niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 3 - policja i smerfowe włosy

Obudził mnie mój brat i poinformował, że idzie do swojej koleżanki, i że prawdopodobnie będzie u niej spał. Uśmiechnęłam się do niego, a on się zarumienił.
  - Taaa. Do koleżanki. Powiedzmy, że ci wierzę – powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Przemek wyszedł, a ja zostałam w domu sama. No nic pooglądam sobie telewizję. Zrobiło mi się zimno, więc przykryłam się kocem i oglądałam „Śmierć na 1000 sposobów”. Nagle ktoś wpadł do mojego mieszkania. Przestraszyłam się. Było ciemno, bo zgasiłam wszystkie światła. Lubiłam ciemność.
  - Przemek to ty?!- krzyknęłam z lekkim przerażeniem.
  - Nie, to ja – ktoś mi odpowiedział. Był to Lysander.
  - Ładnie to tak wchodzić bez pukania i mnie straszyć? – spytałam wciąż patrząc na telewizor.
  - Przepraszam – powiedział po chwili – Idziesz ze mną na imprezę do Kastiela? – grzecznie zapytał, ale w jego oczach widziałam, że jak się nie zgodzę to zaciągnie mnie tam siłą.
  - Do tego typka? Nie, dzięki – bąknęłam pod nosem, a potem powróciłam do oglądania programu – Widzisz? Tak właśnie zginę – stwierdziłam. Lys pokręcił głową.
  - No chodź będzie fajnie! – zaczął krzyczeć. Gościu znam cię zaledwie dwa dni i mam iść z tobą na jakiś melanżyk o tej godzinie?
  - Co ja tam będę robiła?! Podpierała ścianę?! – teraz to ja krzyczałam. Jestem jakaś nerwowa.
  - No chodź. Proszę – mina szczeniaczka.
  - Dobra – powiedziałam po chwili – Idę się jakoś ubrać i zaraz do ciebie przyjdę, a ty mi powiesz jak zginęła ta babka ok?
  - Spoks
      Poszłam do mojego pokoju. W co ja mam się ubrać? I dlaczego się zgodziłam iść z nim gdziekolwiek? Już wiem! Najlepsze pomysły wpadają do głowy w łazience. Więc i tam się udałam. Do łazienki trzeba było przejść przez salon. Po drodze napotkało mnie zdziwione spojrzenie Lysa.
  - Gdzie idziesz – spytał, gdy byłam w łazience.
  - Nie wiem, w co się ubrać, a podobno najlepsze pomysły wpadają w łazience, więc… Czy ja to powiedziałam na głos?
  - Yhmmm…
  - Ups… Zapomnij! Idę do łazienki, żeby zrobić kucyka! – krzyknęłam po chwili i spaliłam niezłego burka. W odpowiedzi usłyszałam śmiech Lysandra – Hej nie śmiej się! To nie moja wina, że jestem, jaka jestem! – oburzyłam się.
  - I za to cię lubię Ola – stwierdził śmiejąc się do rozpuchu.
  - Ha już wiem, w co się ubiorę! – krzyknęłam triumfalnie. Przechodząc przez salon rzuciłam białowłosemu:
  - I co nie mówiłam, że najlepsze pomysły wpadają w toalecie? – zaczął się śmiać jeszcze bardziej. Weszłam do pokoju. W pisuarze wpadł mi taki pomysł, że ubiorę się w czerwone rurki i bluzkę z krótkim rękawem z uśmiechającymi się ponętnymi, czerwonymi ustami i napisem „Happy”. Polokowałam delikatnie włosy i pomalowałam usta czerwoną szminką. Do tego drobny makijaż, czarne szpile i jestem gotowa do wyjścia. Weszłam do pokoju, w którym siedział Lys.
  - I jak zginęła ta babka? – spytałam, bo byłam tego ciekawa. Chłopak nic nie powiedział tylko pożerał mnie wzrokiem – Uważaj, bo się zaślinisz – bąknęłam pod nosem, ale on chyba to usłyszał, bo szybko się ogarną i wstał z kanapy.
  - Gotowa? – spytał. Kiwnęłam głową. Poszłam założyć płaszczyk. Było dość zimno.         Lysander zaprowadził mnie do swojego auta. Mam nadzieję, że szybko jeździ, bo jak wlecze się tak, że rowery nas prześcigają to ja dziękuję za taką jazdę.
  - Jeździsz szybko czy tak, że rowery nas prześcigną? – spytałam.
  - Lubisz szybką jazdę? – zdziwił się.
  - Tak. Więc jak brzmi odpowiedź.
  - To zależy – stwierdził.
  - Od czego?
  - Od mojego pasażera. Jeżeli lubi szybką jazdę to jadę szybko, a jeżeli nie to jadę wolno.
  - To pokaż, na co cię stać! – krzyknęłam – A jak zatrzyma nas policja to się nie przejmuj. Potrafię wymiotować na zawołanie.
