sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 2 - Biała róża i kocham cię



        Drzwi chyba otworzył mój brat. Na pewno to był ktoś do niego, bo ja nikogo dziś nie poznałam. Przemek krzyknął do mnie:
 - Olivia ktoś do ciebie!
 - Jak do mnie? Bez jaja ok?! –odpowiedziałam z oburzeniem.
 - Choć tu, nie oszukuję cię!!
 - Nie wierze po ostatnim!!
 - No, ale teraz nie kłamię!!
 - Jak mnie oszukujesz to powyrywam ci nóżki z dupki i dam ci się nimi bawić!!
 - No, kurde, no! Kobieto, nie denerwuj mnie tylko chodź tutaj!
 - Idę, idę!! Coś ty taki nerwowy dzisiaj?
    Gdy weszłam do przedpokoju zobaczyłam Lysandra z kwiatem róży. Co on tu w ogóle robi? I na dodatek z kwiatkiem.
 - Mówiłem, że cię nie oszukuje – oburzył się mój brat
 - Dobra, dobra oddaje honor, a czy teraz możesz już sobie iść?
 - Już idę. Nie będę wam przeszkadzał – powiedział i odszedł.
 - Ja chciałem cię przeprosić – powiedział zakłopotany Lysander
        Krzywo spojrzałam na Lysa. Ten tylko spuścił wzrok na podłogę. Zaczęłam się śmiać.
 - Gdybyś widział wyraz swojej twarzy – mówiłam prawie tarzają się po podłodze.
  - Co?! Dlaczego się śmiejesz?! – Chyba się zdenerwował.
 - No, bo wiesz ja na ciebie nie byłam zła. Może na początku.
 - Ufff. Kamień spadł mi z serca – podał mi różę. Była piękna. Biała. Lubię ten kolor. Ja jak zwykle spaliłam buraka. Chłopak też się lekko zaczerwienił. Przyjęłam od niego prezent i poszłam do kuchni. Lys podążył za mną. Wyjęłam wazon i nalałam wody, po czym włożyłam podarek. Pocałowałam białowłosego w policzek.
 - Dziękuję, jest przepiękna. No to idziemy do salonu?
 - Jasne.
      Poszliśmy do pokoju gościnnego. Włączyłam telewizję na kanale muzycznym. Po czym usiadłam obok mojego towarzysza.
 - Zaraz zorganizuję nam jedzenie – powiedziałam do białowłosego i mrugnęłam – BRACISSSSSSSSSSSSSSSSZZZZZZZKU !!! – krzyczałam – CHOĆ NA CHWILĘ!!!!!
 - Czemu się tak wydzierasz? Wiesz, że jutro jest dostawa jedzenia do restauracji o czwartej rano i muszę się wyspać.
 - Nie jutro tylko po jutrze – poprawiłam Przemka – a z resztą jesteśmy głodni.
 - Co?!!!! – krzykną – Jak po jutrze przecież… Dobra idę zrobić wam to jedzenie – powiedział, po czym poszedł do kuchni. Ja cicho się zaśmiałam. Chwilę rozmawiałam z Lysem. Potem przyszedł Przemek i przyniósł kanapki. Zaczęliśmy je jeść z Lysandrem. Znów zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałam się, że Lys ma brata w tym samym wieku, co Przemek. Miło mi się rozmawiało. Modliłam się tylko o to żeby nie zaczynał tematu o bliźnie czy też o tym, co wydarzyło się pod szkołą.
 - Mogłabyś mi powiedzieć, dlaczego masz bliznę? – zapytał. O nie!!! Dlaczego o to pytasz?!!! Olivia myśl szybko. Jak zmienić temat? Usłyszałam piosenkę „Couding stars” OneRepublic.
 - Oooo moja ulubiona piosenka – powiedziałam, po czym zaczęłam śpiewać. O kurde tylko, że nie umiem śpiewać. Peszek. Trudno, zrobię wszystko żeby nie mówić o tym, co stało się rok temu. Piosenka się skończyła, a co jeśli teraz o to zapyta, a może zapomniał. Oby zapomniał.
 - Pięknie śpiewasz – powiedział Lys
 - Co!!! – no teraz o mnie zaskoczył – Przecież ja strasznie fałszuje.
 - Nie prawda –stwierdził ze słodką minką
 - Prawda – zrobiłam taką minę jak on. Zaczął się śmiać.
 - Ja i Kastiel mamy zespół.
  - Fajnie, mogłabym posłuchać jak gracie?
 - Nie wiem. Musieliby zgodzić się chłopaki – stwierdził.
- Spoks.
