Skończyły się święta i niestety
trzeba było wracać do szkoły. Właśnie mam biologię. Nuda! Siedzę znudzona.
Ziewam. Drapię się po nosie. I znów ziewam. Zostałam wywołana do odpowiedzi.
Super. Prawie na wszystkie pytania odpowiedziałam dobrze. Mówiłam od niechcenia
znudzonym głosem. Dostałam piątkę. Super. Każdy normalny by się ucieszył, ale
nie ja. W końcu dzwonek! Wyszłam na korytarz. Teraz mam religię. O boszzzz…
pierdolę nie robię. Hmmm… gdzie by tu pójść?
Do głowy wpadł mi pomysł, żeby udać się na dach szkoły, ale jak? Nie mam
kluczy tak jak Kastiel. Zauważyłam drzewo rosnące obok budynku liceum. Może by
się po nim wspiąć? Tak to dobry pomysł. Jakoś udało mi się wdrapać na dach.
Przesiedziałam na nim całe 45 minut. Usłyszałam dzwonek. Powoli zaczęłam schodzić
z dachu. Chociaż jest zimno to większość uczniów woli wyjść na dziedziniec niż
kisić się w szkole. Nagle moja noga poślizgnęła się na śniegu, który był na
gałęzi. Spadłam na ławkę.
- Kurwa! Ała… - tak mnie bolała ręka, aż poczułam, że płynął
mi łzy.
- Boże, Olivia! – na ławce, na którą
spadłam siedział Lysander – Nic ci nie jest? – płakałam.
- Boli mnie ręka – rozryczałam się na
dobre.
- Cichutko, nie płacz. Która ręka? –
spytał z troską.
- Właściwie to nadgarstek – pokazałam
lewą rękę. Powoli przestawałam płakać. Różnooki obejrzał mój nadgarstek.
- Trzeba iść do pielęgniarki –
oświadczył. Usłyszałam dzwonek na lekcję. Wszyscy skierowali się do klasy, a my
ruszyliśmy w kierunku gabinetu pielęgniarki. Gdy dotarliśmy do celu zapukałam.
Usłyszałam ciche „proszę” i weszłam do tego pomieszczenia. Ściany były białe
tak jak i podłoga. Pod oknem stało biurko, a pod jedną ze ścian półka z lekarstwami.
Na środku stała kobieta o czarnych włosach. Miała nieprzyjemny wyraz twarzy.
- Co się stało? – spytała o dziwo
miło.
- Koleżanka się przewróciła no i boli
ją nadgarstek – wyjaśnił Lys. Co?! koleżanka? Myślałam, że jestem kimś więcej
dla niego. Ach, głupia ja, ale on mnie pocałował. To znaczy, że… że on mnie
wykorzystał.
- Imię i nazwisko – wyrecytowała
kobieta i tym samym wyrwała mnie z zamyślenia.
- Co?
A tak… Olivia Evans – powiedziałam smutno. Zapisała coś i kazała usiąść
na kozetce. Potem zaczęła wyginać mój nadgarstek we wszystkie strony, a to cholernie
bolało. Czułam, że wbijam paznokcie drugiej ręki w kozetkę. Lysander
najwidoczniej to zauważył, bo powiedział:
- Może by delikatniej? – był lekko oburzony.
Czarnowłosa go najwidoczniej zignorowała.
- Nadgarstek jest tylko bardzo
stłuczony. Wystarczy posmarować maścią na stłuczenia i zabandażować –
poinformowała. Dała mi maść i poszła po bandaż do pokoju nauczycielskiego. Pfff…
nie ma bandażu w gabinecie pielęgniarki! Ja cię nie pierdolę! Otworzyłam tubkę.
O kurwa, ale jebie! Zaczęłam wcierać maść w mój nadgarstek. Po chwili przyszła
ONA. Zabandażowała mi rękę tak mocno, że myślałam, że się posikam z bólu. Wyszliśmy
na korytarz. Rozwinęłam bandaż i chciałam nim okręcić nadgarstek lżej.
- Co robisz? – spytał białowłosy. A
co cię to? Jestem tylko koleżanką!
- Chcę lżej zacisnąć bandaż –
wyjaśniłam próbując na nowo zabandażować rękę.
- Daj – wziął bandaż i zaczął lekko
okręcać nim mój nadgarstek.