  - Oki, co mam im powiedzieć jak nas złapią?
  - Że jestem w ciąży i się źle poczułam, dlatego wieziesz mnie do szpitala tak szybko. Wtedy wyjdę z samochodu i puszczę na nich pawia – popatrzył na mnie jak na kosmitkę – No, co myślałeś, że takich rzeczy nie robiłam. Wiesz od ilu mandatów wymigał się mój brat dzięki takiemu przedstawieniu? – zbulwersowałam się.
  - Okej, jesteś najbardziej zwariowaną dziewczyną, jaką znam. No może zaraz po Rozie.
  - Kto to?
  - Dziewczyna mojego barta. Poznasz ją dzisiaj.
  - O ile ruszymy z tego parkingu – mruknęłam niby sama do siebie, ale on znów to usłyszał. Przy gazować to on umiał. Jechaliśmy jakieś 100 na godzinę i zatrzymała nas policja. Lys spojrzał na mnie z przerażeniem, a ja tylko mrugnęłam mu.
  - Dzień dobry. Nie za szybko pan jechał? – spytał jeden z funkcjonariusz.
  - Kocie źle się czuję – powiedziałam do Lysa.
  - Już kochanie zaraz dojedziemy do szpitala – powiedział i pogłaskał mnie po głowie – Jak panowie widzą moja dziewczyna źle się czuję. Jest w siódmym tygodniu ciąży i musi jak najszybciej trafić do szpitala – popatrzył się na mnie.
  - O Boże zaczyna się – powiedziałam i wyskoczyłam z auta i zaczęłam rzygać glinie na buty.
  - Przepraszamy – powiedział jeden.
  - Możecie jechać tylko proszę uważać na ulicy i jechać w miarę z przepisami – stwierdził drugi. Spiepszaj dziadu.
 - Choć – powiedział Lysander i przygarną mnie do siebie, a potem pomógł wejść do auta. Odjechaliśmy z piskiem opon. Gdy byliśmy już daleko od nich zaczęłam się śmiać. Lys dołączył do mnie.
  - Jak rzygnęłaś mu na buty to jego wyraz twarzy bezcenny – stwierdził białowłosy.
  - Mówiłam, że potrafię rzygać na zawołanie – przestałam się śmiać, bo dojechaliśmy do domu Kastiela. Chałupa ogromna i już było słychać muzę. Lysnder uśmiechną się do mnie i kazał wejść do domu. Ludzi było dużo i nie było nawet gdzie usiąść. Poszłam z nim do salonu. Kastiel popatrzył się na mnie potem na mojego kompana, który wyciągnął mnie siłą z mojego domu.
  - Lysander skąd znasz taką laskę? – spytał czerwonowłosy, który był już nieźle podpity.
  - To Olivia. I przestań już chlać, bo śmierdzi od ciebie jak z gorzelni – stwierdził Lys, a Kastiel zrobił wielkie oczy. Po chwili zapytał się mnie:
  - Dlaczego nie przychodzisz tak do szkoły?
  - Bo nie lubię być w centrum zainteresowania – powiedziałam z obojętnością. Potem odeszłam od nich i wypiłam piwo. Po pięciu piwach jakiś niebieskowłosy chłopak wskoczył mi na kolana. Bosze, jaki ciężki!
  - Złaź ze mnie! – krzyknęłam.
  - Ola to ty? – spytał nieznajomy.
  - Mam na imię Olivia! – krzyczałam, a on wciąż siedział na moich kolanach.
  - Olivia Ewans? – skąd on zna moje imię?
  - Tak. Kim ty jesteś – przestraszyłam się i zepchałam go ze mnie.
  - To ja Alex – powiedział z radością w oczach. Czyżby to  był „ten” Alex? To nie możliwe! To jest mój najlepszy kumpel z podstawówki i gimnazjum, ale się zmienił.
  - Coś ty zrobił z włosami! – krzyknęłam.
  - Chciałem odróżniać się od Armina, a co brzydko wyglądam?
  - Nie wręcz przeciwnie. Pasuje ci ten smerfowy kolorek – stwierdziłam czochrając jego włosy – A gdzie twój cudowny braciszek?
  - Yyyy… szczerze? Nie wiem. O Patrz idzie! – powiedział dumnie i wskazał na czarnowłosego chłopaka. Na szczęście Armin ma normalny kolorek włosów.
  - Hej braciszku co to za lala? – spytał.
  - To Olivia baranie -  walnął go w głowę.
  - Olcia?! – krzykną i przytulił mnie przy czym poczochrał mi włosy – tak się stęskniłem!
 - Tak, tak ja za wami też pacany – powiedziałam i zaczęłam pić drinka – a skąd wy się tu wzięliście?
  - Mamcia i tatko zaufali nam i kupili dom blisko liceum o nazwie „Słodki Amoris” do, którego będziemy chodzili – stwierdził dumnie niebieskowłosy.
  - Jaja se robicie?! – krzyknęłam z niedowierzaniem – Ja też tam uczęszczam!