 Jeszcze przed wypadkiem grałam na gitarze. Niestety ze swojego starego domu wzięłam tylko swoje ubrania i jedno zdjęcie naszej całej rodziny. Nic więcej. Gitarę dostałam od taty i to on nauczył mnie na niej grać.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Lys musiał iść do domu, bo było już po północy. Sama poszłam się wykąpać. Potem położyłam się do łóżka i zasnęłam.
       Następnego dnia okropnie bolała mnie głowa. Zawsze tak mam jak się nie wyśpię. Półprzytomna poszłam do kuchni po jedzenie. Brat się nie wysilił, bo zrobił tylko płatki. Bez słowa wzięłam jedzenie i poszłam do salonu. Tam zjadłam posiłek. Zaniosłam miseczkę do zlewu i poszłam się ubrać. Założyłam białe rurki, czarny sweter z rękawami trzy czwarte ze wzorem w bladoróżowe maleńkie kwiatki. Do tego założyłam granatową apaszkę w zgniło-pomarańczowe „jakby” roślinki. Spakowałam potrzebne na dziś książki. Poszłam do łazienki i zrobiłam makijaż. W końcu byłam gotowa do wyjścia. Jeszcze tylko założyłam czarne baleriny i wyszłam z mieszkania. Spotkałam Lysa. Jak zwykle był radosny. Podszedł do mnie.
 - Cześć – powiedział.
 - Witaj – odparłam ziewając.
 - Nie wyspałaś się ? – zapytał.
 „A co nie widać” – pomyślałam – No niestety nie.
 - Przepraszam to chyba moja wina, bo wczoraj tak długo u ciebie byłem.
 - Nic nie szkodzi. Przynajmniej nie nudziło mi się. Chodź idziemy, bo się spóźnimy.
      Poszliśmy w kierunku szkoły. Gdy dotarliśmy usiadłam na ławce na dziedzińcu. Obok mnie spoczął Lys. Zamknęłam oczy. Ale chce mi się spać!!! Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramie.
   - Kimkolwiek jesteś odejdź, w innym przypadku zginiesz marnie – powiedziałam w miarę spokojnie.
    - Czy to była groźba – usłyszałam głos nie, kogo innego jak Kastiela.
    - Ehhhh – westchnęłam – Czego?
    - A tak przyszedłem do was – powiedział udając słodki głosik. Ludzie, zabijcie mnie!!! Czego ten debil chce?! Czerwonowłosy przysiadł się obok mnie
     - Kas, znalazłem nowego członka do naszego zespołu.
     - Na serio? – ucieszył się jak małe dziecko – Kto to?
     - Tak. Ma na imię Jacke i musimy dziś z nim porozmawiać.
    - A spoczko.
Usłyszałam dzwonek. Trzeba było iść do klasy. Na lekcji strasznie się nudziłam. Co prawda siedziałam w jednej ławce z Lysem, ale on prawie w ogóle się nie odzywał. Zaczęłam coś bazgrać na marginesie zeszytu. Białowłosy przyglądał się mi. Sama nie wiem co rysuję. W końcu ukazał się rysunek kotka. Ktoś rzucił we mnie karteczką. Rozłożyłam ją i zobaczyłam napis „kocham Cię <3”. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam jak jakiś ogromny chłopak robi serduszko ze swoich rąk. Głośno przełknęłam ślinę i odwróciłam się w stronę tablicy.
  - Coś nie tak – szepną do mnie Lys. Nic nie odpowiedziałam. Zauważył, że trzymam w rękach karteczkę. Wziął ją ode mnie i przeczytał – Nie martw się. Chcą sobie porobić z ciebie żarty.
  - Spoko.
            Lekcje ciągnęły się w nieskończoność. Zabawne, zawsze jak chcemy, by coś szybko minęło to czas leci bardzo powoli, a gdy chcemy by coś szybko nie mijało to  jest na odwrót.

             Musiałam wracać do domu sama. W domu zastałam jeden wielki bałagan. Zaczęłam sprzątać. Po godzinie postanowiłam się przespać. 

5 komentarzy:

  1. Świetna notka. Przeprosiny Lysandra były mega słodkie *_* czemu nie ma takich chłopaków w realu? :D

    Czekam na next :)
    Pozdrawiam Catalina

    OdpowiedzUsuń
  2. Superowe ;D I ta prośba o wybaczenie Lysa... Słodko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Biała róża jak słodko Super piszesz :3

    OdpowiedzUsuń
  4. - Kimkolwiek jesteś odejdź, w innym przypadku zginiesz marnie – powiedziałam w miarę spokojnie. PADŁAM XDDD

    OdpowiedzUsuń