- Dzięki – powiedziałam, gdy
skończył. Wyjęłam telefon. Zadzwoniłam do Przemka, żeby mnie zwolnił z reszty
lekcji. Przyjemna pani w telefonie powiedziała, że nie mam wystarczająco dużo
środków do zrealizowania połączenia wychodzącego – Kurwa – cisnęłam telefonem w
ścianę – Co ja zrobiłam?! – pobiegłam do rozwalonego telefonu i zaczęłam go
składać.
- A tak w ogóle, co robiłaś na tym
drzewie? – spytał.
- Byłam na dachu… - udało mi się
złożyć telefon – Pożyczysz mi komórkę, muszę zadzwonić do brata.
- Jasne. Zaraz, co?! Gdzie byłaś? –
krzyknął.
- Na dachu szkoły.
- Ale, po co?! Wiesz, że mogłaś się
zabić?!
- Tak wiem. Pożycz telefon…
- Trzymaj – dał mi swoją komórkę.
Wystukałam na dotykowym ekranie numer do mojego brata. Odebrał po drugim
sygnale. Powiedziałam mu, że się przewróciłam i stłukłam nadgarstek i, że ma po
mnie przyjechać. Oddałam telefon różnookiemu.
- Wracając do tematu. Po co tam
byłaś?! – krzykną Lysander.
- Nie krzycz na mnie! – krzyknęłam -
Nie lubię, gdy to robisz – dodałam ciszej. Zrobił zdziwioną minę i mnie
przytulił.
- Przepraszam więcej nie będę – lekko
pocałował mnie w policzek.
***
Po
godzinie byłam w domu. Poszłam do kuchni zjeść resztki ze świąt. Przemek przez
całą drogę do domu wypytywał się mnie, co się stało. Ja mam na niego focha,
więc nie odzywam się do niego. Poszłam do swojego pokoju. Włączyłam laptopa. Poszperałam
w internecie. Nuda. Usłyszałam dzwonek w telefonie. Sms od „Lysio”. Napisał mi,
że będzie u mnie o 17:00 i gdzieś mnie zabierze. Czy to oznacza, że to randka?
Chyba… albo przyjacielski wypad na miasto. Jest 13:00. Spoko. Zdążę jeszcze
wyjść z psem na spacer.
Po
spacerze nakarmiłam Korniszona, tak miał na imię mój pies i poszłam do mojego
pokoju. Poczułam się strasznie senna. 15:45. Zdążę się jeszcze przespać.
Obudziły mnie krzyki brata. 17:12. Co?! Zbiegłam na dół. Przemek kłócił się z
Lysiem.
- Nigdzie jej nie zabierzesz! – mój brat
już startował do Lysa z rękami.
- Spokojnie – białowłosy był
opanowany.
- Przemek! Co ty odpierdalasz?! –
bulwers w moim wykonaniu.
- Ten sklerotyk nigdzie nie będzie
cię zabierał! – o co mu do kurwy chodzi?!
- Jak go nazwałeś?! – ryknęłam ile
sił w płucach. Może i Lysander jest zapominalski, ale to nie powód, żeby
nazywać go sklerotykiem.
- Sklerotyk! – wypchał różnookiego z
domu.
- Co ty odwalasz? – spytałam.
- Co ja
odwalam?! Co ty odwalasz?! Szlajasz się z jakimiś chłopakami i nie chcę wiedzieć,
co z nimi robisz i gdzie! – wydarł się.
- Myślisz,
że jestem jakąś dziwką? – nie czekałam na odpowiedź. Pobiegłam do mojego
pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam cicho
płakać. Nagle usłyszałam jak ktoś rzuca kamykami w szybę od balkonu. Wyszłam na
balkon i zobaczyłam Lysandra. Uśmiechnęłam się przez łzy, a on zaczął recytować
Szekspira.
- Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna!
Ona jest wschodem, a Olivia jest słońcem!
Wznijdź cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę,
Która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś
Ona jest wschodem, a Olivia jest słońcem!
Wznijdź cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę,
Która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś
Od niej piękniejszą; ukarz ją zaćmieniem
Za tę jej zazdrość; zetrzyj ją do reszty!
To moja pani, to moja kochanka!
O! gdyby mogła wiedzieć, czem jest dla mnie!
Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd?
Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem.
Za śmiały jestem; mówią, lecz nie do mnie.
Ptaki ocknęłyby się i śpiewały,
Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały.
Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko!