  - Nasza kochana Olcia będzie chodziła razem z nami do liceum! Ale się cieszę! Grupowy uścisk – krzyczał Alex i przytulił mnie i Armina. Czułam, że zaraz mnie zmiażdży. Gdy nas wypuścił jego bart powiedział, że idą wyrywać panienki. To mnie zdziwiło bo Alex jest, a przynajmniej był gejem. Może mu się odmieniło? A z resztą czym ja się przejmuję? Zaczęłam tańczyć w jakiejś grupce ludzi. Po chwili tańczyłam z Kastielem, potem z Lysem. Co chwila piłam jakieś piwo, albo jakiegoś specifika przygotowanego przez czerwonowłosego. Lys nie opuszczał mnie nawet na pięć minut. Może to i lepiej, bo nie wiadomo kogo Kas zaprosił do domu. Jestem już tak pijana, że prawie nie rozumiem co mówi do mnie Lys. Albo Kas? Nie wiem, co dzieje się dalej, bo film mi się urywa.





Ten rozdział dedykuję Catalinie ( nie wiem czy dobrze odmieniłam) :D jedynej osobie komentującej 
I mamy co świętować! o godzinie 19:57 było 100 wyświetleń bloga xD wiem, że to nie wiele ale ten dzień zapiszę w swoim kalendarzyku ważnych wydarzeń 
Ps. nie mam takiego kalendarzyka iks de 
POZDRO :**** 

9 komentarzy:

  1. O jej dziękuję za dedykacje :*
    Mój nick dobrze napisałaś :D
    Notka jak zwykle wspaniała ^^ mam nadzieje że do Oli mówi jednak kas albo Lys a nie jakiś typ z pod ciemnej gwiazdy :D a o komentarz się nie martw tak jak mówiłaś mi początki są zawsze trudne i jest mało komentarzy z czasem będzie ich więcej :)

    Pozdrawiam
    Catalina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi strasznie smutno, bo mój kochany braciszek spiepszył coś w lapku i word mi nie działa, a tam pisze opowiadanie :(
      miałam napisany kolejny rozdział i pół jeszcze jednego :'(
      tyle pracy poszło na marne :(
      zabiję gnoja i nie będę się patrzyła na jego prawa dziecka!!!

      Usuń
    2. Prawa dziecka to ściema. Bij aż się nauczy nie dotykać tak ważnych rzeczy. Radzę Ci od instalować Worda i zainstalować jeszcze raz albo zainstalować sobie oppen ofice. Według mnie jest lepszy od Worda. Przynajmniej nigdy mi się nie zawiesił tak jak Word nie raz to zrobił.

      U mnie nowa notka zapraszam :)

      Usuń
    3. jestem geniuszem! znalazłam takie coś, że mogę to otworzyć w WordPad
      mój braciszek zginą marnie błahahahahahahahhaha
      dobra idę czytać nowy rozdział u cb <33

      Usuń
  2. Dobra, haha. Obrzygać buty glinie? Pozdro xD
    A tak wgl, to rozdział b.o.s.k.i. ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super niektórzy czytaja tylko nie komentują

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomysł z wyrzyganiem się do butów gliny bezcenny XD
    Może go kiedyś wypróbuje XD

    OdpowiedzUsuń
  5. - To pokaż, na co cię stać! – krzyknęłam - Niepokojąco to zabrzmiało...

    OdpowiedzUsuń