie puszczaj mnie! - krzyknęłam przerażona.
- Nie puszczę - odparł. Jeździliśmy sobie tak kiedy on mnie puścił. Wylądowałam tyłkiem na lodzie. Lys powstrzymywał się, aby nie wybuchnąć śmiechem. Próbowałam wstać, ale na marne, bo co chwilę moje cztery litery lądowały na lodzie. Białowłosy pomógł mi wstać.
- Masz śnieg na tyłku - zauważył.
- Co?! Weź strzepnij ten śnieg, bo ja zaraz się przewrócę - powiedziałam. Różnooki chyba zrobił się czerwony, ale wykonał moją prośbę. Jeszcze godzinę byliśmy na lodowisku. Potem zmarznięci poszliśmy do McDonalda. Gdy zjedliśmy Lys zaproponował spacer po parku. Robiło się już ciemno, ale zgodziłam się. Spacerowaliśmy sobie, kiedy białowłosy złapał mnie za rękę. Zdziwiłam się. Jeszcze chwilę spacerowaliśmy, kiedy on zapytał:
- Olivia idziesz z kimś na bal? - A więc po to ten cały cyrk.
- Nie, czemu pytasz? - odparłam. Zatrzymał się. Patrzyliśmy sobie w oczy. Złapał za moją drugą rękę.
- Poszłabyś ze mną? - spytał patrząc mi w oczy.
- Tak - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Potem odwiózł mnie do domu. Szczęśliwa zjadłam kolację, umyłam się i wskoczyłam do łóżka. Przez długi czas nie mogłam zasnąć. Nie mogę doczekać się jutra!
Nooo! Jak się cieszę, że napisałaś jeszcze dziś ;D Boskie, i już nie mogę doczekać się następnego xD
OdpowiedzUsuńMam jedno pytanie, a mianowicie, może wstawiłabyś bohaterów opka? Tzn. zdjęcia, imiona, itd.?
Każesz czekać na następną część tydzień, tak? Spodziewaj się mnie niebawem u siebie z siekierą w ręku. Nie wiem, gdzie mieszkasz, ale to nic xD
ty z siekierką, a ja z moim tirem XD
Usuńpostacie dodam jak będę miała czas ;3
Zajebisty blog *.*
OdpowiedzUsuńOczekuj moich częstych wizyt :P
Uwielbiam czytać takie długie rozdziały :D
Do swojego bloga nie zapraszam, bo byś się załamała jak kiepsko piszę :|
Ty? Kiepsko? Piszesz? Chciałabyś :p Weź mnie tu nie załamuj, tylko lepiej pisz następny, bo już się doczekać nie mogę xD
Usuń
UsuńBella nie musisz się reklamować XD czytam twojego bloga i jest zajebiaszczy
ty nie masz talentu? no kurwa czymajcie mnie, bo zaraz komuś krzywdę zrobię !
nosz w dupę węża nie masz prawa mówić, że nie masz talentu!
Twój blog jest wspaniały i wg. masz fajne pomysły i pięknie piszesz
powiem ci jedno i teraz słuchaj mnie uważnie kurdek no!
jeszcze raz powiesz, napiszesz, pomyślisz, że nie masz talentu to tak ci dupsko skopię, że ci się odechce tak mówić!
mam nadzieję, że przemówiłam ci do rozsądku
Pozdrawiam :***
Zajebisty ;* KaeNa też uwielbiam ;*;*;* jeszcze dobre jest ,,Mów mi D.ave''
OdpowiedzUsuńMów mi D.ave też kofffam <3
UsuńA co sądzisz o Eminemie, bo KeaN to mój mąż a Eminem to mój kochanek XD
Ooouuuuu...Jak słodko! Lodowisko! Szczerze, to ja też nie umiem jeździć na łyżwach xD
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to boski! Wielbię cię za takie zaje rozdziały i Hańba ci za to, że następny dopiero za tydzień. No dobra...za pięć dni xD
Czekam na następną część. Się doczekać nie mogę.
PS. W tedy piszemy razem ( Wtedy ). To taki mały błąd. Znaczy CHYBA piszę się razem... :o
Bo łyżwy to wynalazek szatana!
Usuńdodaję w niedzielę, bo w sobotę piszę cały rozdział, ale jutro idę na wagary więc może rozdział będzie jutro :**
Uuu... Nieładnie xD
UsuńIdziesz serio na wagary, czy znowu spóźnisz się na autobus, żeby nie pojechać? ;D
Taaa...spóźnienie się na autobus najlepsze xD
UsuńTak na serio toooooooooooooo.......... zrzygam się i powiem, że źle się czuję XD
UsuńA mama z braćmi jutro idzie na miasto na calusi dzień, a tata do pracy :D
hehe cały dzień będę sama i mogę robić co chcę bo będę sama i wg. lubię być sama XD
pozdrawiam :**
Świetny Rozdział :) kocham zimę i lodowisko ale nie umiem jeździć za to moi kumple mają polewke ze mnie :D....... Czekam na next z niecierpliwością :D
OdpowiedzUsuńja się pytam gdzie jest rozdział u cb?!
Usuńno gdzie?!
miał być 3 grudnia i jak nie było tak nie ma!
czy ty wiesz jaka jestem ciekawa co będzie dalej?
Wybacz nie miałam ochoty pisać miałam lekkie załamanie bo nikt nie pamiętał o moich urodzinach wiec sama rozumiesz...... Postaram się dodać jutro :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ale dopiero zaczęłam czytać twojego bloga i ci powiem ze do teraz bardzo mi się podoba, ja też go słucham naj bardziej lubie Mów mi D.ave tylko że pisze się KaeN a nie KeaN to taki drobny szczegół mam nadzieje ze się nie obraziłąś za to :(
OdpowiedzUsuńWięc czytam dalej i zostawie komentarz na ostatnim rozdziale ;3
Przepiękny rozdział i za razem taki romantyczny :3
OdpowiedzUsuńSłuchałam mojego przyszłego męża, czyli KeaN'a. Powinno być *Lysandra xD
OdpowiedzUsuń"- Czesieczka - odparłam." Przeczytałam "Ciasteczka" xDD
OdpowiedzUsuń"- Kastiel do chuja! Popierdoliło cię?! - był to Lys. " LYSANDER I TAKIE SŁOWNICTWO? USUŃ TO BŁAGAM, PROSZĘĘĘ :C
OdpowiedzUsuń