O! gdybym mógł być tylko rękawiczką,
Co tę dłoń kryje! – wyrecytował bez zająknięcia się. Więc bawimy się w Romea i Julię co?
Za tę jej zazdrość; zetrzyj ją do reszty!
To moja pani, to moja kochanka!
O! gdyby mogła wiedzieć, czem jest dla mnie!
Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd?
Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem.
Za śmiały jestem; mówią, lecz nie do mnie.
Ptaki ocknęłyby się i śpiewały,
Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały.
Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko!
O! gdybym mógł być tylko rękawiczką,
Co tę dłoń kryje! – wyrecytował bez zająknięcia się. Więc bawimy się w Romea i Julię co?
- Ach! – myślisz, że tylko ty znasz Szekspira na pamięć? To się
mylisz!
- Cicho! coś mówi.
O! mów, mów dalej, uroczy aniele;
Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz,
Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy
Z całego nieba, gdzieindziej zajęte,
Prosiły oczu jej, aby zastępczo
Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą.
Lecz choćby oczy jej były na niebie,
A owe gwiazdy w oprawie jej oczu:
Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy,
Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy
Wśród eterycznej zabłysły przezroczy,
Jak lotny goniec niebios rozwartemu
Od podziwienia oku śmiertelników,
Które się wlepia w niego, aby patrzeć,
Jak on po ciężkich chmurach się przesuwa
I po powietrznej żegluje przestrzeni - znów zaczął recytować.
O! mów, mów dalej, uroczy aniele;
Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz,
Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy
Z całego nieba, gdzieindziej zajęte,
Prosiły oczu jej, aby zastępczo
Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą.
Lecz choćby oczy jej były na niebie,
A owe gwiazdy w oprawie jej oczu:
Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy,
Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy
Wśród eterycznej zabłysły przezroczy,
Jak lotny goniec niebios rozwartemu
Od podziwienia oku śmiertelników,
Które się wlepia w niego, aby patrzeć,
Jak on po ciężkich chmurach się przesuwa
I po powietrznej żegluje przestrzeni - znów zaczął recytować.
- Lysander! czemuż ty jesteś Lysandrem!
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub, jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości,
A ja przestanę być z krwi Kapuletów - Oboje zaśmialiśmy się.
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub, jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości,
A ja przestanę być z krwi Kapuletów - Oboje zaśmialiśmy się.
- Mam pomysł
– oznajmiłam – skoczę.
- Co?! Mało
ci dzisiaj spadania – przypomniał o moim spadnięciu z drzewa.
- Złapiesz
mnie.
- A jak nie?
- Najwyżej
się połamię. Poczekaj – pobiegłam do pokoju po buty i założyłam je – Dobra skaczę!
– no i skoczyłam. Lysander mnie złapał.
- Mówiłam,
że mnie złapiesz – uśmiechnęłam się.
- Olivia! Otwórz
te cholerne drzwi, albo je wyważę! – usłyszałam krzyk Przemka.
- Jeżeli
chcesz żyć to lepiej uciekajmy – Lys postawił mnie na ziemi i zaczęliśmy biec.
Gdy byliśmy już daleko od mojego domu mogliśmy spacerować. Zatrzymałam się przy
jednej z szyb w sklepie. Spojrzałam na swoje odbicie. Włosy sterczące we
wszystkie strony, ale co ja się dziwię? Dopiero, co wstałam z łóżka. Próbowałam
je jakoś ułożyć. Po kilku minutach nie wyglądałam tak strasznie.
- Chodź, bo
się spóźnimy – jęczał Lys.
- Ale gdzie?
– zaciekawiłam się.
- Zobaczysz –
tajemniczy uśmiech.
Po kilku minutach drogi zboczyłam budynek
kina. Jupiiii idziemy do kina! Weszliśmy i przypomniało mi się, że nie mam
kasy. Powiedziałam o tym Lysowi, ten tylko odparł, że on płaci za wszystko. Poszliśmy
kupić przekąski. Lysander powiedział, że mogę wybrać, co tylko chcę. Zażyczyłam
sobie paczkę żelków i coca-cole, a różnooki popcorn i też jakieś picie. Potem poszedł
po bilety. Ciekawe, co będziemy oglądać!
- Co
oglądamy?! – krzyknęłam podekscytowana.
- Horror,
ale dla nas będzie to komedia – oświadczył.
- Łooo,
super – weszliśmy do Sali numer 15. Zgaszono światła i trwały reklamy. Po pięciu
minutach zaczął się film. Na początku zaczynał się niewinnie. Młoda para
przyjechała na wakacje w góry, ale w domku, w którym zamieszkali był
nawiedzony. Jedna ze scen była tak straszna, że się przytuliłam do Lysandra.
- Ktoś się
boi – powiedział.
- No, bo ta
scena była naprawdę straszna… - zrobiłem naburmuszoną minę.
- Nie dąsaj
się – wepchał mi do ust popcorn. Kolejna drastyczna scena. Pisnęłam. Od dziś
zaczynam bać się horrorów. Lys mnie przytulił dając tym poczucie
bezpieczeństwa. Oderwałam się od niego i znów oglądałam film. Zjadłam już swoje
żelki, a teraz zjadam popcorn Lysa. Po filmie poszliśmy do parku.
Spacerowaliśmy długo. Była już 23:30. Usiedliśmy na ławce.
- Jest coś
co chciałem ci powiedzieć od dawna – zaczął – Długo o tym myślałem… i… i
chciałbym cię zapytać czy chcesz być moją dziewczyną? – ostatnie słowa
wypowiedział bardzo szybko. Prawie go zrozumiałam.
- Tak –
musnęłam jego usta. Potem spacerowaliśmy wtuleni w siebie. Nagle usłyszeliśmy
krzyk:
- Ej,
Lysander, Olivia chodźcie! – był to Kastiel. Jego głos świadczył o tym, że jest
pijany. Chcąc nie chcąc musieliśmy do niego pójść. Było tam jeszcze dwóch
innych chłopaków. Niebieskooki blondyn i czarnooki brunet, którzy też byli
pijani.
- Ślisczna
mose chsesz troschę? – wybełkotał brunet i pokazał na butelkę piwa.
- Nie,
dziękuję – odpowiedziałam.
- A mose
jednak? – drążył.
- Will odwal się od niej, przecież powiedziała ci,
że nie chcę – powiedział Lys.
- A mose ty chces?
– zapytał.
- Nie. Jestem
z Olivią i muszę odprowadzić ją do domu -
na słowo „dom” wzdrygnęłam się.
- Może jedna
się skuszę – powiedziałam cicho.
- No to mas
- blondyn podał mi butelkę.
***
Po godzinie byłam lekko wstawiona.
Lysander wypił tylko jedno piwo.
- Olivia
może lepiej już chodźmy do domu? – zaproponował.
- Uuuuu, tak
sybko idziecie – zasmucił się Kas.
- Masz rację
chodźmy – powiedziałam. Szliśmy właśnie przez park kiedy naszła mnie ochota na
śpiewanie.
- Jestem
King Brus Li! Karate mistrz – śpiewałam – Lysiu prawda, że jestem?
- Jesteś,
jesteś – potwierdził.
- Jestem
King Brus Li! Karate mistrz! A teraz inny repertuar! Kiedyś tam dojdę…
dooooojjjjddę taaaam. Kiedyś tam dojdę…
- Jesteśmy
już pod twoim domem – oznajmił różnooki.
- O! Doszłam
tu – kolejny raz zaśpiewałam. Zapukał w drzwi. Otworzył je zdenerwowany
Przemek. Pociągnął mnie do domu i wyzwał Lysa, a potem zamknął drzwi.
- Gdzie
byłaś?! – ryknął.
- W kinie –
odpowiedziałam.
- I tam się
upiłaś?! Pomyśl co powiedzieli, by na to rodzice?!
- Że sobie
nie radzisz… - wtedy uderzył mnie w twarz. Łzy popłynęły mi po policzkach. Nigdy
nie spodziewałabym się, że on mnie uderzy. Byłam w szoku z resztą tak jak on.
Wybiegłam z domu. Dokąd by pójść? Do Lysa. Przecież to mój chłopak. Na pewno
mnie nie wyrzuci na zbity pysk. Prawda? Nie wiedziałam, którą drogą poszedł, a
może pojechał autobusem? No nic pójdę dłuższą drogą. Jest bezpieczniejsza. Po
kilku minutach stałą pod domem mojego chłopaka, ale to fajnie brzmi. Chłopak. Chłopak.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Otworzył mi Leo.
- Jest
Lysander? – spytałam.
- Jest, ale
bierze prysznic – oznajmił. Przyjrzał mi się dokładniej – Co się stało? –
wprowadził mnie do domu.
- Przemek
mnie uderzył – rozpłakałam się.
- Co, jak
to?! – nie dowierzał.
- Nie
pozwala mi się spotykać z Lysiem, więc uciekłam i poszłam z nim do kina - wciąż płakałam – Potem byliśmy w parku i
spotkaliśmy Kasa i dwóch innych chłopaków. Pili alkohol i zaproponowali mi. Miałą
dość tej sytuacji z Przemkiem, więc wypiłam… trochę. Potem wróciłam i… i
uderzył mnie gdy się kłóciliśmy – wciąż płakałam.
- Leo! Czy ktoś
płacze?! – usłyszałam Lysa. Po chwili pojawił się w salnie, w którym byliśmy. Był
ubrany w piżamę i miał mokre włosy – Olivia co się stało? – podszedł do mnie i
przytulił.
- Olivia ja
jadę do Przemka. Trzeba to wytłumaczyć – powiedział Leo.
- Nie!
Pojedziesz do niego rano – poinformowałam.
- Dobra.
Lysiu zrobisz kolację dla Olivii i pokażesz pokój, w którym będzie spała. Ja
jestem padnięty – oświadczył.
- Ok –
czarnooki poszedł na górę – Co się stało? – spytał białowłosy. Opowiedziałam mu
to, co czarnookiemu. Ten tylko mnie przytulił – A teraz zrobię ci kolację! –
poszliśmy do kuchni i zaczęliśmy robić naleśniki. W całej kuchni była mąka, bo
podczas robienia ciasta zaczęliśmy się nią rzucać. Zjadłam naleśniki z czekoladą
i bitą śmietaną. Potem Lysander spytał się mnie czy chcę mieć osobny pokój czy
chcę spać razem z nim. Oczywiście wybrałam drugą opcję. Zasnęłam wtulona w
Lysia.
No i macie rozdział ;3 kolejny dodam jak doda Aga i Marcela :P
wy szantażowałyście mnie to ja was! Błahahhahhahahahahahaha
Boskie ;)
OdpowiedzUsuńAle lipa, Przemo ją uderzył. A to dziad :c
- Jestem King Brus Li! Karate mistrz! A teraz inny repertuar! Kiedyś tam dojdę… dooooojjjjddę taaaam. Kiedyś tam dojdę… - nie mogłam powstrzymać uśmiechu, jak to czytałam :D
A tak wgl., zastanawiam się nad zakończeniem bloga. Wszyscy wokół mnie szantażują i czuję się jak pod jakąś presją. Nie wyrabiam. Więc właśnie rozważam, by skończyć i mieć w końcu spokój *.*
co?! nie! o nie tak być nie będzie młoda damo XD
Usuńnawet się nie waż! bo cię znajdę i i i i i i no i i i i coś się wymyśli kurdek
Może i tak być nie może, ale będzie, jeśli przestaniecie mnie szantażować. Więc, albo odwołujesz szantażowanie mnie rozdziałem, albo ja kończę bloga i już nigdy nie dodam. To co?
UsuńPS: Ja mówię serio *.*
Wiesz, nie dziwię ci się, co nie znaczy, że masz nie usuwać. Ja też bym na twoim miejscu już nie wyrabiała. Same szantaże...
UsuńOczywiście bardzo cię proszę, abyś nie usuwała. W nowym rozdziałku dam prośbę, aby nikt cię już nie szantażował, ok? :)
Dobra. Na poważnie to to był żarcik ;D Nie skończę bloga, a to dlatego, że już się do niego jakby... przywiązałam? No, a na dodatek, nie chcę, żebyście się na mnie fochnęły. Jeszcze mnie na stosie spalicie za skończenie...
UsuńMyślałam też że może Ewa widząc to, co napisałam się złamie i odwoła ten szantaż ale widzę, że to na nic xD
Ale prośbę o nieszantażowabie mnie jak najbardziej akceptuję :D I dziękuję =]
bo ja wiedziałam, że to żart
Usuńze mną nie ma tak łatwo
o nie! XD
O żesz w mordę... A myślałam, że się uda... xD
UsuńNo, ale to nie zmienia faktu, że u mnie next dopiero w sylwestra :D
no i u mnie też ;3
UsuńNie!!!!! U cb ma być wcześniej. Ja muszę zrobić małą przerwę, bo teraz nie wiem co pisać. Tzn wiem co, ale chyba muszę zrobić kolejną ankietę, bo znów nie wiem, na co się zdecydować :c Poza tym, dodawałam strasznie często. Ostatnie dwa rozdziały pojawiły się w dwóch kolejnych dniach, a to zdecydowanie za często.
UsuńWięc, tak jak napisałam wyżej, masz dodać wcześniej. A jak nie to coś wymyślę i będzie z tobą bardzo źle :3
ale ja sama nie wiem co teraz napisać!
Usuńniby mam taki jeden pomysł ale nie wiem co zrobić z tą sytuacją z Przemkiem
Aga, szantażujemy Ewe! xD
UsuńZa jakie grzechy?!
UsuńBoże ty widzisz, a nie grzmisz, a metal tak dobrze przewodzi prąd
Oj przestań! Szantaż za szantaż xD
Usuńprzypomniało mi się przysłowie
Usuńjak bóg kubie tak kuba bogu...
Marcela, mam pomysła :D
UsuńNie dodamy kolejnyh, dopuki Ewa nie doda, hm... przypuśmy 13 rozdziału. Co o tym sądzisz? xD
co?! kurwa, co?!
Usuńa wiecie co zastanawiam się nad założeniem drugiego bloga, bo mam taki fajny pomysł
Oks xD
UsuńI jeszcze musisz dodać tą fotkę :p
focie macie u mnie jak w banku XD
Usuńa drugi blog chyba nie powstanie... ech kobieta zmienną jest ;3
Łoj tak, łoj tam! Dasz radę Ewcia! Silna jesteś xD
UsuńRozdział epiki. Jak przeczytałam, że Przemek uderzył Olivię, miałam ochotę mu przyjebać prawym sierpowym, lewym sierpowym i na końcu z półobrotu. No i oczywiście na samym końcu dać mu z liścia i wypluć mu w twarz ślinę. Dobra, trochę mnie poniosło.
OdpowiedzUsuńWiesz, jak przeczytałam tą piosenkę Olivi to przypomniało mi się jak z koleżanką śpiewałyśmy na cały regulator : Ore, ore, szabadabada. Amore! Hej amore! Szabadabada! xD
Oh, to były czasy...
P.S.Dobra, dodam rozdział ,ale co najwyżej w tym nowym blogu :)
ja z koleżankami śpiewałyśmy:
Usuńalalalalala bam ba wrzucimy Kaśkę do szamba :)
oczywiście imię przykładowe wtedy śpiewałyśmy o takiej dziewczynie której nienawidzimy ;]
masz bardzo fajnego bloga normalnie się zezłościłam że on ją uderzył jak tak mógł i fajnie że dałaś że ona jest z lysandrem bo bardzo go lubię jest the best ;)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że spodobał Ci się mój blog ;]
UsuńRozdział cudowny *.*
OdpowiedzUsuńPoznajcie Przemka, faceta bez jaj -.- ( nie żebym mu tam zaglądała xD)
Olinder xD (Olivia+Lysander )
Jest kolejny rozdział :)
hehe ale fajnie wykombinowałaś z tym połączeniem imion XD
Usuńtaaaa... jeżeli chodzi o Przemka to sytuacja z nim się wyjaśni
Przemek ma u mnie wielkiego minusa i to wielkiego jak by facet mnie uderzył to by był już martwy chyba bym go zajebała.... Rozdział wspaniały i czekam na next oraz zapraszam do mnie na NN :D
OdpowiedzUsuńo jak się cieszę, że się w końcu odezwałaś!
Usuńjuż idę czytać ;3
Ten moment z skokiem w objęcia Lysia. Cudo. Cudo. Cudeńko :3
OdpowiedzUsuń- Jest coś co chciałem ci powiedzieć od dawna – zaczął – Długo o tym myślałem… i… i chciałbym cię zapytać czy chcesz być moją dziewczyną? - TAK MNIE MOCNO BOLI BRZUCH Z PODNIECENIA (bez skojarzeń xD) O JEZU LYSIU <33333333333333333
OdpowiedzUsuń52 year-old Associate Professor Brandtr Worthy, hailing from Burlington enjoys watching movies like "Spiders, Part 2: The Diamond Ship, The (Die Spinnen, 2. Teil - Das Brillantenschiff)" and Horseback riding. Took a trip to Historic Fortified Town of Campeche and drives a F150. zawartosc
OdpowiedzUsuń